Zdjęcie: Materiały Resovii

 – Czerwiec minie szybko, marszałek powie, że nie da pieniędzy – obawia się prezydent Tadeusz Ferenc. Marszałek: – Nie będziemy czekać w nieskończoność.

Budowa Podkarpackiego Centrum Lekkoatletycznego, które ma powstać przy ul. Wyspiańskiego na terenach obecnego stadionu Resovii, jest na kolejnym ostrym zakręcie. Gdy rok temu miasto Rzeszów w końcu podpisało z urzędem marszałkowskim porozumienie w sprawie finansowania PCL nieliczni sądzili, że sprawy szybko się potoczą.   

Skończyło się na obietnicach

Rację mieli ci, którzy twardo stąpali po ziemi, mówiąc, że podpisane porozumienie w blasku fleszy i kamery, tylko medialnie przybliża obie strony do inwestycji, o której mówi się od lat. Ratusz podchodził do niej, jak pies do jeża. Inicjatywa budowy Centrum wyszła od Resovii. Klub nie mógł jej zrealizować, bo nie miał zaufania Ministerstwa Sportu.

Resort sportu obiecywał, że wyłoży połowę pieniędzy na budowę PCL, które jest szacowane na 32 mln zł. Drugą połowę – po 8 mln zł – mają wykładać samorządy miejski i wojewódzki. Ten drugi zastrzegł, że da 25 procent, ale nie więcej, jak 8 mln zł. Ile tak naprawdę będzie kosztowała budowa Centrum, nikt tego dzisiaj tak naprawdę nie wie. 

Ratusz w końcu się zgodził na bycie inwestorem PCL, to był też warunek przekazania ministerialnej dotacji, ale porozumienie miasta z urzędem marszałkowskim podpisano za późno – pieniędzy w budżecie Ministerstwa Sportu na 2018 rok zabrakło, resort zdążył je podzielić na inne inwestycje w całym kraju. 16 mln zł do Rzeszowa nie trafiło. 

Spotkać z ministrem sportu

Ratunkiem szybkiego rozpoczęcia inwestycji miało być przekazanie na budowę PCL 10 mln zł, które ministerstwo obiecało dać na rozbudowę rzeszowskiej hali Podpromie. Ratusz z tego planu ostatecznie zrezygnował z uwagi na ogromny koszt – 125 mln zł! Dotacja miała być przerzucona na PCL, w nadziei, że ministerstwo nie powiedziało ostatniego słowa. 

W grudniu do ministerstwa pojechał wiceprezydent Rzeszowa Stanisław Sienko. Rozmowy, choć obiecujące, odbyły się jednak na zbyt niskim szczeblu, by zmieniono cel dotacji. Kropkę nad „i” miał później postawić minister Witold Bańka. 

– Zabiegamy o spotkanie z ministrem Bańką. Wciąż jednak nie ustaliliśmy terminu – mówił podczas wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa wiceprezydent Stanisław Sienko. To na tej sesji wrócił temat budowy PCL. Ratusz wysłał tydzień temu pismo do Ministerstwa Sportu z prośbą o przyspieszenie spotkania z Witoldem Bańką. Odpowiedzi jeszcze nie ma.  

Ferenc: taka jest rzeczywistość 

Inwestycja jest pod ogromnym znakiem zapytania. Brak zgody ministerstwa na przerzucenie dotacji nie jest jedynym problemem. W grudniu wyszło na jaw, że warunki uruchomienia 5-milionowej dotacji przewidzianej na 2019 rok (z 8 mln zł) postawił urząd marszałkowski. Pieniądze da, jeśli budowa PCL rozpocznie się najpóźniej w czerwcu br. 

Ratusz uważa, że to warunek zaporowy. Nie ma szans, by do tego czasu przygotować się do przetargu na wybór wykonawcy PCL, nie mówiąc już o samym rozstrzygnięciu. Władze Rzeszowa apelowały do radnych PiS, by przekonali swojego marszałka Władysława Ortyla do rezygnacji z tego warunku. Jak się okazuje, apel nic nie dał. 

– Ten termin [czerwiec 2019 roku – przyp. red.] został tak ustalony, by Centrum nie budować. Jestem przekonany, że czerwiec przebiegnie szybko, marszałek powie, że nie da pieniędzy. Taka jest rzeczywistość – mówił we wtorek Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Marszałek: czekamy na konkret

Marszałek Władysław Ortyl prezydentowi odpowiada tak: – Czekamy na odpowiednie dokumenty od pana, jako inwestora, tak jak ustaliliśmy. A nie znamy nawet deklaracji, kiedy pan to zrobi. Czekamy, jako zarząd [województwa podkarpackiego], na konkret. Wtedy zrealizujemy to, do czego się zobowiązaliśmy.

– Nie mogę sobie pozwolić na zamrożenie w budżecie 5 milionów złotych. Radni zgłaszają poprawki do budżetu. Potrzeb na naszych drogach wojewódzkich jest dużo, chodniki wymagają remontu. Popieramy budowę PCL, ale dbałość o budżet i rozwój całego województwa nie pozwala zarządowi czekać w nieskończoność – mówi nam marszałek. 

Budowa PCL nie ma sensu?

Tymczasem Anna Ulman, rzecznik Ministerstwa Sportu i Turystyki, poinformowała nas w piątek, że jest gotowe „przy zachowaniu wszystkich wymaganych procedur” przenieść 10 mln zł z rozbudowy Podpromia na budowę PCL. Warunek? Inwestor, czyli miasto, ma wyrazić taką wolę . 

Wielokrotnie informowaliśmy o tym inwestora. Decyzja należy wyłącznie do inwestora – w tym przypadku miasta Rzeszów – podkreśla Anna Ulman. 

Budowa PCL może skończyć się na planach. Ratusz z tego powodu nie będzie też płakał, szczególnie, że nie sam koszt inwestycji spędza sen z powiek miejskim urzędnikom, a koszt jego utrzymania, który spadnie na barki miasta. Przed tym ratusz długo się bronił. Mówi się, że roczne utrzymanie PCL może kosztować nawet 6 mln zł. 

Coraz częściej słychać komentarze, że budowa Centrum przy ul. Wyspiańskiego nie ma sensu, bo podobny obiekt już powstaje przy Uniwersytecie Rzeszowskim. Ten przy Resovii miał powstawać w kilku etapach. W pierwszym przewidziano m.in. przebudowę stadionu, 6-torową bieżnię (330 m), bursę dla 90 sportowców i gabinety do badań antydopingowych. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama