Premiera w „Siemaszce”. Jan Nowara bierze się za Johna Osborne’a i jego „Miłość i gniew”

Reklama

Dyrektor Teatru im. W. Siemaszkowej znów sięga po klasykę, tym razem w wykonaniu brytyjskiego dramatopisarza. W najbliższy weekend na scenę „Siemaszki” premierowo wkroczy „Miłość i gniew” Johna Osborne’a.

 

Na miłośników sztuki w „Siemaszce” już w nadchodzący weekend czeka 549 premiera. Tym razem Jan Nowara – reżyser, jednocześnie dyrektor teatru, postawił na „Miłość i gniew” Johna Osborne’a. Podobnie jak w przypadku „Szklanej menażerii” Tennesseea Williamsa, Nowara znów ukłonił się literaturze, która należy już do klasyki, ale wciąż jest  bardzo żywa, emocjonalna i opowiada o pragnieniu życia.

Owo pragnienie życia na scenach „Siemaszki” zmaterializuje, o ile tak można powiedzieć, czwórka młodych aktorów, którzy wcześniej ze sobą nie pracowali. Są to gościnnie występujący Karol Kadłubiec – Jimmy Porter, Monika Kulczyk – Alison Porter, Paulina Komenda – Helena Charles oraz nasz Michał Chołka – Clif Lewis. Na scenie towarzyszy im także Józef Hamkało, który wciela się w postać Pułkownika Redferna.

– Od początku był taki zamiar, aby spotkała się grupa ludzi, która ze sobą nigdy nie pracowała. Zależało mi na tym, aby zderzenie emocji było bardzo świeże – tłumaczy obecność trzech gościnnych aktorów Nowara.

Reżyser Monikę Kulczyk wypatrzył jako świeżą absolwentkę szkoły teatralnej i zaproponował pracę. Rola Alison jest jej pierwszą. – Tak się wydarzyło. Przypadki są piękne, dlatego nie tłumaczę sobie, dlaczego taka rola i ten spektakl, tylko staram się w tej sytuacji być najpełniej jak mogę. Jak przystało na dobrą aktorkę, kocham moją postać całym sercem – mówi Monika Kulczyk.

Z kolei Karol Kadłubiec bardzo chciał zagrać w sztuce Osborne’a. Nim jednak trafił w ręce Nowary, to wcześniej z postacią Jimmiego próbował się zmierzyć Szymon Rząca, nowy nabytek „Siemaszki”. Okazało się jednak, że z reżyserem nie nadawał na tych samych falach i w związku z tym artystyczny palec opatrzności wskazał na Kadłubca.

– Znałem tekst „Miłości i Gniewu” wcześniej – dziś rzadko robi się taką literaturę i tak naturalistyczny realizm w teatrze. Ponadto, interesuje mnie budowanie postaci pełnokrwistej, do której ma się teraz rzadko dostęp, a Jimmy taką właśnie jest – wyjaśnia Karol Kadłubiec, którego w lutym mogliśmy już w „Siemaszce” zobaczyć podczas czytania performatywnego „Jaś i Małgosia”.

Trzeci gość – Paulina Komenda – to rzeszowianka, która rodzinne miasto opuściła 10 lat temu. Jan Nowara pamiętał, skąd aktorka pochodzi i po prostu do niej zadzwonił, pytając czy znalazłaby czas zagrać na scenie „Siemaszki”. Aktorce pomysł się spodobał i tak wróciła do Rzeszowa, przynajmniej na chwilę.

– Jak chodziłam do liceum, to często bywałam w teatrze. Od mojej matury mija właśnie 10 lat. Dla mnie powrót do Rzeszowa ma pewien wymiar symboliczny i wzruszający, bo mogę zagrać na scenie, która pobudziła moje marzenia do tego, aby zostać aktorką – mówi Komenda.

„Miłość i gniew” to kanoniczny brytyjski dramat z lat 50. XX wieku, w którym John Osborne ukazuje skrajne wcielenia miłości pomiędzy czwórką głównych bohaterów. Autor nie jest wobec nich łaskawy. Balansuje na granicy namiętności i nienawiści, która utrzymuje wszystkich przy życiu, jednocześnie ich niszcząc.

To, co wielu nazwałoby „chorobą”, w sztuce „Miłość i gniew” jest życiodajną energią umożliwiającą odczuwanie za każdym razem na nowo ekstremalnych uczuć. Pozornie prowokatorem tej gry jest Jimmy, intelektualista bez serca uzależniony od narastających konfliktów, prowokator ataków, mąż Alison i przyjaciel Cliffa. Z początku wszyscy wokół niego zdają się być jego ofiarami. Jimmy fascynuje. Jego niszczycielska energia staje się niebezpiecznie atrakcyjna, co nieuchronnie musi doprowadzić do tragedii.

Czy będzie to jednak tragedia pozbawiona ciągu dalszego? Czy ktoś zostanie ocalony? Czy los bawiąc się bohaterami ponownie rozpocznie z nimi niebezpieczną grę, z której nie sposób się uwolnić? Odpowiedź na te pytania będzie można znaleźć podczas dwudniowej premiery – 27 i 28 kwietnia, godz. 19:00. Bilety w cenie 40 zł można kupić w kasie teatru.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama