Premiera w „Siemaszce”. „Serce bez granic” – spektakl o kard. Kozłowieckim [FOTO]

Jezuita pochodzący z miejscowości koło Kolbuszowej, więzień Auschwitz i Dachau, misjonarz w Rodezji Północnej (dzisiejszej Zambii), kard. Adam Kozłowiecki stał się bohaterem spektaklu „Serce bez granic” – najnowszej premiery w Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie.

 

Nadchodzący weekend w „Siemaszce” będzie wyjątkowy dzięki zbliżającej się premierze spektaklu pt. „Serce bez granic” w reżyserii Sławomira Gaudyna.

Bohaterem sztuki jest postać wyjątkowa – kard. Adam Kozłowiecki, jezuita, pochodzący z ziemiańskiej rodziny z Podkarpacia, urodzony w Hucie Komorowskiej koło Kolbuszowej.  Lata wojny spędził w obozach koncentracyjnych Auschwitz i Dachau. Stąd też w „Sercu bez granic” padają z ust Pawła Gładysia, grającego oczywiście postać kard. Kozłowieckiego będącego w obozie, takie słowa: „To prawda, że z obozu wyniosłem niechęć do surowego sądzenia, jakąś skłonność do wyrozumiałości pobłażliwości. Zbyt wiele widziało się uwarunkowań, które tłumaczyły, przynajmniej w części, niektóre okropności obozowe”.

Swoje wspomnienia z tej części życia kard. Kozłowiecki zapisał w „Uciskach i strapieniach: pamiętnik więźnia 1939-1945”, których fragmenty wykorzystano w spektaklu.

„Kiedy otrzymałem polecenie spisania swoich przeżyć od dnia wybuchu wojny, stanąłem bezradnie jak dziecko pozostawione samo sobie w głębi puszczy przeżyć. Było tego tyle, że pozostał po nich tylko zamęt. Trzeba się jedna zabrać za uporządkowanie tych wspomnień – nic nie zmyślam, obca mi jest literatura, beletrystyka, czy jakakolwiek chęć upiększania” – mówi w spektaklu Grzegorz Pawłowski, jako kard. Kozłowiecki.

W spektaklu wykorzystano również wspomnienia i listy zgromadzone w książkach „Moja Afryka, moje Chingombe – dzieje misjonarza opisane w listach do przyjaciół”.

Jak przeżyć bez skazy?

Jak to się zatem stało, że akurat tę postać postanowiono uhonorować spektaklem w „Siemaszce”? Wszystko zaczęło się od niezobowiązującej rozmowy wicemarszałka Bogdana Romaniuka z dyrektorem teatru, Janem Nowarą – to właśnie wtedy padło nazwisko kard. Kozłowieckiego. Stąd też zrodził się pomysł, aby zrobić spektakl właśnie o tej postaci. Tak też się złożyło, że przygotowanie spektaklu powierzono Sławomirowi Gaudynowi.

– Pochodziłem do tej postaci, spektaklu, scenariusza jak „pies do jeża”, ponieważ ja strasznie nie lubię robić czegoś na zamówienie i nie umiem przede wszystkim – twierdzi Gaudyn. Niemniej jednak, trochę zmuszony zaczął czytać o kard. Kozłowieckim. Postać  ta nawet go zaciekawiła.

– Scenariusz powstał, jaki powstał. Lepszy, gorszy – nie jestem literatem, zresztą, jak mówi Kozłowiecki, „nie znam się na literaturze, ani na beletrystyce” i pisze tak, jak czuję i czuję tak, jak czuję i nic innego z tego nie jestem w stanie wyrzeźbić – wyjaśnia Sławomir Gaudyn.

Reżyser zapewnia też, że spektakl nie będzie tylko o martyrologii i Oświęcimiu. Ciężar ma zostać przeniesiony na człowieka który potrafił zrozumieć, przebaczyć  oraz potrafił mieć w sobie dobro, pomimo tego, co przeszedł.

– Mniej mi chodzi o to, jak ci Niemcy traktowali Polaków i nie tylko, a bardziej chodzi o człowieka, który potrafił przeżyć bez żadnej skazy, bez żadnego uszczerbku na swojej godności i honorze. I jeszcze na dodatek potrafił zrozumieć katów i oprawców – mówił reżyser spektaklu.

Klimatyczne miejsce

Warto też wspomnieć o przestrzeni, w której rozegra się spektakl – to galeria prof. Józefa Szajny, który również był więźniem Auschwitz.

– To miejsce, to był mój wybór. Po pierwsze dlatego, że jest to miejsce klimatyczne – same filary i drewno robi swoje. Ponadto, nie wyobrażałem sobie, aby dwa plany stworzyć na Małej Scenie. Tutaj te belki i stropy od razu tworzą dwie przestrzenie sceniczne – dodawał.

Cała scenografia ulokowana w przestrzeni Galerii Szajny jest ascetyczna. W jednym planie widzimy pokój kard. Kozłowskiego, gdzie kapłan tworzy swoje obozowe wspomnienia. Znajduje się w nim dywan, stolik i jego kardynalskie ubranie. W drugim planie widzimy jego obozową pryczę.

W rolę kard. Kozłowieckiego wcielą się w różnych okresach życia Paweł Gładyś i Grzegorz Pawłowski, który na deski „Siemaszki” wraca po dłuższej przerwie. 

Spektakl premierowo będzie można obejrzeć 7 i 8 października o godz. 18:00. Bilety w cenie 30 zł można kupić w kasie teatru.

Warto też dodać, że podczas najbliższego weekendu w teatrze pojawi się również siostra Oktawia Kozłowiecka, bratanica kardynała. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama