Fot. Sebastian Fiedorek / Rzeszów News. Na pierwszym planie Julita Widak

Jeszcze dobrze nie zaczął działać, a podkarpacki Komitet Obrony Demokracji pogrążył się w organizacyjnym chaosie. Julita Widak przestała nim kierować, działacze kłócą się o to, kto się lansował, padają oskarżenia o nagrywanie.

Julita Widak z Rzeszowa była najmłodszym wojewódzkim koordynatorem KOD-u w Polsce. Mając zaledwie 22 lata kilka tygodni temu zadeklarowała, że chętnie pokieruje podkarpackimi strukturami tej inicjatywy, która przeobraziła się właśnie w stowarzyszenie. Widak sama zgłosiła się na koordynatora, gdy lubelscy działacze KOD-u zaczęli szukać ludzi, którzy na Podkarpaciu zadbają o struktury.

– Nie poradziła sobie z presją – uważa Bartosz Sierpniowski z Zamościa, który do czasu przyjścia Julity Widak był tymczasowym koordynatorem Komitetu Obrony Demokracji na województwa lubelskie i podkarpackie.

Fala „hejtu”

Podkarpacki KOD ma dotychczas na swoim koncie dwie manifestacje, które zorganizował w Rzeszowie: w obronie mediów publicznych przed siedzibą TVP Rzeszów i ostatnia na Rynku w „obronie Twojej wolności”.

Już po pierwszej na KOD spłynęła fala „hejtu”. Działaczom zarzucano, że wspierają Platformę Obywatelską i Nowoczesną. Mediom dostawało się za to, że po pierwszej demonstracji sztucznie pompowały „KOD-owski” balonik. Zarzucano im (nam również), że w pikiecie nie brało udział ok. 500 osób, a góra może 300.

W krytyce prym wiedli działacze ze środowisk narodowych. Ale podkarpacki KOD, nim dobrze jeszcze nie zaczął działać, to zaczął się wewnętrznie rozbijać, mimo, że jak wynikało z ostatnich informacji działaczy, KOD liczebnie się rozwijał – ma ok. 800 osób.

Druga demonstracja pokazała, że więcej w tej inicjatywie jest przypadkowości, działania „na hurra”, niż długofalowego działania z wizją dobrze zaplanowanych inicjatyw. Podczas pikiety było już mniej osób (ok. 300), choć organizatorzy spodziewali się nawet 2,5 tysiąca.

Ale podkarpaccy działacze KOD-u uspokajali: – Dopiero się uczymy. Dajcie nam trochę czasu na okrzepnięcie – mówili.

Młoda, ładna…

W KOD-zie zaczęły się kłótnie wśród działaczy, m.in. o to, kto ma dawać „twarz” podkarpackim strukturom, kto się przy okazji demonstracji chce w pierwszym rzędzie promować. Padały wzajemne oskarżenia, że w niektórych miastach zaczęły się zbiórki pieniędzy, czego KOD-owi robić nie wolno, a przynajmniej do teraz.

– Wybór Julity Widak na koordynatora był polityczną decyzją KOD-u z Warszawy. Ci ludzie wyszli z założenia, że warto na Julitę postawić, bo jest młoda, ładna i to fajnie w mediach będzie się „sprzedawało”. Nikt się nie przejmował tym, że na takie stanowisko potrzebna jest osoba, która będzie miała doświadczenie w kierowaniu ludźmi, a przede wszystkim będzie miała autorytet – mówi nam jeden z podkarpackich działaczy KOD-u.

Inny dodaje: – Z całą sympatią do Julity, ale ona po prostu nie mogła sobie poradzić. Zapał, chęci to za mało. Trzeba umieć rozmawiać z ludźmi, a nie wszystko puszczać w żywioł. KOD to nie wolontariusze WOŚP. Tutaj trzeba mieć jaja, być sprytnym, posiadać umiejętność pracy w zespole. Wiedzieć, jak zareagować, gdy ktoś zaczyna podskakiwać.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

KOD nie upadnie?

Jednym z działaczy podkarpackiego Komitetu Obrony Demokracji jest Adrian Krzanowski z Krosna. To jego nazwisko wybijało się najbardziej przy okazji pierwszej demonstracji przed TVP Rzeszów. Krzanowski o konflikcie nie chce rozmawiać.

– To jest ruch, który ma dwa miesiące. Na razie są tarcia, nauka na błędach. Nie wygląda to może jeszcze profesjonalnie, ale proszę o cierpliwość. Tarcia są naturalne. Musi minąć jeszcze trochę czasu zanim się dobrze poznamy, żeby sprawdzić, kto ma jaki potencjał. Były dopiero dwie manifestacje, charakterologicznie trudno było się poznać – mówi Adrian Krzanowski

– Niektórzy inaczej sobie wyobrażali działalność KOD-u, czasami te wizje rozmijają się z rzeczywistością. Ale nie ma zagrożenia, że coś upadnie, że ludzie odejdą. KOD to odpowiedzialność i nie ma co ukrywać – brak pieniędzy – dodaje.

Od innego działacza KOD-u słyszymy: – Musimy mieć do siebie zaufanie, a nie tak jak dotychczas było, że niektórzy „KOD-owcy” przychodzili na spotkania i potajemnie innych nagrywali. Albo robili rzeczy bez konsultacji. Co to miało być? Zabawa w piaskownicy? KOD to nie bułka z masłem.

Zrobić krok do tyłu

Po rezygnacji Julity Widak zarządzanie podkarpackim KOD-em tymczasowo przejął zarząd główny Komitetu. Do czasu, aż nie zostanie wyłoniony nowy lider na Podkarpaciu.

„Osobiście bardzo żałuję i jednocześnie dziękuję Julicie za pracę i zaangażowanie w najtrudniejszym okresie dla każdej organizacji, w okresie, w którym Komitet Obrony Demokracji z jednej strony jest w fazie nieformalnej, z drugiej poddawany jest presji ze strony środowisk nam nieprzychylnych, a wręcz wrogich” – skomentował na Facebooku Radomir Szumełda, krajowy koordynator KOD-u.

Zaapelował do działaczy o „jedność w walce o wartości”, które były fundamentem utworzenia Komitetu Obrony Demokracji.

Przez kilka dni próbowaliśmy się skontaktować z Julitą Widak, ale nie odbierała telefonów. W centrali KOD-u również nie mogliśmy się doprosić rozmowy z kimś z kierownictwa Komitetu. Na e-maile też nie dostaliśmy żadnych odpowiedzi.

– Teraz powinno się zrobić krok do tyłu, odetchnąć, by znów ruszyć do przodu. Bo dotychczasowe działania na Podkarpaciu skończyły się bezkrólewiem – mówi ze smutkiem Bartosz Sierpniowski.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama