– Kto steruje światłami w Rzeszowie? – pyta w liście do Rzeszów News nasz Czytelnik pan Kamil. To kolejny kierowca, który uważa, że przestawienie działania sygnalizacji świetlnych na rzeszowskich skrzyżowaniach nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
„Wyjeżdżając od Lublina „zaliczyłem” każde skrzyżowanie z czerwonym światłem. Pierwsze za zjazdem z S19 przy skręcie na Załęże, drugie – przy stacji paliw Watkem (ul. Rzecha), trzecie – na ulicy Lubelskiej przy skręcie w al. Wyzwolenia, czwarte – w al. Wyzwolenia na ul. Okulickiego, piąte – na ul. Okulickiego na skrzyżowaniu przy Kauflandzie z ul. Broniewskiego, szóste – na rondzie na ul. Krakowskiej, siódme – przy hipermarkecie B1 przy ul. Wyspiańskiego” – napisał w liście do naszej redakcji pan Kamil.
„Na tej trasie spotkałem 9 dziewięć aut. Hamowanie z 70 km/h do zera, by ruszyć za 5 sekund. Ktoś odda mi za paliwo i klocki hamulcowe? Nie wspomnę o koleinach, które się tworzą pod masą aut ciężarowych – cała ta trasa przeznaczona dla tranzytu” – dodaje nasz Czytelnik.
„All red” na wniosek Ferenca
To nie pierwszy raz, gdy kierowcy narzekają na wprowadzony w kwietniu br. nowy system działania sygnalizacji świetlnej na rzeszowskich skrzyżowaniach. Drogowcy nazwali go „All red”, który obowiązuje także dla pieszych.
Na skrzyżowaniach przez całą noc świeci się czerwone światło, światła pulsujące zostały wyłączone całkowicie. Na każdych wlotach danego skrzyżowania świeci się czerwone światło. Jeżeli kierowca podjeżdża do skrzyżowania automatycznie włącza się zielone. Po zjeździe ze skrzyżowania, gdy nie ma innych użytkowników dróg, ponownie włącza się czerwone światło.
„All red” wprowadzono na wniosek prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, który uznał, że na wielu skrzyżowaniach kierowcy w nocy niepotrzebnie stoją na skrzyżowaniach, gdy nie ma większego ruchu.
Miejski Zarząd Dróg w Rzeszowie twierdzi, że „All red” ma dyscyplinować kierowców do bezpiecznej jazdy przez skrzyżowania i nieprzekraczania prędkości, co w godzinach nocnych w Rzeszowie jest nagminne.
– Ten system poprawił bezpieczeństwo na skrzyżowaniach – nie ma w nocy wypadków, czy kolizji. Każdy może bezpiecznie opuścić skrzyżowanie. Kierowcy muszą jednak jeździć z dopuszczalną prędkością – mówił nam w maju Krzysztof Łakota z MZD w Rzeszowie.
„To najgłupszy pomysł”
Kierowcy uważają, że drogowcy przekombinowali.
„Jadę al. Armii Krajowej na skrzyżowaniu z ul. Krzyżanowskiego z przepisową prędkością – czerwone, dojeżdżam bliżej – zielone, przyspieszam i nagle czerwone. Wybór? Ostre hamowanie i utrata przyczepności. Efekt? Wypadek, albo złamanie przepisów i jazda na czerwonym. Żeby ogarnąć te durne światła musiałbym jeździć max. 30 km/h – wszędzie” – twierdzi inny nasz Czytelnik.
„Rzeszów to małe miasto i po północy zamiera. Nie widzę żadnego sensu majstrowania przy sygnalizacji. Żółte pulsujące sprawdza się doskonale – zawsze się zdejmuje nogę z gazu” – dodaje inny kierowca.
„Mieszkam w Rzeszowie od 5 lat. Te światła wg mnie są najgłupszym pomysłem, jaki do tej pory widziałem odnośnie ruchu ulicznego. Konkurować z tym mogły tylko zapadnie zamiast progów zwalniających. Jadąc nawet z przepisową prędkością trzeba zwolnić do 20 km/h” – twierdzi internauta „Fobos”.
„All red” uczy kultury jazdy
Ale są też i tacy, którzy chwalą system „All red”. „Uczy kultury jazdy, bo jeśli widzę zielone światło to przyspieszam, zwiększając znacznie prędkość i przez to zmienia się na czerwone, zmuszając mnie do zwolnienia prędkości i automatycznie zapala się zielone” – uważa internauta „Stone”.
„Bezpieczeństwo priorytetowo. Cywilizowane kraje Europy mają takie rozwiązania i ludzie to rozumieją . Dodatkowo wszyscy czują się bezpieczniej” – dodaje Daniel.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl