Politycy PiS znaleźli winnego blokowania budowy w Rzeszowie Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki.  – To prezydent Tadeusz Ferenc – mówią działacze. W rzeczywistości inwestycję wstrzymuje Ministerstwo Sportu, którym kieruje człowiek PiS. Nawet władze Resovii to przyznają.

W poniedziałek trójka rzeszowskich polityków PiS poseł Wojciech Buczak oraz radni miejscy Marcin Fijołek i Robert Kultys przez kilkanaście minut krytykowali ratusz, a głównie prezydenta Tadeusza Ferenca, że nie chce się on zaangażować w budowę Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki w miejscu obecnego stadionu Resovii przy ul. Wyspiańskiego.

Klub ma ambitny plan. Pisaliśmy o nim wiele razy. W pierwszym etapie zaplanowano przebudowę stadionu Resovii. Miałaby powstać kryta bieżnia o długości 330 m, bieżnia przedstartowa oraz bursa dla 90 młodych sportowców. Sama trybuna główna miałaby pomieścić 4 tys. osób.

Powstałoby też zaplecze socjalne z 9 szatniami, po 110 m kw. każda. Do tego pełne zaplecze trenerskie, gabinety lekarskie i do badań antydopingowych.

W kolejnych etapach inwestycji zaplanowano budowę hali sportowej o wymiarach 50×60 m, dwóch krótkich trybun na wirażach bieżni (docelowo 16 tys. miejsc siedzących ), parking dwukondygnacyjny na 400 miejsc postojowych z piłkarskim boiskiem trawiastym na dachu parkingu.

Nowoczesny obiekt lekkoatletyczny na Podkarpaciu jest bardzo potrzebny. Jedyny taki stadion w regionie to właśnie stadion Resovii, który jest w fatalnym stanie technicznym. Zawodnicy przebierają się w autobusach, albo krzakach. Obraz nędzy i rozpaczy dopełnia fakt, że nie ma nawet poczciwych toalet, tylko toi-toie.

PiS: centrum stoi w miejscu

Inwestycja szacowana jest na 32 mln zł. Resovia już w ubiegłym roku dostała obietnicę z Ministerstwa Sportu, że otrzyma połowę pieniędzy, pod warunkiem, że drugą część zdobędzie na własną rękę.

Klub przekonał do tego rzeszowskich radnych i radnych sejmiku podkarpackiego. Jedni i drudzy podjęli uchwały, że oba samorządy dołożą po 8 mln zł. Teoretycznie pieniądze są.

Ale kłopot z rozpoczęciem inwestycji polega na tym, że pieniądze są, ale tylko wirtualnie. Ministerstwo Sportu nie chce z Resovią podpisać umowy przekazania 16-milionowej dotacji dotacji, uchwały rzeszowskich i wojewódzkich radnych są tylko intencyjne. Pieniędzy w budżetach tak naprawdę nie ma.

Politycy PiS uważają, że to wina ratusza, że budowa Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki stanęła w miejscu.

– To projekt bardzo ciekawy, innowacyjny, ładnie architektonicznie, ale przede wszystkim funkcjonalny, nowoczesny, dobrze służący lekkoatletom. Stadion klubu z ponad 100-letnimi tradycjami jest w opłakanym stanie – mówił w poniedziałek poseł PiS Wojciech Buczak, jeszcze rok temu wicemarszałek podkarpacki.

– Mija czas, w tej sprawie niewiele się dzieje. Oczekujemy, że władze Rzeszowa wykażą się aktywnością i wspólnie przystąpimy do realizacji tej inwestycji. To niepowtarzalna szansa i okazja, żeby w Rzeszowie stworzyć bardzo dobre obiekty służące sportom lekkoatletycznym. W przyszłości moglibyśmy się szczycić, że sportowcy z tego terenu osiągają bardzo dobre wyniki, również na olimpiadach- ciągnął Buczak.

Łatwo i prosto rządzić się nie da

Ratuszowi i prezydentowi dostało się też od radnych Marcina Fijołka i Roberta Kultysa.

– Należy wywierać presję na władzach Rzeszowa, żeby ta inwestycja doszła do skutku – mówił ten pierwszy. Kultys dodał z kolei, że ratusz nie tylko powinien się dołożyć do inwestycji, ale także pełnić rolę koordynatora wszystkich prac, aby Centrum mogło powstać.

– Ten obiekt ma znaczenie ponadmiejskie – stwierdził Robert Kultys.

Przekaz polityków PiS jest taki: pieniądze na budowę Centrum są, ministerstwo chce je dać, samorząd podkarpacki także. – Czego więcej można chcieć? – pytał retorycznie Marcin Fijołek.

A Wojciech Buczak zarzucał Tadeuszowi Ferencowi, że jego rzekomy opór to wynik „niechęci podejmowania się trudnych zadań i brania sobie na głowę kłopotów”.

– Ale nie na tym polega rządzenie, żeby było łatwo i prosto. Jakiś wysiłek trzeba podjąć – pouczał Ferenca poseł Buczak, którego PiS ma wystawić w najbliższych wyborach na prezydenta Rzeszowa.

Kto ma mocniejsze plecy?

Politycy PiS zarzucają Tadeuszowi Ferencowi, że wsparcia udzielił dla budowy drugiego Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki, który z kolei chce wybudować Uniwersytet Rzeszowski przy ul. Kwiatkowskiego.

Ten projekt ma podobną wartość, jak Centrum klubu Resovia i też znalazł się na ministerialnej liście, z której byłyby dofinansowane jeszcze w tym roku inwestycje lekkoatletyczne. Do uniwersyteckiego Centrum ratusz by się już nie dokładał.

– Te dwie inwestycje nie są sprzeczne. To dziwna deklaracja miasta, że jest zwolennikiem inwestycji, do której nic nie dopłaca. Centrum Resovii służyłoby nie tylko studentom, ale młodzieży z całego województwa – mówił Robert Kultys.

I w tym jest właśnie pies pogrzebany. Ministerstwo Sportu prawdopodobnie nie ma pieniędzy na to, żeby dać na dwa identyczne projekty. Centrum UR ma lepsze „polityczne plecy” w Warszawie. Wiceministrem nauki jest prof. Aleksander Bobko, były rektor UR.

– Od strony formalnej nie ma żadnych przeszkód, żeby Ministerstwo Sportu podpisało z nami umowę o przekazanie dotacji. Wszystko zależy od dobrej woli ministra. Najważniejsze, żeby inwestycję rozpocząć w tym roku – potwierdza Aleksander Bentkowski, prezes Resovii.

Ratusz: lobbujemy w Warszawie

Resort co chwilę wynajduje powody, które odwlekają podpisanie umowy o dofinansowanie. Najpierw dopatrywał się błędów, w jaki sposób samorząd wojewódzki podjął uchwałę w sprawie przekazania 8 mln zł dotacji. Gdy to naprawiono, potem ministerstwo uznało, że lepiej byłoby, gdyby inwestycję na barki, jako główny wnioskodawca, wziął ratusz, a nie Resovia.

Władze Rzeszowa na taki wariant się nie zgodziły, bo miasto nie jest właścicielem terenów przy ul. Wyspiańskiego.

– Nie możemy być wnioskodawcą, skoro nie jesteśmy właścicielami działek. Chcemy, żeby powstały dwa obiekty: Resovii i UR. Lobbujemy w Warszawie, żeby Centrum klubu powstało. Sam byłem wiele razy w tej sprawie w ministerstwie – przekonuje Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa.

Ratusz zapewnia, że swoje obiecane 8 mln zł dołoży. Warunek jest taki, że ministerstwo musi dać obiecane 16 mln zł. – Ministerstwo prawdopodobnie nie ma pieniędzy i szuka pretekstów, by utrącić naszą inwestycję – obawia się Aleksander Bentkowski.

(jg, ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama