Fot. Ewa Szyfner / Rzeszów News. Magdalena Mach wręcza kwiaty Tomaszowi Stańce podczas premiery nowego hejnału dla Rzeszowa

– Bardzo szybko przechodził w bliski kontakt i co chwilę ilustrował to, co mówi grą na trąbce – tak wspomina Tomasza Stańkę Magdalena Mach, dziennikarka rzeszowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. To z jej inspiracji, Stańko napisał dla Rzeszowa nowy hymn „Na cztery strony świata”. 

Rzeszowianin oraz światowej sławy jazzman i trębacz Tomasz Stańko w niedzielę rano zmarł w warszawskim szpitalu onkologicznym na Ursynowie. Stańko miał 76 lat. Kiedy w marcu 2015 roku Tomaszowi Stańce wręczano tytuł Honorowego Obywatele Miasta Rzeszowa jedną z osób na widowni była dziennikarka rzeszowskiego wydania „Gazety Wyborczej” – Magdalena Mach.

Te zaszczytne tytuły wręcza się podczas urodzin miasta, które rozpoczynają się zawsze od odegrania hejnału Rzeszowa. Tak też było i w 2015 roku. Gdy do uszu Mach dotarł najpierw stary hejnał, a potem muzyka Tomasza Stańki, wiedziała, że wybitny jazzman musi napisać nowy hejnał dla naszego miasta.

Z tą myślą podbiegła najpierw do Stańki, a gdy ten się zgodził na napisanie nowego hejnału, od razu zapytała o wcielenie tego pomysłu w życie Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa. „Możemy to zrobić” – odparł Ferenc. 

I tak 17 stycznia 2016 roku podczas uroczystości 662. rocznicy lokacji Rzeszowa pierwszy raz usłyszeliśmy nowy hejnał stolicy Podkarpacia. Tym sposobem Rzeszów stał się jedynym miastem na świecie, gdzie Stańkę można do dziś dnia codziennie słuchać.

Utwór odtwarzany jest z głośnika ratuszowego siedmiokrotnie w ciągu doby – od 6:00 do 24:00 co trzy godziny. Hejnał trwa 2,5 minuty.

 

Gdy dowiedziałam się, że Tomasz Stańko zmarł w niedzielę, zadzwoniłam do Magdaleny Mach. Odebrała, choć jest na urlopie. Wiedziała, co się stało.

Joanna Gościńska: Tomasz Stańko nie żyje. Jak zareagowałaś?

Magdalena Mach: – Jestem w szoku do tej pory, tym bardziej, że jego śmierć zbiegła się z sobotnią śmiercią Kory. To niesamowita sprawa. Nie spodziewałam się tego. Wiem, że Tomasz Stańko miał już słuszny wiek, ale on się świetnie trzymał. Był pełen energii. W Stanach Zjednoczonych miał cały czas jakieś koncerty. Stańko zawsze powtarzał, że niczego nie planuje. On przyjmował to, co przynosiło mu życie. Zawsze mówił, że życie traktuje jak improwizację, jak w jazzie. Żył po prostu, jak grał.

Miałaś okazję rozmawiać z Tomaszem Stańko nieco dłużej, bo udzielił Ci wywiadu. Jak wspominasz tamte chwile?

– Był bardzo ciepłą, miłą i sympatyczną osobą. Podczas rozmowy kompletnie nie dało się wyczuć dużego dystansu między nim, a rozmówcą. Bardzo szybko przechodził w bliski kontakt i co chwilę ilustrował to, co mówi grą na trąbce. Miał ją przy sobie, bo akurat przygotowywał się do koncertu. To było niesamowite. To była forma prywatnego performancu.

Zaproponowałaś mu, aby napisał hejnał dla Rzeszowa. Jak on wtedy zareagował?

– Bardzo się ucieszył i powiedział, że oczywiście, tylko trzeba to oficjalnie ustalić. On się bardzo stresował tym hejnałem, tym jak będzie przyjęty w Rzeszowie. Podpytywał mnie, czy mi się podoba, czy ten taki jazzowy zawijas, który tam umieścił, jest oryginalny, czy da się wyczuć, że to jest hejnał Stańki, że to jego muzyka. Oczywiście, pochwaliłam i powiedziałam, że da się wyczuć. Był bardzo ucieszony.

Pamiętam, jak przy oficjalnej prezentacji hejnału radni PiS krytykowali hejnał mówiąc, że jest dziwny. On śmiał się wtedy, zażartował i stwierdził: „To dobrze, bo on jest w sumie taki frywolny”.

Wielka postać związana z Rzeszowem odeszła. Miasto powinno go w jakiś sposób upamiętnić?

– Stańko dał Rzeszowowi najpiękniejszą formę upamiętnienia – swoją muzykę. Będzie przez nią żył w Rzeszowie i to chyba najpiękniejsze, co mógł dać. Żadne pomniki, czy place nie są potrzebne. Może jedynie warto pomyśleć o jakieś tablicy informacyjnej w Rynku, że muzyka, która wybrzmiewa z ratusza, to hejnał Tomasza Stańki.

 

Rozmawiała: JOANNA GOŚCIŃSKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama