Warunkowe umorzenie na okres dwóch lat i po 8 tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej – taki wyrok usłyszeli w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie – Jacek Kotula i Przemysław Sycz z Fundacji Pro-Prawo do życia.
Kotuli i Syczowi sprawę karną założył rzeszowski szpital Pro-Familia. Oskarżył ich o zniesławienie, kiedy ci – rok temu w styczniu – rozpętali przeciwko niemu nagonkę, za wykonywanie aborcji. Obaj mieli też rozpowszechniać nieprawdziwe informacje o szpitalu, organizować przeciwko niemu pikiety i narażać placówkę na utratę społecznego zaufania.
Dzisiaj (10 marca) sędzia Janusz Sternalski co prawda warunkowo umorzył postępowanie na okres dwóch lat, przyznał jednak, że do zniesławienia szpitala doszło. Kotula i Sycz zostali także ukarani karą po 8 tys. zł. Muszą również solidarnie pokryć koszty procesu.
Nic złego nie powiedzieli?
– Wyrok jest kuriozalny – powiedział po jego ogłoszeniu i wysłuchaniu uzasadnienia Jacek Kotula. – Sąd nie orzekł, czy aborcja to jest zabijanie. Powiedział tylko, że przekroczyliśmy pewne granice manifestowania. Nie wiem, czy rolą sądu jest orzekać, gdzie są te granice, kiedy za ścianami zabijane są chore, nienarodzone dzieci.
Również Przemysław Sycz nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Nic złego nie powiedzieliśmy – mówił Sycz po wyroku. – Szpital sam przyznał że dokonuje aborcji.
Zarówno Kotula, jak i Sycz zapowiadają apelację od wyroku. Z kolei szpital wydaje się być z niego zadowolony.
– Na wstępie wyrok jest pozytywny. Wina państwa oskarżonych została uznana – skomentował orzeczenie sądu Grzegorz Pasternak, pełnomocnik szpitala. – Sam fakt uznania winy i tych działań, jako nieuprawnionych, jest zadowalający.
Pasternak nie wykluczył odwołania od wyroku – chodzi o wysokość orzeczonej kary. Najpierw trzeba jednak poczekać na pisemne uzasadnienie sądu.
To nie jedyny proces
Jacek Kotula i Przemysław Sycz mają jeszcze jeden proces z Pro-Familią. W październiku ub. roku Sąd Okręgowy w Rzeszowie, po procesie cywilnym, nakazał obu działaczom przeproszenie szpitala w trzech lokalnych dziennikach.
„Dawanie ogłoszeń, czy przeprosin, byłoby pośrednim przyznaniem się do winy” – mówił wówczas w sądzie Jacek Kotula. Działacze odwołali się od wyroku.
Jacek Kotula i Przemysław Sycz to działacze fundacji Pro Prawo do życia. W styczniu ub. r. organizowali antyaborcyjne manifestacje m.in. przed szpitalem Pro-Familia w Rzeszowie.
Odbywały się one po publicznym wystąpieniu Agaty Rejman, położnej szpitala, która powiedziała, że w Pro-Familii „zabijane są dzieci” i część położnych odmówiło udziału w zabiegach, powołując się na klauzulę sumienia.
Wyplenią dziadostwo?
Obrońcy życia stanęli w obronie położnej, od której szpital zażądał 50 tys. zł zadośćuczynienia za słowa o „zabijaniu dzieci”. Organizowali protesty z transparentami: „W szpitalu Pro-Familia zabiją dzieci z zespołem Downa”, „Pro-Familia wspiera prawo do aborcji”, „Piąte – nie zabijaj”, „Pro-Familia wspiera prawo do aborcji”, „Życie nie jest na sprzedaż”, „Jak zabija się chore dzieci, ordynatorze Janeczko?”, „Janusz Kidacki, dyrektor medyczny Pro-Familii – Aborcja powinna być wykonywana w każdym szpitalu”.
– Będziemy protestować do skutku, aż wyplenimy to dziadostwo, a naszym śladem pójdzie cała Polska – mówił podczas jednej z pikiet Kotula.
Dyrekcja Pro-Familii wytoczyła obrońcom życia dwa procesy: cywilny i karny.
redakcja@rzeszow-news.pl