Ponad godzinę grania, niespożyta energia i wyjątkowo mocne uderzenie – tak wczoraj było na scenie głównej ESK w Rzeszowie podczas koncertu Within Temptation. Na całej imprezie bawiło się około 50 tys. osób.
„Rytm żywi człowieczeństwo, bo słowa obejmują nas najpierw melodią. To ona niesie prawdę, piękno i sens. Rozumieć świat, to znaczy słyszeć muzykę w uderzeniach serca. Żyć, to znaczy rosnąć do śpiewu” – te słowa wybrzmiały zanim w piątkowy wieczór rozpoczął się Koncert Główny Europejskiego Stadionu Kultury 2016 w Rzeszowie.
I właśnie do tego śpiewu wczoraj urosło 10 wspaniałych muzyków, którzy zagrali w pięciu kolektywach podczas koncertu na Stadionie Miejskim.
Klimatyczny Kortez
Tę niesamowitą muzyczną ucztę poprowadziła aktorka, Katarzyna Kołeczek, która już od początku podkreślała, że gdyby nie wsparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowego Centrum Kultury to w Rzeszowie nie byłoby ESK, która jest jedyną tego typu imprezą na świecie.
Tylko na potrzeby tego wydarzenia, którego ideą jest łączenie ludzi różnych kultur i narodowości uniwersalnym językiem, jakim jest muzyka, w kolektywach zgodziły zagrać się największe gwiazdy polskiej i zagranicznej sceny muzycznej.
– To się bardzo rzadko zdarza – podkreślała Kołeczek.
Koncertową ucztę zmysłów rozpoczął podkarpacki artysta – Kortez, który w piątek kończył właśnie 28 lat i jak sam mówił, był najlepszym prezentem na urodziny dla swojego ojca, który również w piątek świętował urodziny.
Koncert Korteza był zdecydowanie przeciwieństwem tego, co miało nastąpić później. Artysta swój występ na drapieżnej scenie rozpoczął liryczną balladą z gitarą w rękach. Już od początku było widać zaangażowanie wokalisty.
W spokojnym i egzystencjalnym klimacie Kortez zagrał cały koncert zmieniając instrumenty jak rękawiczki. Można go było zobaczyć z gitarą elektryczną, akustyczną lub przy pianinie. Ten nostalgiczny nieco klimat, muzyk mógł utrzymać dzięki temu, że jest on obdarzony głębokim i lekko szorstkim głosem.
Tylu ludzi jeszcze nie było
Po „osobistych” wyznaniach Korteza przyszedł czas na oficjalne rozpoczęcie głównego koncertu ESK. Na scenie pojawili się Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, oraz Eliza Dzwonkiewicz, wicedyrektor Narodowego Centrum Kultury.
Dzień koncertu pokrył się z dniem rozdania świadectw szkolnych.
– Cieszę się, że jest Was tutaj dziś tak dużo. Chyba nigdy na tym stadionie nie było Was aż tyle. Dziś też młodzież szkolna odebrała świadectwa, dlatego po 10 miesiącach należy się Wam odpoczynek? Należy się Wam tak wspaniały koncert? – pytał ze sceny prezydent Ferenc.
Oczywiście, tłum zgodnie odpowiedział, że tak.
Tadeusz Ferenc również dziękował Piotrowi Glińskiemu, ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego, za to, że resort dofinansował ESK kwotą 3 mln zł. Miasto dodało milion. Sam koncert kosztował 2 mln zł. Już wiadomo, że w przyszłym roku także odbędzie się ESK.
Eliza Dzwonkiewicz była zachwycona stolicą Podkarpacia.
– Pierwszy raz mam okazję pobyć w Rzeszowie dłużej, bo do tej pory jedynie przez Wasze miasto tylko przejeżdżałam. Dziś dopiero je poznaję i widzę jak jest piękne i jak pięknie się rozwinęło. Cieszę się, że jestem tutaj razem z państwem – mówiła ze sceny wicedyrektor NCK.
Oprócz zagranicznych artystów, którzy wystąpili na scenie ESK, miasto gościło również delegacje z: Niemiec, Ukrainy, Chin oraz Lublina i Białegostoku, miast, w których będzie kontynuowany Wschód Kultury, którego częścią jest ESK.
Po krótkiej części oficjalnej w końcu na scenie pojawił się pierwszy kolektyw – Dawid Kwiatkowski i ukraiński The Hardkiss. Zasada była prosta: najpierw śpiewał polski artysta, by następnie zaprosić gościa z zagranicy i wspólnie wykonać utwór.
I choć Julia z The Hardkiss przyciąga wzrok swoją gwieździstą stylizacją, to jednak wydawało się, że w tym duecie to właśnie Dawid czuje się bardziej swobodnie.
Na zakończenie tego kolektywu Ukraińcy zademonstrowali, co oznacza „hard” w nazwie ich zespołu. I choć różniło ich wszystko, to jednak na scenie Dawid i The Hardkiss zagrali energiczny i dynamiczny koncert.
Olśniewająca Nykiel
Następnie przyszedł czas na zjawiskową Sarsę oraz egzotyczny wulkan energii prosto z Gruzji – Green Room & Dato Lomidze.
Polska wokalistka rozpoczęła swój występ piosenką „Zapomnij mnie”, by następnie wspólnie z gruzińskimi chłopakami wykonać swój największy hit – „Naucz mnie” w nowej aranżacji i nowym języku, bo drugą zwrotkę i refren można było usłyszeć po angielsku.
Polsko-gruziński duet wykonał również wspólnie piosenkę „Feel No Fear” oraz „One the road”, gdzie Sarsa gościnnie śpiewała po polsku.
Trzeci kolektyw – Natalia Nykiel i Golden Parazyth (Litwa) – był spełnieniem oczekiwań polskiej wokalistki, bo jak sama mówiła, chciała śpiewać z mężczyzną w duecie i jej się to udało. To, co zaprezentowali, to była czarna i jasna strona tego samego zbioru.
Olśniewająca Nykiel swój występ zaczęła od „błędu”, ponieważ zaśpiewała piosenkę ze swojego najnowszego singla pt.”Error”. Ten „błąd” można było jej wybaczyć, bo wykonała go profesjonalnie, a do tego miała przyciągający wzrok neonowy makijaż.
Po swoim wstępie Natalia Nykiel zniknęła na chwilę ze sceny, by mogli się zaprezentować Golden Parazyth. Gdy wróciła na scenę wszystko okazało się jasne. Natalia, jak każda prawdziwa kobieta, do swojego kolejnego utworu musiała się przebrać, by sprawdzić czy chłopaki z Liwy są „dużymi chłopcami”.
Wspólne wykonanie utworu „Bądź duży” potwierdziło, że panowie z Golden Parazythco zdecydowanie są „dużymi chłopcami” i niezwykle utalentowanymi.
„Miłość” na scenie
Po energicznych wystąpieniach przyszedł czas na „ciszę przed burzą”, bo na scenie zaprezentował się Skubas i Jono McCleery z Wielkiej Brytanii.
– Pierwszy raz muzykę Jono usłyszałem 1,5 roku temu w internecie i zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia – mówił Skubas o swoim partnerze z kolektywu.
– Kilka miesięcy później zadzwonili do mnie i zaproponowali mi zagranie z nim wspólnego koncertu. Jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało – dodawał.
Tę „miłość” było widać na scenie, bo panowie nie tylko razem zaśpiewali, ale również wspólnie grali na gitarach liryczne ballady.
Następnie po ich wstępie pojawił się Piotr Rogucki, który zagrał koncert w charakterystycznym dla siebie „transie”.
Po jego występie nastąpił czas oczekiwania na gwiazdę piątkowego wieczoru – Within Temptation. Nim jednak holenderski zespół pojawił się na scenie, to najpierw należało ją odpowiednio przygotować wnosząc na nią odpowiedni sprzęty i podwyższenia.
Moment wyczekiwania, choć nieco długi, był warty swojej ceny, bo gdy rozbrzmiały pierwsze rockowe akordy, tłum oszalał.
Sharon, wokalistka zespołu, zachwyciła publiczność nie tylko swoim wspaniałym głosem, ale również świetną stylizacją, bo jak na rockową królową przystało, miała na sobie czarne długie glany oraz oczywiście również czarną sukienkę z tiulu w czerwone róże.
Within Temptation wspólnie z Piotrem Roguckim wykonali utwór „Whole World is Watching”. Taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy, że gwiazda wieczoru gra z kimś w kolektywie. Ten wyjątek spowodowany jest zapewne tym, że Rogucki i WT wspólnie 3 lata temu nagrali piosenkę.
Sharon: Kocham Was
Holenderska legenda symfonicznego rocka podczas swojego koncertu zachwycała całkowicie mocnym brzmieniem i niespożytą energią. Zarówno Sharon jak i jej muzycy zarzucali włosami, kręcili głowami, skakali, biegali, jednym słowem na scenie ESK czuli się jak ryba w wodzie.
Fani już po pierwszych dźwiękach rozpoznawali utwory. Energia zespołu udzielała się również publiczności, która doskonale się bawiła, śpiewając razem z wokalistką swoje ulubione piosenki.
Podczas koncernu zachwycał nie tylko wspaniały głos Sharon i jej piękny strój, ale również jej charakter, ponieważ prawie po każdej piosence artystka dziękowała widzom, że są z nią i tak dobrze się bawią.
– Jesteście niesamowici. Kocham Was – mówiła ze sceny.
W trakcie koncertu, Sharon ubrała również do jednej piosenki czarną pelerynę, która przy jej energicznych ruchach powiewała niczym skrzydła demonicznego anioła.
Within Temptation zagrało dwie piosenki na bis, by ostatecznie pożegnać się z publicznością. Koncert skończył się przed 1:00 w nocy.
– Szacujemy, że koncercie bawiło się około 50 tys. osób, więcej niż rok temu [40 tys. – red.]. Tegoroczny koncert był bardzo zróżnicowany, co widać było wśród odbiorców. Na imprezę przyjechali ludzie z całej Polski i z zagranicy. Było bardzo gorąco, ale koncert wypadł bardzo dobrze – mówi Marcin Dziedzic, dyrektor Estrady Rzeszowskiej.
JOANNA GOŚCIŃSKA
redakcja@rzeszow-news.pl
Przeczytaj: Nowe osiedle w Rzeszowie – domy energooszczędne i inteligentne