Mieszkańcy al. Sikorskiego w Rzeszowie oprotestowali lokalizację zatoczek autobusowych. Prezydent przychylił się do ich żądań i zlecił ponowną analizę dokumentacji.
Przebudowa al. Sikorskiego miała się rozpocząć w tym roku. Miasto zaplanowało, że obejmie ona odcinek od ul. Robotniczej do granicy z Tyczynem. Ta spora inwestycja miała poszerzyć drogę wylotową z Rzeszowa do czterech pasów ruchu. Dodatkowo miały zostać stworzone, z jednej strony ciąg pieszo-rowerowy, a z drugiej nowa ścieżka rowerowa.
Dokumentacja trafiła nawet do wojewody, który miał wydać zgodę na rozpoczęcie inwestycji. Niestety, mieszkańcom al. Sikorskiego nie spodobała się lokalizacja trzech z dziesięciu zatoczek autobusowych. I zgłosili protest.
– Prezydent nie będzie walczyć z mieszkańcami i przychylił się do ich prośby, by skierować dokumentację inwestycję do korekty. Uznał, że przystanki trzeba poprzesuwać, skoro mają utrudniać życie mieszkańcom – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Opóźnienie to wina mostu
Radna Rzeszowa Marta Niewczas przekonuje, że zatoczki autobusowe, to tylko temat zastępczy.
– Prezydent nie ma odwagi powiedzieć ludziom, że pieniądze na przebudowę Sikorskiego poszły na nowy most [łączący ul. Rzecha z Lubelską – red.]. Ten most tak naprawdę w tej chwili nie jest potrzebny mieszkańcom, bo nie rozwiązuje problemów komunikacyjnych Rzeszowa – przekonuje Niewczas.
– Będzie potrzebny za 20 lat, ale jeśli nie będziemy inwestować pieniędzy w naszą strefę ekonomiczną na Dworzysku, to chyba jedynie po to, by mieszkańcy mogli wyjechać do Anglii w poszukiwaniu pracy – dodaje radna.
Marta Niewczas uważa, że przygotowując tak duże inwestycje jak most, trzeba jasno mieszkańcom powiedzieć, że będą musieli zrezygnować z innych rzeczy.
– A teraz wygląda na to, że stawia się nas pod ścianą, bo akurat teraz są środki z Unii Europejskiej i bez względu na wszystko musimy zgodzić się na tę inwestycję. Na ostatniej sesji jasno nam powiedziano, że z Unii jest 90 mln zł, ale miasto musi dodatkowe 90 mln znaleźć. Dlatego w tym roku zabrano 60 mln, m.in. z dywidendy z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Rzeszowie i z 20 inwestycji w mieście, takich jak np. al Sikorskiego – przekonuje radna.
Sensu nie widzieli
Piotr Magdoń, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie, twierdzi, że wcale nie ukrywał, że pieniądze na budowę mostu idą m.in. z przebudowy al. Sikorskiego. – Mieszkańcy już długo protestowali w sprawie zatoczek i wiedzieliśmy, że inwestycja zostanie przesunięta. Nie widziałem więc sensu, by trzymać pieniądze w budżecie, skoro i tak zostałaby przesunięta w czasie – przekonuje dyrektor Magdoń. – Obecna dokumentacja trafiła do uzupełnienia. Muszą powstać nowe mapy, rysunki i plansze. Korekta ma uwzględnić propozycje mieszkańców al. Sikorskiego.
Nie wiadomo, ile będzie kosztować korekta. Magdoń mówi, że prowadzone są obecnie negocjacje z firmą. Stara dokumentacja kosztowała ok. 400 tys. zł. Projektant ma wskazać nową lokalizację trzech problematycznych zatoczek.
Przebudowa Sikorskiego ruszy najwcześniej pod koniec 2015 r. Miasto będzie się również starało o dofinansowanie unijne na tę inwestycję.
redakcja@rzeszow-news.pl