Zdjęcie: Pan Artur / Czytelnik Rzeszów News

Zostali przeszkoleni, zdobyli odpowiednie certyfikaty, wiedzą jak pobierać próbki popiołu. Rzeszowscy strażnicy będą teraz skuteczniej sprawdzać, czym Kowalski pali w przydomowym piecu.

– Zdecydowaliśmy się na taki krok, aby wyjść na przeciw postulatom, że nie wiadomo, co ludzie palą w piecach – mówi Józef Wisz, komendant Straży Miejskiej w Rzeszowie. 

Strażnicy dostali nowe uprawnienia i narzędzia do tego, by walka z smogiem, czyli „chmurą” zanieczyszczeń gazowych i pyłów, które w sezonach grzewczych unoszą się nad polskimi miastami, była skuteczniejsza. Pyły pochodzą za spalania węgla w piecach, spalin samochodowych, czy zakładów przemysłowych. 

W Rzeszowie smog wrócił w ostatnich trzech dniach. W niedzielę przed południem kierowcy jadący wzdłuż szeregówek przy al. Sikorskiego w Rzeszowie mieli kłopot z widocznością na drodze. Dlaczego? Z kominów okolicznych domów wydobywał się siwy dym. 

„W pewnym momencie nic nie było widać na drodze. Strasznie śmierdziało. Drewnem raczej nie palono” – napisał do nas pan Artur, Czytelnik Rzeszów News. Na dowód przesłał nam zdjęcia. 

Są kontrole, nie ma kar

I właśnie to, czym Kowalski pali w piecu jest pod okiem strażników miejskich, którzy przeprowadzają kontrole. Każdy ma obowiązek wpuścić funkcjonariuszy do domu. Za palenie w piecu szkodliwymi materiałami, np. plastikowymi butelkami,czy płytami meblowymi, można być ukaranym grzywną do 500 zł, a w skrajnych przypadkach sprawa trafia do sądu.

Kłopot w tym, że sygnały o czarnych i śmierdzących dymach z kominów w tym sezonie, jak dotychczas, nie przełożyły się na żadne kary. Nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności za zanieczyszczanie środowiska, bo strażnicy nikomu tego nie udowodnili. Tak było choćby we wtorek, gdy strażnicy do południa otrzymali 10 sygnałów. Żaden się nie potwierdził, że w piecach palono czymś niedozwolonym. Strażnicy ograniczyli się do spisania protokołu. 

– Ludzie palą drewno, albo węgiel. Czasami spalany jest miał. Opał może być gorszej jakości i gatunku, ale nie mamy instrumentów, by to sprawdzić. Często ludzie palą węglem z Rosji, który jest gorszej jakości. Miał węgla jest najbardziej szkodliwy, ale nie ma przepisu, który uniemożliwiałby jego spalanie. Ciemne zadymienie najczęściej powstaje przy rozpalaniu – przez pierwszą godzinę – mówi Wiesław Kocyło, dyżurny Straży Miejskiej w Rzeszowie. 

Zajrzą do pieca i popielnika

Rzeszowskim strażnikom w walce ze smogiem mają teraz pomóc nowe uprawnienia. – Funkcjonariusze właśnie przeszli szkolenie z pobierania próbek popiołu z pieca i popielnika. Próbki będziemy wysyłać do wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta, który w tej sprawie podpisze umowę z laboratorium – zapowiada Józef Wisz. 

Strażnicy będą pobierali próbki popiołu w tych miejscach, gdzie regularnie są proszeni o interwencje i systematyczne kontrolują przydomowe piece.

– Taka badania są dość drogie – tłumaczy Wisz. – Do tej pory nie mieliśmy uprawnień do pobierania próbek. Kontrole mógł przeprowadzać tylko Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, ale jedynie w instytucjach państwowych, a nie w prywatnych domach – dodaje komendant SM w Rzeszowie. 

Kara z opóźnieniem

Co ma dać takie badanie? To, że w dniu kontroli u Kowalskiego funkcjonariusze nie stwierdzili żadnych uchybień, nie oznacza, że nie zostanie on ukarany w późniejszym czasie, jeżeli potwierdzą to wyniki badań. Ten, kto uniemożliwi strażnikom pobranie próbek popiołu, musi się liczyć z wnioskiem do sądu.

– Musi też powstać uchwała rady miasta, co może być palone w piecach – uważa Wiesław Kocyło. 

Ale Straż Miejska twierdzi, że do powstawania smogu w większym stopniu przyczyniają się spaliny samochodowe i złej jakości auta. – One dają więcej smogu niż spalanie z kominów. Problem jest też z jakością węgla, pieców i nieumiejętnego spalania – dodaje komendant Wisz. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama