Zdjęcie: Piotr Woroniec Jr / Rzeszów News

– Chcieliśmy ubogacić tę część Rzeszowa, a przez protesty dostaję pismo od rządu, że inwestycja upada. Cieszycie się? – pytał Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, mieszkańców Budziwoja, którzy oprotestowali budowę obwodnicy południowej. Skutecznie. Rząd nie chce dać na nią pieniędzy.

W piątkowe popołudniowe Tadeusz Ferenc pojechał na rzeszowskie osiedle Budziwój, gdzie w domu kultury „Country” spotkał się z mieszkańcami, którzy od wielu miesięcy protestowali przeciwko budowie obwodnicy południowej Rzeszowa. W założeniu ma ona wyrzucić z centrum miasta ciężarówki.

Ratusz zaczął nawet szukać wykonawcy potężnej inwestycji, którą oszacowano na ponad 500 mln zł. Ale było wiadomo, że bez pomocy finansowej rządu, miasto inwestycji nie udźwignie. Władze Rzeszowa liczyły na to, że dostaną 277 mln zł dofinansowania, a z budżetu miasta będzie przeznaczona kwota 173 mln zł.

Tadeusz Ferenc na piątkowe spotkanie z mieszkańcami Budziwoja jechał jednak w fatalnych nastrojach. Do ratusza dotarło pismo z rządu, że wniosek o dofinansowanie budowy obwodnicy południowej Rzeszowa nie zostanie rozpatrzony z powodu protestów mieszkańców. Pismo w tej sprawie na spotkaniu odczytał Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa.

Skutek? Budowa obwodnicy nie ma szans na realizację. Tadeusz Ferenc nie ukrywał złości na spotkaniu z mieszkańcami.

– Jak jedziecie koło mojego domu przy ul. Kwiatkowskiego to sami widzicie, jakie są korki. Do centrum są dwa wyjazdy: al. Sikorskiego i ul. Kwiatkowskiego. Chcieliśmy budować kolejną ulice. Chcieliśmy ubogacić tę część Rzeszowa, a przez protesty dostaje pismo od rządu, że inwestycja upada. Cieszycie się? – pytał mieszkańców Tadeusz Ferenc.

Domy się rozwalą, a droga zostanie

Reakcje mieszkańców były różne. Jedni krzyknęli „tak”, a inni „nie”.

– Nie mam nic przeciwko obwodnicy, ale rozważcie to, że obniżacie wartość nieruchomości o 300 tys. zł. Budujcie tam, gdzie nie ma budynków. Niech droga przebiega w pustych polach – mówili później mieszkańcy.

– Nie jesteśmy przeciwni rozwojowi miasta, nie jesteśmy przeciw budowie tej drogi tylko niech to będzie logicznie pomyślane. Obwodnicę zaprojektowano prawdopodobnie na starych planach, gdzie nie było tyle domów – mówili jeszcze inni mieszkańcy.

Na spotkaniu byli również zwolennicy budowy obwodnicy południowej.

– Jestem gotowy zmobilizować ludzi, którzy są za budową obwodnicy. To nie jest inwestycja na rok 5 czy 10 lat. To inwestycja na 50 lat. W tym czasie rozwalą się wasze domy, a droga będzie – stwierdził jeden z uczestników spotkania.

Tadeusz Ferenc całą sprawę skwitował: – Szanuję państwa zdanie, niemniej jednak muszę dążyć do tego, aby Rzeszów się rozwijał.

Skarga do Komisji Europejskiej

W planach ratusza obwodnica południowa miała mieć niespełna 6-kilometrową trasę, która łączyłaby ul. Podkarpacką z al. Sikorskiego. W skład inwestycji wchodziłaby również budowa kilometrowego mostu na wysokości tzw. Ptasiej Wyspy, który miał przecinać rzeszowski zalew na Wisłoku. Ta część inwestycji wywołała protesty ekologów.

Decyzja rządu o nierozpatrzeniu wniosku o dofinansowanie budowy obwodnicy to skutek licznych protestów mieszkańców. Najpierw wspomnianych ekolodzy, do których dołączyła również lewicowa partia Razem. Później problemem byli mieszkańcy osiedli Biała i Budziwój, którzy wysłali pisma do wojewody, prokuratury, a nawet Komisji Europejskiej.

Mieszkańcy stwierdzili wówczas, że planowana droga nie ma być obwodnicą, a jedynie lokalnym łącznikiem osiedli Biała i Budziwój. Zdaniem protestujących, inwestycja zaszkodziłaby ptakom, które mają tu swój korytarz tranzytowy.

Chociaż Tadeusz Ferenc nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w walce o pieniądze na inwestycję, to w praktyce może się okazać, że budowa obwodnicy zostanie odłożona daleko w czasie. A plan był taki, że pierwsze roboty ruszą jeszcze w tym roku i zakończą się w 2019.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama