Władze Rzeszowa do mieszkańców: – Nie przyjmujcie uchodźców z Ukrainy do swoich domów i mieszkań, jeśli nie zarejestrowano ich na granicy.
W sobotę po południu z takim apelem wystąpił prezydent Konrad Fijołek. To reakcja na liczne zgłoszenia mieszkańców, którzy w internecie deklarują chęć przyjęcia do siebie uciekających przed wojną Ukraińców. Wielu mieszkańców jeździ na granicę polsko-ukraińską, tam ich zabierają do swoich aut lub busów i przyjeżdżają z nimi do Rzeszowa.
– Ta spontaniczna chęć pomagania mieszkańców jest fantastyczna. Szczególnie nasiliła się w ten weekend – mówił Konrad Fijołek, ale miasto obserwuje „zjawiska uboczne dla tych oficjalnych”. Te oficjalne są takie, że na podkarpackim odcinku granicy polsko-ukraińskiej utworzono 4 punkty recepcyjne: w Korczowej, Medyce, Budomierzu i Krościenku.
Omijają punkty recepcyjne
To właśnie do tych punktów teoretycznie powinni się zgłaszać uchodźcy po przekroczeniu granicy, a następnie – po załatwieniu niezbędnych formalności – są przewożeni do innych województw, w których mają zapewnione tymczasowe schronienie. To obecnie: Małopolska, Śląsk, Dolny Śląsk, Lubelskie, Świętokrzyskie i Łódzkie.
Podkarpacie, jak na razie, takiego schronienia obywatelom Ukrainy nie oferuje. Ten element pomagania uchodźcom koordynuje rząd. Tymczasem wielu mieszkańców Rzeszowa umawia się z Ukraińcami, że przyjmie ich pod swój dach, ci zaś po przekroczeniu granicy omijają punkty recepcyjne i przyjeżdżają do stolicy naszego województwa.
Władze Rzeszowa twierdzą, że w ten sposób nie ma kontroli nad tymi, którzy przebywają na terenie Polski. Do miasta docierają sygnały, że niektórzy mieszkańcy Rzeszowa w taki sposób przyjmują już do siebie nawet po 10 osób. Już są z tego powodu pierwsze problemy. – Gdzie zaprosić [uchodźców] na obiad – podaje przykład prezydent Fijołek.
Punkt recepcyjny w Rzeszowie
A kolejne problemy mogą się ujawnić lada moment. – Z zapewnieniem opieki medycznej dla dzieci, szkoły – mówi Konrad Fijołek. Dlatego miasto apeluje do mieszkańców, by zaprzestali „spontanicznej pomocy”, a jeśli już na własną rękę zabierają z granicy uchodźców, to przynajmniej niech zadbają o zarejestrowanie ich w punktach recepcyjnych.
Z tym też może być problem, bo wielu Ukraińców musiałoby teraz znów pojechać na granicę i tam potwierdzić swój pobyt w Polsce. Ratusz taki scenariusz już przewidział, dlatego w sobotę wystąpił do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z wnioskiem o stworzenie kolejnego punktu recepcyjnego, właśnie w Rzeszowie.
Miasto chce, by taki punkt działał we współpracy z wydziałem ds. cudzoziemców przy Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim. Władze miasta twierdzą, że gesty pomocy mieszkańców mogą się przydać się wtedy, jeżeli liczba uciekających obywateli Ukrainy będzie się gwałtownie zwiększać. Do soboty granicę przekroczyło ok. 100 tys. uchodźców.
Najpierw poza Podkarpacie
Ratusz szacuje, że uchodźców, którzy trafili do Rzeszowa dzięki „spontanicznej pomocy”. jest już ponad 100. Władze Rzeszowa apelują do mieszkańców, by zgłaszali na razie do urzędu chęć przyjęcia obywateli Ukrainy. Miasto w ten sposób stworzy bazę rodzin, które są gotowe zaopiekować uciekinierami, gdy w innych regionach nie będzie już dla nich miejsca.
– Nie ma co teraz przyjmować uchodźców – twierdzi prezydent Konrad Fijołek i dodaje, że obywatele Ukrainy powinni w pierwszej kolejności jechać do województw poza Podkarpacie. – Nocleg i wyżywienie dla nich finansuje państwo – przypomina Fijołek.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl