– Nie możemy milczeć – mówią sędziowie Sądu Okręgowego w Rzeszowie, którzy dostali pytania z sądu w Madrycie, dotyczące przestrzegania praworządności w Polsce. Prokuratura ma problem. Jeszcze większy Ministerstwo Sprawiedliwości.
O tej sprawie jest głośno w całym kraju od kilku dni. Dotyczy ona pytań, jakie hiszpański sąd, a dokładnie Centralny Sąd Śledczy w Madrycie, 26 września br. wysłał do Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Sprawa dotyczy wydania Polsce obywatela Hiszpanii, Juana Manuela Garcię, przedsiębiorcę, który w Polsce prowadził interesy, w naszym kraju stał na czele firmy handlującej kolorowymi metalami.
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie twierdzi, że Juan Manuel Garcia należał do międzynarodowej grupy przestępczej, która w Polsce wyłudzała podatek VAT i zajmowała się praniem brudnych pieniędzy. Wśród podejrzanych, oprócz Polaków, są także Hiszpanie oraz obywatele krajów Ameryki Łacińskiej. Pod koniec czerwca br. prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko 11 osobom, które mają odpowiedzieć przed sądem za oszustwa na szkodę Skarbu Państwa na ponad 230 mln zł.
Jest ENA, nie ma Hiszpana
Juan Manuel Garcia jest ostatnim ogniwem tej gangsterskiej układanki finansowej. – Chcemy mu postawić zarzuty udziału w grupie przestępczej, wyłudzenia 25 mln zł podatku VAT za fikcyjny handel kolorowymi metalami, popełnienie przestępstw karno-skarbowych oraz fałszowania dokumentów – mówi nam Mariusz Chudzik, rzecznik rzeszowskiej prokuratury.
Przedsiębiorca przebywa aktualnie w Hiszpanii. Aby nie przedłużać śledztwa wobec innych podejrzanych, prokuratura wyłączyła wątek Garcii do odrębnego postępowania. Wiedząc, że biznesmen ukrywa się w swoim rodzinnym kraju wystąpiła do sądu z wnioskiem o wydanie za nim Europejskiego Nakazu Aresztowania. Sąd Okręgowy w Rzeszowie wydał ENA 1 marca br.
Dla porządku dodajmy, że ENA to procedura obowiązująca w krajach Unii Europejskiej i ma umożliwić szybkie wydawanie podejrzanych krajom, które chcą ich stawiać przed sądami za przestępstwa popełnione w tych państwach, gdzie ENA wydano. Tak właśnie miało być z Juanem Manuelem Garcią. Cała procedura ENA w praktyce opiera się na zaufaniu pomiędzy organami sądowymi państw unijnych.
Tymczasem hiszpański sąd nabrał poważnych wątpliwości, czy wydać swojego obywatela. To nie pierwszy taki przypadek w Polsce w ostatnich miesiącach, gdy okazało się, że rząd PiS tak reformuje polskie sądownictwo, że sposób jej przeprowadzenia budzi poważne zastrzeżenia nie tylko polskich prawników, ale również instytucji zagranicznych. Pod koniec lipca br. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał, że sądy mogą wstrzymywać ekstradycje polskich obywateli, jeżeli uznają, że w Polsce zagrożona jest praworządność.
Zachwiane zaufane do polskich sądów
Na kanwie tamtego orzeczenia, hiszpański sąd, przed wydaniem swojego obywatela, chce się upewnić, czy Juan Manuel Garcia w Polsce będzie miał zagwarantowane prawo „rozpoznania sprawy przez niezawisły sąd”, „prawo do obrony”, „prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie”. Takie pytania sąd w Madrycie zadał sędziom Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Jego rzecznik sędzia Tomasz Mucha podkreśla, że sama decyzja o wydaniu ENA za obywatelem Hiszpanii była „w pełni autonomiczna, bez jakiejkolwiek ingerencji, w oparciu o dotychczas przeprowadzone w sprawie postępowanie dowodowe”. Mucha przypomina, że ENA działa na zasadzie „zaufania” sądów w unijnych krajach. – To zaufanie najwyraźniej w ostatnim czasie zostało zachwiane – mówi sędzia Mucha.
Pytania, jakie w sprawie ENA dostał rzeszowski sąd, nigdy wcześniej się nie zdarzały. Sądy w państwach UE, widząc, jak rząd PiS „reformuje” sądownictwo i narusza trójpodział władzy, mają obawy, czy osoby ścigane ENA mogą w Polsce liczyć na sprawiedliwy proces. Dla polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, którym kieruje Zbigniew Ziobro (jednocześnie jest prokuratorem generalnym), samo zadanie takich pytań jest policzkiem, ale rząd PiS skutecznie na to „pracuje”.
Sąd Okręgowy w Rzeszowie zastanawiał się, czy ma w ogóle prawo odpowiadać na takie pytania swoim hiszpańskim kolegom. Doszedł do wniosku, że tak. – Nie można było pominąć milczeniem pewnych okoliczności, które od dłuższego czasu budzą niepokój nie tylko środowiska sędziowskiego, ale także dotyczą kwestii przestrzegania trójpodziału władzy – mówi sędzia Tomasz Mucha, nawiązując do skutków „reformy” polskiego wymiaru sprawiedliwości w wydaniu PiS.
Niezawisłość sędziów zagrożona
W poniedziałek odpowiedzi sądowi w Madrycie udzieliła sędzia Bożena Przysada, która wydała ENA za Juanem Manuelem Garcią. Na wstępie podkreśliła, że zdecydowana większość sędziów w Polsce, to sędziowie niezawiśli, a ich wyroki i postanowienia wydawane są przez niezależne sądy.
Sędzia Bożena Przysada w odpowiedzi napisała, że sąd decyzję o ENA za Hiszpanem wydał „samodzielnie, bez jakiegokolwiek udziału osób trzecich czy innego organu”. „Z całą stanowczością” – podkreśliła. Sędzia powołała się na Konstytucję RP, która sędziom ma gwarantować niezawisłość, a ustawa o sądach powszechnych zabrania „wkraczania” w ich decyzje przez prezesa sądu oraz ministra sprawiedliwości.
I tutaj pojawia się „ale”. Po tym, jak PiS seriami nowelizował ustawę o sądach powszechnych i innych przepisów, Zbigniew Ziobro, jako minister sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny – zdaniem sędzi Przysady – „zyskał duży wpływ na funkcjonowanie sądów, co może rodzić wątpliwości co do pełnej niezawisłości sędziów i niezależności sądów”.
O szefie sądu decyduje minister
Sędzia Bożena Przysada podkreśliła, że zmiany w sądownictwie dotyczą organów sądu, obsługi sekretarskiej, a także finansów. Kolejne zdania z odpowiedzi, jakie sędzia Przysada zamieściła w piśmie do hiszpańskiego sądu, także budzą grozę o stan praworządności w Polsce.
„Sędziowie utracili wpływ na powoływanie i odwoływanie prezesów oraz wiceprezesów sądu, a także przewodniczących wydziałów. Prezesi i wiceprezesi sądów są powoływani, jak i odwoływani przez Ministra Sprawiedliwości. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku przewodniczących wydziałów, gdzie prezes właściwego sądu podejmuje decyzje samodzielnie bez konsultacji z sędziami czy ich samorządem” – napisała sędzia Bożena Przysada.
Dalej podkreśliła, że wszyscy pracownicy, którzy współpracują z sędziami są podlegli dyrektorowi sądu, który jest powoływany i odwoływany „arbitralnie” przez ministra Ziobrę. Aby pokazać skalę, jak Ziobro opanował nie tylko prokuraturę, ale także sądy, sędzia Przysada dodała, że to dyrektorzy sądów, którzy podlegają wyłącznie ministrowi sprawiedliwości, decydują o tym, jak pracownicy są opłacani i rozliczania z efektów pracy.
Jak daleko sięga władza Ziobry?
Sędzia Bożena Przysada podkreśliła także, że sędziowie nie mają już wpływu na budżet sądów powszechnych. Odpowiadając na kolejne pytania, sędzia napisała, że polska Konstytucja gwarantuje sędziom nieusuwalność, na to stanowisko są powoływani przez prezydenta RP na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. W wersji PiS-owskiej KRS została upolityczniona.
„W praktyce władza polityczna może usuwać sędziów zmieniając przepisy regulujące przechodzenie w stan spoczynku, czego przykładem jest obniżenie wieku emerytalnego w nowej ustawie o Sądzie Najwyższym” – przypomina sędzia Przysada.
