Koniec samowolki reklamowej w Rzeszowie? Ratusz w końcu postanowił zabrać się do roboty i przygotować uchwałę reklamową, która jasno określi co, jak i gdzie będzie wisiało w mieście.
Reklamy. W zasadzie idąc przez miasto, gdzie nie spojrzymy tam są reklamy mniejsze, większe, bardziej lub mniej estetyczne, czasem multimedialne. Bajzel reklamowy miała uporządkować tzw. ustawa krajobrazowa, która powstała jeszcze za czasów rządów prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. W 2013 roku Sejm ją przyjął, a w 2015 roku przepisy zaczęły obowiązywać.
I co? I nic. Chaotycznymi reklamami polskie miasta wciąż są usłane. Dlaczego? Bo problem w tym, że zasady „polityki reklamowej” powinny, ale niekoniecznie muszą, ustalać lokalne samorządy. Zgodnie z ustawą krajobrazową to od nich samych zależy, czy chcą wprowadzenia na zasadzie prawa miejscowego „uchwały reklamowej”.
Co prawda jest to w ich interesie, ponieważ taka uchwała jasno może określić zasady i warunki umieszczania reklam i urządzeń reklamowych na terenie danego miasta, ich wielkość, jakość, a nawet materiał z jakich mają być wykonane.
W praktyce jednak tę furtkę samorządy niechętnie otwierają, chociaż zapewne zdają sobie sprawę z tego, że reklam jest za dużo a i estetyka ich również jest dość wątpliwa, na co chociażby zwrócił uwagę niedawno Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.
– Wiszą takie paskudztwa w centrum i szpecą miasto. Do tego jest ich za dużo – stwierdził Tadeusz Ferenc.
W kontekście obowiązującej już od prawie trzech lat ustawy krajobrazowej i możliwości jakie ona daje samorządom, to stwierdzenie w ogóle nie powinno paść, bo Rzeszów powinien być co najmniej na końcowym etapie wdrażania w życie „uchwały reklamowej”. Czasu na uporanie się z tą sprawą było sporo.
A tak w najlepszym wypadku za trzy lata „koszmarki” reklamowe będą mogły zniknąć z przestrzeni Rzeszowa. Dlaczego? Bo dopiero w grudniu 2017 roku podjęto uchwałę intencyjną, która jest preludium do stworzenia i uchwalenia właściwych zasad umieszczania reklam.
– Wprowadzenie „uchwały reklamowej” jest czasochłonne, wymaga przeprowadzenia konsultacji społecznych. Zakładamy, że cała procedura zajmie około 1,5 roku – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Trzeba do tego też dodać, iż zgodnie z ustawą krajobrazową, minimalny czas na wprowadzenie zmian w reklamach lub ich usunięcie od momentu wejścia w życie „uchwały reklamowej” to minimum rok.
Po tym czasie, jeśli ktoś nie zastosuje się do nowych zasad, będzie karany finansowo. Jeśli nie uda namierzyć się właściciela reklamy, to wówczas kara spadnie na właściciela nieruchomości, na terenie której stoi lub wisi reklama. Przewidziane kary mogą być dość surowe i wynosić nawet 180 zł za dzień zwłoki.
Obecnie miasto nie ma zbyt wielu możliwości, aby wpływać na to, jak wyglądają reklamy w Rzeszowie i gdzie są ustawiane. Co prawda od 2006 roku działa komisja ds. estetyki przy prezydencie, w skład której wchodzą m.in. dyrektorzy wydziału inwestycji, architektury, Miejskiego Zarządu Dróg, Zarządu Zieleni Miejskiej, czy miejski konserwator zabytków.
Ci jednak mogą wydawać opinie, które de facto nie mają żadnej mocy prawnej. – Komisja ds. estetyki to ciało doradcze i opiniotwórcze. Jeśli do urzędu przychodzi wniosek o ustawienie reklamy na terenie miejskim, wówczas komisja ją analizuje. Jeśli stwierdzi, że nie zachowuje zasad estetyki, to nie jest ona dopuszczona do rozstawienia na naszym terenie – wyjaśnia Maciej Chłodnicki.
– Sprawa się komplikuje, gdy reklamy są ustawiane na prywatnych posesjach. Wówczas straż miejska może nakazać ją usunąć, gdy np. reklama zagraża życiu przechodniów lub zawiera treści wulgarne – dodaje.
Jeśli jednak reklama pod tym kątem jest „czysta”, wówczas komisja ds. estetyki może stwierdzić, iż reklama jest brzydka, ale to nie kwalifikuje jej do usunięcia. No chyba, że wówczas straż miejska doda, że jest też w złym stanie technicznym.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl