Sposoby na przyciąganie wzroku wyborców bywają przeróżne. Niekiedy jednak można odnieść wrażenie, że przekraczana jest pewna granica.
Na temat stosowanej kolorystyki w rzeszowskiej przestrzeni miejskiej pisano wiele razy, podnosząc zwykle kwestię gustu i wrażliwości artystycznej. Bo rzeczywiście niektóre obiekty kubaturowe zostały wymalowane iście „innowacyjnie”. Ale najnowszy przykład każe zastanowić się nieco szerzej nad tym problemem.
Właśnie rozpoczęto malowanie nowej hali sportowej w Rzeszowie przy ul. Hetmańskiej. Już widać, jakie kolory pojawiają się na elewacji – i nasuwa się w związku z tym szereg pytań.
Czy zawsze i za wszelką cenę głównym celem powinno być przyciąganie wzroku, byle przy tym nie przekręcać nazwiska pomysłodawcy?
Czy kolejnym etapem jeszcze większej innowacyjności będzie zastosowanie kolorów fluoroscencyjnych, bo one jeszcze bardziej dają po oczach?
Czy chodzi o takie kształtowanie poczucia estetyki, w której ładne ma być to, co pstrokate, kiczowate, jarmarczne?
Czy w ramach stosowanych działań naprawdę wszystkie chwyty są dozwolone – nawet te, których konsekwencje pozostaną na lata?
Czy bezrefleksyjne przenoszenie rozwiązań z innych kręgów kulturowych nie jest w stanie wywołać szerszego komentarza profesjonalistów i znawców tematu?
To tylko kilka pytań spośród całej serii. Ale może tak naprawdę wystarczy zadać jedno pytanie: czy to nie czas na zmiany?