Hiszpański sąd dowiedział się też, jak teraz w polskich sądach wygląda przydzielanie spraw konkretnym sędziom. Przed PiS-owską reformą odbywało się losowanie (kolejność wpływu spraw i lista alfabetyczna sędziów), zmiana składu sądu odbywała się tylko w wyjątkowych sytuacjach. Sposób był prosty, transparentny i łatwo weryfikowalny.
Po zmianach, wprowadzono system informatyczny, którego administratorem jest minister sprawiedliwości. Sędziowie nie mają dostępu do algorytmu systemu. To Zbigniew Ziobro decyduje, komu zostanie przydzielona dana sprawa.
Arbitralne kryteria wyboru
Hiszpański sąd chciał się też dowiedzieć, czy sędziowie mają pewność, że ze strony polityków nie spotkają ich szykany, jeżeli nie będą po ich myśli wydawać decyzji. Tutaj PiS-owska ekipa na czele ze Zbigniewem Ziobro stworzyła specjalną Izbę Dyscyplinarną przy Sądzie Najwyższym, która ma być „batem” na sędziów. Do ID sędziów wybiera KRS, której skład wybierany jest przez… polityków.
W przypadku spraw dyscyplinarnych teraz to minister Ziobro powołuje rzecznika dyscyplinarnego. Ten z kolei, jak również jego zastępca, mogą obecnie przejąć każdą sprawę prowadzoną przez oskarżyciela działającego przy danym sądzie. Rzecznikiem dyscyplinarnym Ziobry może być każdy sędzia. „A sposób i kryteria jego wyboru są arbitralne” – czytamy w kolejnej części odpowiedzi sędzi Bożeny Przysady do sądu w Madrycie.
Ziobro, dopóki jest ministrem, może nawet powołać swojego rzecznika dyscyplinarnego do prowadzenia konkretnej sprawy sędziego. Rzecznikiem może być sędzia sądu powszechnego, Sądu Najwyższego, a nawet prokurator! „W postępowaniu dyscyplinarnym sędziowie mają w niektórych aspektach mniej praw niż oskarżeni w postępowaniu karnym” – alarmuje sędzia Przysada.
Sprawiedliwy proces w Polsce?
Jakby tego było mało, postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego może być prowadzone nawet, jeżeli będzie miał on usprawiedliwioną nieobecność. Ponadto, sąd drugiej instancji może ukarać sędziego, którego uniewinnił sąd pierwszej instancji. Takiej możliwości nie ma nawet w procesie karnym!
Sędzia Bożena Przysada w odpowiedzi do hiszpańskiego sądu na koniec napisała, że choć polskie sądownictwo w praktyce przejęli politycy, to jest przekonana, że „każda osoba oddana pod sąd w Polsce, w rzeczywistości będzie miała sprawiedliwy proces”.
„Zaś rozstrzygnięcie wyda niezależny sąd kierując się wyłącznie przepisami prawa, ustaleniami faktycznymi i własnym sumieniem” – dodała sędzia Przysada.
Trudna sytuacja polskiego sądownictwa
Sędzia Tomasz Mucha nie chce się wypowiadać, jaki sygnał poszedł do polskich polityków po pytaniach, jakie do rzeszowskiego sądu wysłał sąd w Madrycie. – Jest to z pewnością trudna sytuacja dla sądownictwa w Polsce – nie ma wątpliwości sędzia Mucha.
Korespondencyjnej relacji pomiędzy polskim a hiszpańskim sądem bezradnie przygląda się prokuratura. – My o tych pytaniach sądu w Madrycie nie zostaliśmy poinformowani – mówi prokurator Mariusz Chudzik.
Nasi rozmówcy, zarówno z sądu, jak i prokuratury nie mają złudzeń, że po „reformie” sądownictwa polskie sądy mogą być zasypane podobnymi pytaniami, a w konsekwencji doprowadzić do tego, że przestępcy ukrywający się poza granicami naszego kraju mogą spać spokojnie.
– Docierają do nas informacje, że niektóre kraje, np. Niemcy, już nawet nie pytają stan o praworządności w Polsce, tylko od razu wstrzymują ekstradycje podejrzanych, gdy widzą w jakim kierunku poszły zmiany w naszym sądownictwie – słyszymy od rzeszowskich prokuratorów.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl