Zdjęcie: Tomasz Modras / Rzeszów News

Zgodnie z zapowiedziami, 2,5-letnia Lena, nad którą od 1,5 roku miał się znęcać znajomy rodziców, została przewieziona do rodziny zastępczej w Rzeszowie.

– Dziewczynkę w czwartek przewieziono ze szpitala do zawodowej rodziny zastępczej, która jednocześnie pełni funkcję pogotowia opiekuńczego. Lekarze zdecydowali wcześniej, że stan zdrowia Leny jest już na tyle dobry, że nie wymaga ona pomocy szpitalnej – mówi Rzeszów News Irena Marszałek, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rzeszowie.

Rodzina zastępcza jest nadzorowana przez koordynatorów z zespołu ds. organizacji pieczy zastępczej MOPS. Tymczasowi opiekunowie Leny zostali poinformowani przez lekarzy o tym, w jaki sposób należy się opiekować dziewczynką. W rodzinie zastępczej była już także pielęgniarka.

– Nasz koordynator jest w stałym kontakcie z nowymi opiekunami Leny. Monitorują, czy rodzina zastępcza właściwie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Rodzina i dziewczynka mają również zapewnione wsparcie psychologa – dodaje Irena Marszałek.

Rodzice złożą zażalenie?

2,5-letnia Lena była – jak twierdzi rzeszowska prokuratura – od ok. 1,5 roku maltretowana przez 40-letniego Grzegorza B., znajomego biologicznych rodziców dziewczynki. Mężczyzna jest podejrzany o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad Leną i zabójstwo półrocznego Maksymiliana, brata dziewczynki.

Postanowienie o tymczasowym umieszczeniu Leny w rodzinie zastępczej 31 lipca br. wydał Sąd Rejonowy w Rzeszowie. Dziewczynka ma być w tej rodzinie do czasu wydania tzw. zarządzeń opiekuńczych w oddzielnym postępowaniu prowadzonym przez ten sam sąd.  

Decyzja o umieszczeniu Leny w rodzinie zastępczej jest nieprawomocna. Rodzice mogą się od tego postanowienia odwołać.

– Nasze postanowienie matka dziewczynki odebrała 3 sierpnia. Ojciec dotychczas tego nie zrobił. Oboje muszą się zapoznać z naszym postanowieniem. Od momentu odebrania decyzji biegnie siedmiodniowy termin na złożenie przez rodziców zażalenia – wyjaśnia nam sędzia Wojciech Dudek, wiceprzewodniczący Wydziału Rodzinnego i Nieletnich w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie.

– Jeżeli ojciec nie odbierze teraz postanowienia, to wyślemy mu je ponownie i znów będzie obowiązywał siedmiodniowy termin. Po 14 dniach uznamy, że postanowienie zostało skutecznie doręczone – dodaje sędzia Dudek.

Co nie daje spokoju?

Dopiero wtedy będzie mogło ruszyć postępowanie dotyczące zarządzenia opiekuńczego, czyli wydania decyzji, kto ma się docelowo opiekować Leną – czy nadal rodzice, czy rodzina zastępcza na stałe. Lena może też trafić do domu dziecka.

– W całej tej historii nie daje mi spokoju jedna rzecz. Dzieci wcześniej były szczepione, wielokrotnie badane przez lekarzy, którzy nigdy nie stwierdzili ani u Leny ani u chłopca obrażeń fizycznych. Lena otrzymała buciki ortopedyczne. Jak to się ma do tego, co mówił znajomy rodziców, że nad Leną znęcał się od 1,5 roku? Dlaczego wcześniej nie stwierdzono u niej żadnych obrażeń? – nie pojmuje Irena Marszałek.

MOPS rodziną, w której doszło do tragedii, interesuje się od lutego br. To wtedy był pierwszy sygnał, że 23-letnia Karina B., matka dzieci, nie radzi sobie z opieką nad półrocznym Maksem. Potem rodzinie została założona tzw. Niebieska Karta.

W kwietniu MOPS złożył doniesienie na policję z podejrzeniem, że nad Leną znęca się jej ojciec – 26-letni Ryszard B. Policja umorzyła sprawę. Z obecnych ustaleń śledczych wynika, że dziewczynka była maltretowana przez Grzegorza B., który opiekował się dziećmi podczas nieobecności rodziców.

Grzegorz B. podczas niedzielnego przesłuchania przyznał się do winy, we wtorek w sądzie już to odwołał, ale sąd aresztował mężczyznę na trzy miesiące. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.

Śmierć Maksa

Dramat rozegrał się tydzień temu w piątek w jednym z mieszkań na ulicy Widokowej na rzeszowskim osiedlu Projektant. Grzegorz B. po raz kolejny opiekował się Leną i Maksem podczas nieobecności matki. Tego dnia znów miał się znęcać nad dziewczynką, a płaczącego chłopca wyciągnął z łóżeczka. Mężczyzna twierdzi, że Maks wypadł mu z rąk, gdy odebrał telefon od Kariny B.

Gdy matka wróciła do mieszkania, Grzegorz B. nic jej nie powiedział o zdarzeniu. Wrócił do swojego domu, a niedługo później Karina B. zobaczyła, że jej syn jest cały siny i wezwała karetkę. Chłopiec miał poważne obrażenia głowy, w sobotę, niestety, zmarł w szpitalu przy ul. Lwowskiej.

Trafiła tam również Lena, która miała obrażenia, ale na szczęście niezagrażające życiu. Dziewczynka prawdopodobnie była przypalana papierosem przez Grzegorza B.

Policjanci zatrzymali rodziców dzieci, a w sobotę ich znajomego. Początkowo prokuratura postawiła matce zarzut zabójstwa Maksa, z którego się potem wycofała, a podejrzanym o zabójstwo chłopca stał się Grzegorz B., który odpowie też za znęcanie się nad Leną. Rodzice w tej sprawie mają status świadków.

Karina B. i Ryszard B. mają ograniczone prawa rodzicielskie. Od wielu tygodni nie mieszkali razem. Rodzina ma nadzór kuratora sądowego.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama