Betonowe płyty blokują mieszkańcom rzeszowskiego osiedla Staromieście dojazd do bloku przy ulicy Zabłocie 14. Właściciel działki nie dogadał się z mieszkańcami. Ci liczą na pomoc ratusza.
Mieszkańcy od kilku dni mają problem z wyjazdem z osiedla. Inwestorem bloku nr 14 przy ul. Zabłocie była firma deweloperska Wikana. Jak się okazało, jeszcze w ubiegłym roku Wikana sprzedała 5-arową działkę Wojciechowi Czarnemu. Czarny jest mężem Marty Niewczas, sześciokrotnej mistrzyni świata w karate tradycyjnym, byłej radnej Rzeszowa.
Droga dla mieszkańców jest bardzo ważna, bo to właśnie z niej korzystali, by dojechać do osiedla. Ci mieszkańcy, którzy nie mają parkingów podziemnych, wykorzystywali drogę także jako parking. Teraz nie mają ani swobodnego dojazdu, ani miejsc parkingowych, bo nowy właściciel działki zablokował drogę betonowymi płytami.
– Nie ma gdzie nawrócić. Aby wyjechać, trzeba wcisnąć wsteczny i tak jechać kilka metrów, bo ul. Trembeckiego, którą teraz wjeżdżamy, jest wąska. Tam też parkują samochody, co również utrudnia ruch – mówi jedna z mieszkanek bloku przy ul. Zabłocie 14.
Problem z dojazdem do osiedla mają również karetki pogotowia ratunkowego, wozy straży pożarnej, a nawet kurierzy, którzy mieszkańcom dostarczają codzienne przesyłki i paczki.
– Obecny właściciel zaproponował za użytkowanie drogi około 40 zł za miesiąc od każdego mieszkańca. Nie zgodziliśmy się, bo to nie fair, że zabrano nam jedyną swobodną drogę dojazdu do bloku. Jest teraz mniej bezpiecznie, a do tego spada wartość naszych mieszkań. Kto kupi mieszkanie bez dobrego dojazdu? – zastanawia się kolejny mieszkaniec.
Wojciech Czarny od mieszkańców zażądał miesięcznego czynszu w wysokości 5500 zł.
Mieszkańcy: Prezydencie, pomóż!
Mieszkańcy są też wściekli na dewelopera, który, jak twierdzą, wystawił działkę na sprzedaż, nie informując o tym wspólnoty mieszkaniowej. – Gdybyśmy wiedzieli, że działka jest na sprzedaż, to zrobilibyśmy zrzutkę, aby ją odkupić – twierdzi jedna z mieszkanek.
Mieszkańcy chcą, aby pomógł im rzeszowski ratusz. Z Tadeuszem Ferencem, prezydentem Rzeszowa, umówili się na spotkanie w połowie stycznia. – Liczymy, że prezydent pomoże. Zostaliśmy bez dojazdu do bloku i nikt z tym nic nie zrobi – twierdzą mieszkańcy.
Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa: – Wszystko zależy od tego, co jest zapisane w księgach wieczystych. Jeśli jest w nich zapisana np. służebność drogi, to wówczas właściciel musi ją udostępnić. Jeśli nie, to obawiam się, że nawet prawnicy niewiele w tym temacie będą mogli zdziałać, skoro działka jest własnością prywatną.
A może wykup działki? – Tej sprawie trzeba się bliżej przyjrzeć i przeanalizować. Na ten moment wykup działki w tamtym miejscu prawdopodobnie nie wchodzi w grę – wyjaśnia rzecznik Chłodnicki.
Tabliczka z napisem „Teren prywatny”
Wojciech Czarny powołuje się na zapisy aktu notarialnego. Zgodnie z jego treścią, sporna działka nie była obciążona żadnymi długami, prawami, roszczeniami na rzecz osób trzecich. Działka nie była też przedmiotem żadnego postępowania egzekucyjnego, zabezpieczającego ani rozgraniczeniowego.
Czarny przysłał nam fragment aktu notarialnego. Działka o numerze 2398 nie jest także objęta miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. – Nie było więc żadnych przeszkód w rozporządzaniu tą nieruchomością – przekonuje nas. Przyznaje, że mieszkańcom pobliskich bloków proponował dzierżawę działki na „określonych warunkach”.
– Wyznaczyłem termin do podjęcia decyzji przez mieszkańców do 4 stycznia br. do godz. 24:00, uprzedzając jednocześnie, że po tym czasie moja działka zostanie odgrodzona – wyjaśnia nam Wojciech Czarny. Mieszkańcy na zebraniu nie zgodzili się jednak podpisać umowy dzierżawy. W związku z tym Czarny 5 stycznia zablokował korzystanie z działki.
– Została otaśmowana i zawieszona tabliczka: „teren prywatny” – potwierdza Wojciech Czarny. Mieszkańcom bardzo się to nie spodobało. Prowizoryczne ogrodzenie trzykrotnie zostało już zniszczone. Czarny o zniszczeniu mienia powiadomił policję.
Do śmietnika dojdą, do bloku nie dojadą
Czarny przekonuje nas, że przed zakupem działki nie wiedział, że wspólnota mieszkaniowa miała z deweloperem umowę dzierżawy na korzystanie z działki od 2011 roku.
– O fakcie istnienia umowy dzierżawy nie zostałem poinformowany w czasie podpisywania aktu notarialnego przez sprzedającego [dewelopera – przyp. red.]. Informację o umowie dzierżawy otrzymałem drogą mailową od zarządu wspólnoty – twierdzi Wojciech Czarny.
Umowa dzierżawy dawała mieszkańcom bloku nr 14 przy ul. Zabłocie prawo do korzystnego z działki, ale jako swobodne dojście do wiaty śmietnikowej bez prawa przejazdu i postoju na tym terenie. Czarny położył więc na działce płyty betonowe, zostawił jedynie dojście do wiaty śmietnikowej oraz wypowiedział umowę dzierżawy.
– Mieszkańcy mają swobodny dojazd do swojej posesji od strony ul. Trembeckiego i tak zostało wydane pozwolenie na budowę – twierdzi Wojciech Czarny.
Kto wiedział o ofercie sprzedaży?
Powołuje się na zapisy ewidencji gruntów, w której nie ma śladu po tym, by działka, którą kupił, była zapisana jako droga. Jest po prostu działką. – A to, że została zrobiona na niej kostka brukowa, wytyczając tym samym drogę i postawiona została tam wiata, było osobistą decyzją poprzedniego właściciela – przekonuje Czarny.
Twierdzi także, że od początku chciał polubownego załatwienia problemu ze wspólnotą mieszkaniową. Zaznacza również, że mieszkańcy byli co najmniej od roku informowani przez zarząd wspólnoty o chęci sprzedaży przez firmę developerską działki. Wojciech Czarny mówi, że mieszkańcy nic w tym kierunku nie zrobili, więc w konsekwencji działkę mógł kupić każdy.
Mieszkańcy twierdzą jednak, że zarząd wspólnoty w ogóle ich nie poinformował o ofercie sprzedaży działki. W tej sprawie w piątek skontaktowaliśmy się z deweloperem. Katarzyna Kuśtra-Sadleja, kierownik rzeszowskiego oddziału biura sprzedaży w Wikanie, potwierdziła nam jedynie, że problem jest im znany, ale odpowiedzi na nasze pytania nie dostaliśmy.
Mamy je otrzymać w poniedziałek. Do tematu wrócimy.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl