Zdjęcie: Ewa Szyfner / Rzeszów News

Ma na koncie już „Niebieskie wyzwanie” i „Koronę Polski”, teraz przyszedł czas na „Diadem Polskich Gór”. Paweł Pabian swoje kolejne wyzwanie rozpocznie 1 września.

Pamiętacie Pawła Pabiana z Krasnego, tego pozytywnie zakręconego miłośnika gór? Tak, to on od dwóch lat rzuca sobie wyzwanie za wyzwaniem. W 2016 roku było to „Niebieskie wyzwanie”, gdzie 450 km pokonał w ciągu 164 godzin, a w 2017 roku „Korona Polski”, czyli pokonanie 28 szczytów w 110 godzin i 50 minut.

Żaden Polak jeszcze tego nie zrobił

Tym razem Paweł zdecydował się na „Diadem Polskich Gór”, które polega na zdobyciu 80 najwyższych szczytów pasm i masywów górskich w Polsce. Najwyższy ze szczytów to tatrzańskie Rysy (2499 m n.p.m.), a najniższy to Łysica w Górach Świętokrzyskich (612 m n.p.m.).

Cała trasa przechodzi przez: Beskidy Zachodnie,, Obniżenie Orawsko-Podhalańskie, Łańcuch Tatrzański, Beskidy Wschodnie, Sudety Zachodnie, Sudety Środkowe, Sudety Wschodnie, Podgórze Sudeckie oraz Wyżynę Kielecką.

Gdy Pawłowi uda się zdobyć wszystkie te szczyty otrzyma odznakę „Diament Polskich Gór”, którą przyznaje Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawczego. Regulamin mówi o tym, że „diamentowe szczyty” można zdobywać w dowolnym czasie, by otrzymać odznakę.

Paweł nie byłby sobą, gdy wyzwanie rozwlekał na miesiące, nie mówiąc już o latach. Dlatego „Diadem Polskich Gór” zamierza zdobyć maksymalnie w 20 dni, tradycyjnie w pojedynkę i bez wsparcia z zewnątrz.

– „Diadem Polskich Gór” nawiązuje do mikroregionów, promując te mniej znane szczyty w danych pasmach, a ja moimi wyprawami chcę zachęcać do zaglądania w te miejsca, które są mało popularne. Poza tym, a może najważniejsze – jeszcze żaden Polak oficjalnie tego nie zrobił podczas jednej wyprawy. To dla mnie ogromna motywacja – mówi Paweł Pabian.

Jaki jest plan?

Miłośnik gór zakłada, że „Diadem…” uda mu się zdobyć w około 500 godzin, używając do tego samochodu i własnych nóg. Według planu, Paweł zamierza pokonać około 600-700 km pieszo, 35-40 km podejść w pionie i do 5 tysięcy km samochodem.

– W tej wyprawie boję się o dwie rzeczy: brak wytrzymałości za kierownicą i brak uważności, bo sen, podobnie jak w poprzednich wyprawach, będę miał ograniczony. Ale pocieszam się tym, że w ub. r. byłem ogromnie skoncentrowany podczas jazdy samochodem, pomimo zmęczenia – mówi Paweł Pabian.

– Druga rzecz to pogoda i warunki atmosferyczne w Tatrach. Oby deszczu było jak najmniej, a najlepiej wcale – dodaje.

Podczas pierwszej wyprawy Pawła na „Niebieskim szlaku” złapała go dość mocna ulewa, która zasiała w miłośniku gór na chwilę sens podjętego wyzwania.

Paweł, poza samochodem, będzie tradycyjnie wyposażony w plecak biegowy, kijki, dwa bidony z piciem w zależności od szczytu, „paliwo energetyczne” w postaci m.in. batonów, w coś od deszczu i wiatru. – Nie zabraknie też mocnych nóg i głowy – żartuje Paweł.

„To” płynie w jego krwi

Mocne nogi, charakter oraz kondycję Pabian kształtuje podczas biegania. W przeciągu tygodnia pokonuje około 100 km. Co na to wszystko żona Pawła – Basia? – Góry to pasja zarówno Pawła, jak i moja. To one nas połączyły. Paweł kocha wyzwania, nie mogę mu tego zabronić, bo „to” płynie w jego krwi – mówi Barbara Pabian. 

– Mimo, że są to trudne wyzwania, wszystko razem omawiamy. Na samym początku nie zgodziłam się na „Diadem Gór Polski”, po dłuższych rozmowach przekonał mnie. Oczywiście, wiem, z czym wszystkim się to wiąże. Boję się tego, co w drodze i w lesie w górach. Na szczęście Paweł dość rozważnie się przygotowuje, ma wszystko poukładane. Najbardziej jednak boli nas długa rozłąka – dodaje.

Paweł zdobywanie „Diamentu…” rozpocznie 1 września bladym świtem. Wyzwanie zamierza kończyć maksymalnie po 20 dniach.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama