Projekt „Kultura Na Widoku” zainaugurował w sobotę w Rzeszowie. Jakie mamy pojęcie o legalności internetowych źródeł?
Przy ratuszu na Rynku stoją regały, które wyglądają jak płyty. Nadrukowane są na nich okładki filmów, książek czy albumów muzycznych, które można pobrać na telefon lub komputer po wcześniejszym zeskanowaniu kodu QR lub wpisaniu adresu w przeglądarkę.
W bibliotece multimedialnej, która na Rynku będzie stała do 11 października, dostępnych jest ponad 900 utworów cyfrowych. Celem projektu „Kultura Na Widoku” jest ograniczenie piractwa w sieci.
Czy paradoksalnie taka inicjatywa nie zachęca internautów do ściągania ulubionych książek lub filmów z niewiadomych źródeł, byle były za darmo?
– Staramy się przekonać społeczeństwo, że źródła legalne są dostępne i wcale nie trzeba ich daleko szukać. Druga rzecz – portale pirackie pobierają opłatę za ulubioną muzykę, książkę, a szczególnie film. I okazuje się, że po kilku sekundach zrywa się sygnał i następuje przerwa techniczna. Tak naprawdę nie ma tam treści. Płacimy za coś, czego dystrybutor piracki nie udostępnił – przekonuje Marzena Mikosz, koordynator kampanii społecznej „Kultura Na Widoku”.
Ściągam nielegalnie – kradnę
– Jeśli ktoś lubi książki Katarzyny Bondy, a ściąga je nielegalnie to wpływa na to, że ta pisarka nie dostaje pieniędzy za swoją pracę. A napisanie książki to co najmniej kilka miesięcy pracy. Ściągnięcie pliku trwa kilka sekund, ale powoduje, że pisanie książek traci jakikolwiek sens. To po prostu zwykła kradzież – dodała Marzena Mikosz.
Internetowe piractwo wcale jest nie anonimowe. W sieci zostawiamy numer IP swojego komputer, co umożliwia szybkie zidentyfikowanie użytkownika.
Nie zawsze jednak to, co w sieci darmowe, jest nielegalne. Istnieje mnóstwo źródeł, w których odnajdziemy w pełni legalne dzieła sztuki nieodpłatnie, bądź też za symboliczną opłatę. W wielu przypadkach jej uiszczenie powoduje jedynie usunięcie uciążliwych reklam, bądź też zwiększa dzienny limit możliwych do odtworzenia utworów.
Warto zwrócić uwagę na strony, które proponują darmowy dostęp do kultury. Filmy za darmo można ściągać w serwisach typu archiwum TVP, kinoplex.pl, ninateka.pl. Darmową muzykę oferują natomiast choćby Deezer czy Spotify.
Artysta też człowiek i jeść musi
Sztuka służy przede wszystkim przyjemności. W kontakcie z obrazem lub po przeczytaniu trudnej książki, nawet jeśli odczuwamy zmęczenie, to jest ono przyjemne. W kontakcie ze sztuką męczy się umysł, tak jak mięśnie podczas uprawiania sportu. Dlaczego więc wydaje nam się, że kultura powinna być darmowa? Nie muszę płacić, jeśli chcę pobiegać, więc jeśli chcę obejrzeć film, to też nie powinnam za to płacić?
– Jeżeli chcemy obejrzeć film dla przyjemności to pamiętajmy o tych, którzy go stworzyli. To nie jest aktor, reżyser, ale też osoby na zapleczu całej produkcji, operatorzy kamer, montażyści, itd. Oni podobnie jak my, muszą zapłacić rachunki, spłacić kredyty, kupić dzieciakom podręczniki do szkoły. To są zwykli ludzie, którzy muszą coś zjeść, żeby mieć siłę na stworzenie kolejnego dzieła – mówi Marzena Mikosz.
Wciąż pokutuje przeświadczenie, że sporządzenie projektu strony www przez grafika warte jest piwa lub dwóch. Natomiast, jeśli chodzi o poetów, to aby tomik został przeczytany, poeta musi czytelnikowi dopłacić za zaangażowanie, czyli postawić piwo. Powiedzenie: „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” zdaje się potwierdzać słowa lokalnej artystki, która zajmuje się bardzo niszową dziedziną sztuki – poezją.
– Z jednej strony komuna nauczyła ludzi brać kulturę za darmo i nie tylko kulturę, a z drugiej strony, młody polski kapitalizm oferuje społeczeństwu kulturę i „kulturę” za pieniądze sponsorów, czyli znów gratis dla widza, słuchacza, itd. W ten sposób, jako odbiorcy, nigdy nie docenimy wartości kultury. Może potrafilibyśmy docenić kulturę i sztukę, jeśli sami włożylibyśmy w to swój wysiłek? W postaci bezpośredniej pracy lub własnego pieniądza – mówi Krystyna Lenkowska, rzeszowska poetka.
Praca = wynagrodzenie
Część osób, które przychodzą na Rynek zobaczyć bibliotekę multimedialną „Kultura Na Widoku”, ma podobne zdanie na temat piractwa internetowego, jak organizatorzy projektu.
– Jako artysta nie chciałbym pracować za darmo. Są metody, które leżą gdzieś po środku, np. udostępnianie dzieł za cenę reklam – mówi 24-letni Karol z Rzeszowa.
– Jeśli dzieła są udostępniane piracko, to wiadomo, tracą na tym artyści. Są drobne wyjątki, np. muzycy zarabiają na koncertach – uważa 32-letni Łukasz. – Za każdą pracę należy się wynagrodzenie – dodaje 30-letnia Agnieszka.
SABINA LEWICKA
redakcja@rzeszow-news.pl