Zdjęcie: Pixabay

W dokumentach ośrodka pomocy społecznej w Rzeszowie nie ma śladu po tym, że półrocznym Maksymilianem i 2-letnią Leną opiekował się 40-letni Grzegorz B., podejrzany o zabójstwo chłopca i znęcanie się nad dziewczynką.

Takie są wyniki tzw. kontroli doraźnej, którą przeprowadził Podkarpacki Urząd Wojewódzki w Rzeszowie, który analizował pracę Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rzeszowie. To właśnie na wniosek MOPS-u rodzicom 6-miesięcznego Maksymiliana i 2-letniej Leny pół roku temu założono Niebieską Kartę. To bardzo ważny dokument, w którym policjanci zapisują wszelkie informacje na temat występowania przemocy w rodzinie objętej kartą.

Był monitoring

Z analizy materiałów, które MOPS dostarczył Wydziałowi Polityki Społecznej Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego, wynika, że ośrodek monitorował sytuację w rodzinie B., gdzie 28 lipca br. doszło do tragedii. Chodzi o śmierć półrocznego Maksa, który zmarł w szpitalu na następny dzień. Do szpitala trafiła również Lena. Na szczęście obrażenia dziewczynki nie były na tyle groźne, że zagrażały jej życiu.

Lena od 3 sierpnia przebywa w rodzinie zastępczej i będzie w niej do czasu podjęcia decyzji przez sąd, kto ostatecznie ma się opiekować dziewczynką.

O zabójstwo Maksa i znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad Leną podejrzany jest 40-letni Grzegorz B., były pracodawca ojca dzieci – 26-letniego Ryszarda B.

1 sierpnia Grzegorz B. został aresztowany na trzy miesiące, ale już podczas posiedzenia sądu nie przyznał się do winy, mimo, że w prokuraturze w trakcie składania wyjaśnień opowiadał, że Lenę maltretował od ok. 1,5 roku a śmierć chłopca była nieszczęśliwym wypadkiem, czemu potem zaprzeczyły wyniki sekcji zwłok.

W całej tej tragedii szokuje też to, jak to możliwe, że rodzice Maksa i Leny nic nie wiedzieli o tym, że dziewczynka jest regularnie maltretowana przez Grzegorza B., który opiekował się dziećmi podczas nieobecności rodziców.

Sekret Kariny B.

Wyniki kontroli przeprowadzonej przez Podkarpacki Urząd Wojewódzki może nie wszystko wyjaśniają, ale wskazują na dziwne relacje matki dzieci 23-letniej Kariny B. z Grzegorzem B. W tym miejscu należy przypomnieć, że mąż 23-latki na kilka tygodni przed tragedią wyprowadził się z mieszkania przy ul. Widokowej na os. Projektant.

Ryszard B. twierdzi, że nic nie wiedział o tym, że jego dziećmi opiekował się też Grzegorz B. Nie wiedzieli o tym także pracownicy MOPS-u, którzy regularnie odwiedzali rodzinę, gdy została jej założona Niebieska Karta i ustanowiony kurator sądowy. Nie wiedział o tym również policyjny dzielnicowy, który sprawdzał, co się dzieje w rodzinie.

To oznacza, że Karina B. przed swoim mężem, pracownikami opieki społecznej i policją ukrywała, że dziećmi od czasu do czasu opiekuje się tzw. osoba trzecia, którą był w tym przypadku Grzegorz B.

Dla prokuratury może mieć to ogromne znaczenie, jaka ostatecznie będzie rola procesowa 23-latki w całym postępowania karnym. Kobieta dostała najpierw zarzuty zabójstwa Maksa, potem prokuratura z tego się wycofała, w tej chwili Karina B. jest świadkiem, podobnie zresztą, jak jej mąż.

O tym, że w rodzinie jest tzw. osoba trzecia wyjawiła sama kobieta, gdy w trakcie przesłuchania prokuratorzy stawiali jej zarzut zabójstwa. To dopiero po wyjaśnieniach Kariny B. policjanci zatrzymali na następny dzień w sobotę Grzegorza B. i plan śledczych całkowicie został wywrócony do góry nogami.

– Grzegorz B. sprawiał wrażenie spokojnego, ale jest bardzo przebiegły. Inteligentny specjalnie nie jest, ale to też nie jest taki typowy głupek – wspomina jeden ze śledczych, zaangażowanych w rozwikłanie przyczyn rodzinnego dramatu.

Ojciec Maksa: Żona nie mówiła

Mąż Kariny B. twierdzi, że nic nie wiedział o wizytach Grzegorza B. w mieszkaniu.

„Miałem do niego pełne zaufanie. Ufałem mu jak bratu. Jak byłem młody, szukałem dorywczej pracy na wakacje. Tam go poznałem. Zacząłem tam pracować na stałe. Podobno od półtora roku przebywał u nas w domu, ale żona nic o tych wizytach nie mówiła” – stwierdził w niedawnym wywiadzie Ryszard B. w programie „Uwaga” w TVN.

Automatycznie pojawiają się pytania, czy Karina B. miała romans z Grzegorzem B., który prowadził zakład stolarski. To w nim pracował Ryszard B. Dziennikarze „Uwagi”, powołując się na krótką rozmowę z matką Maksa, twierdzą, że kobieta była kochanką Grzegorza B. od około dwóch lat.

Czy Karina B. w tej sytuacji udawała, że nie widzi, jak mężczyzna znęca się nad jej córką? – Nie. On to robił tak, żeby matka niczego nie widziała, on nie zostawiał śladów. Poza tym, Karina B. to typ osoby, którą łatwo manipulować. Wiele rzeczy można było jej wmówić – uważają nasi rozmówcy związani ze śledztwem.

Choć Karina B. obecnie ma status świadka, to w protokole z przesłuchania zaznaczono, że kwestia postawienia jej zarzutów w niedalekiej przyszłości, nie jest wykluczona. Ryszard B. zapowiedział, że będzie się starał o opiekę nad Leną.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama