Ok. 3,5 tys. osób popierających protest rodziców przedszkolaków nie zrobiły wrażenia na władzach Rzeszowa. Może dlatego, że w całym sporze wcale nie chodzi o dobro dzieci.
[Not a valid template]
Środowe spotkanie rodziców przedszkolaków w gabinecie Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, zaczęło się w południe, ale chwilę wcześniej kilkunastu rodziców stało pod drzwiami z transparentami, na których były takie hasła: „Nie oszczędzajcie na naszych dzieciach”, „Nie zmieniajcie tego, co jest dobre”, „Panie prezydencie nasze dzieci liczą na pana pomoc i wsparcie!” lub „Nasze dzieci… Nasza przyszłość”.
Oprócz Tadeusza Ferenca, miasto reprezentowali odpowiedzialny za edukację wiceprezydent Stanisław Sienko, oraz skarbnik miasta Janina Filipek.
Atmosfera spotkania była bardzo napięta, więc rozmowa zapowiadała się na trudną i tak w rzeczywistości było. Do ratusza w większości przyszły młode matki, którym trudno było pohamować emocje i wysłuchać drugiej strony.
Trudno było też przedstawić swoje argumenty w sposób zrozumiały dla słuchających. Wszystkie matki chciały w tym samym czasie mówić. Nie dziwne, trudno trzymać na wodzy emocje, skoro ważą się losy dzieci.
Ratusz: Nic się nie zmieni
Ratusz od września chce powołać Zespoły Szkolno-Przedszkolne – łączyć kilka przedszkoli i szkołę w jeden organizacyjny twór. Rodzice przedszkolaków oprotestowali ten plan, w dwa dni zebrali ok. 3,5 tys. podpisów pod listem, w którym nie zgadzają się na powołanie Zespołów.
Rodzice liczyli, że na środowym spotkaniu z Tadeuszem Ferencem przekonają go do tego, by miasto wycofało się ze swoich planów.
Władze Rzeszowa twierdzą, że dzięki powołaniu Zespołów Szkolno-Przedszkolnych łatwiej będzie prowadzić sprawy księgowe placówek oświatowych. Planowane zmiany spowodowane są tym, że od przyszłego roku jednostki oświatowe i samorządowe będą rozliczały VAT.
Dziś jest tak, że każde przedszkole ma swoją księgową. Po powołaniu Zespołów, księgowość zniknie z placówek, a będzie ona powołana w Zespołach. Ratusz przekonuje, że to jedyna zmiana.
– Dla dzieci nic się nie zmieni. Dziecko, które chodziło do Przedszkola nr 1, dalej będzie chodziło do Przedszkola nr 1. Nauczyciele, którzy pracowali w Przedszkolu nr 1, dalej będą pracowali w Przedszkolu nr 1. Zmieni się tylko siedziba głównej księgowej z przedszkola, czyli będzie pracowała w Zespole Szkolno-Przedszkolnym.
– Natomiast dyrektorka, która obecnie pełni tę funkcję będzie mogła startować na dyrektora ZSP. Jeśli nie zostanie dyrektorem tego Zespołu, zostaje wicedyrektorem tego Zespołu odpowiedzialnym za funkcjonowanie Przedszkola nr 1. To są tylko te zmiany – przekonywał rodziców wiceprezydent Stanisław Sienko.
– Chodzi o usprawnienie obsługi finansowej przedszkoli, bo w przedszkolach jest tylko jedna osoba, która prowadzi jednoosobowo listy płac, zatwierdza je i dokumenty do wypłacenia poborów dla pracowników przedszkoli. Natomiast żaden pracownik, który pracuje w przedszkolu nie zmieni swojego miejsca pracy, również ci pracownicy nie stracą na wynagrodzeniach – dodawał Sienko.
Epidemia chorych księgowych?
Skarbnik Janina Filipek wyjaśniała rodzicom, dlaczego została podjęta decyzja utworzenia Zespołów. Mówiła, że trudno dotrzymać terminów rozliczeń, gdy finansami w przedszkolu zajmuje się jedna osoba, szczególnie gdy księgowa zachoruje albo pójdzie na urlop.
– Nie mamy epidemii chorych księgowych. Przedszkola jakoś do tej pory funkcjonowały. Tak jak w każdym przedsiębiorstwie jest jeden księgowy. I w momencie, kiedy ten księgowy choruje, nie powołuje się audytów. To nie na tym rzecz polega – oburzała się Agnieszka Bijak, jedna z protestujących matek.
Od następnego roku mają dojść przedszkolnym księgowym kolejne obowiązki. W wyniku decyzji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości dochodzi jeszcze sprawa konsolidacji VAT-u. Władze Rzeszowa uważają, że jedna osoba może mieć problem z terminowym i prawidłowym sporządzaniem deklaracji VAT-u. Jeżeli terminy będą przekraczane, miastu grożą konsekwencje karno-skarbowe.
– Przy obecnym systemie i przy obsadzie jednoosobowym w danej jednostce, placówki nie będą mogły w pełni wywiązać się nałożonych obowiązków. Stąd propozycja, by połączyć je w Zespoły – mówiła Janina Filipek.
Głodne dziecko w przedszkolu
Rodzice twardo stali przy swoich racjach. – Czytałyśmy wyroki Trybunału i tam jest napisane, że niezbędne jest dokonane jak najszybszej centralizacji rozliczeń w zakresie podatku VAT w samorządach, ale słowa tu nie ma o konieczności centralizacji placówek. To państwa pomysł – mówiła Agnieszka Bijak.
Argumenty władz miasta nie trafiały do protestujących rodziców przedszkolaków. Zgodnie twierdzili, że księgowy w przedszkolu ma ogromną rolę. I musi być na miejscu w konkretnej placówce, a nie w zespole księgowych.
– Dyrektor każdej placówki pracuje w ścisłej kooperacji z księgowym. Każdą złotówkę analizują, jak mają ją wydać, bo to nie są ogromne przedsiębiorstwa, które mogą dysponować ogromnym majątkiem, tylko mają mały budżet. Dyrektor będzie musiał teraz rozmawiać z zespołem księgowych? – zastanawiały się protestujące matki.
Rodzice twierdzili, że księgowa nie jest zamknięta w czterech ścianach i kontakt z nią jest na porządku dziennym. Po telefonicznych konsultacjach z księgowymi rodzice często rano decydują, czy wysłać dziecko do przedszkola. Dotyczy to choćby takich sytuacji, gdy w przedszkolu nie jest planowany posiłek, za który rodzice dodatkowo płacą.
Po co dziecko ma siedzieć w placówce głodne? – to pytanie, które zadają sobie rodzice.
Jakie prawa wicedyrektora?
Miasto odpowiada, że takie dylematy rozwiązywać będzie wicedyrektor placówki, który będzie na miejscu. A jeśli będzie potrzeba, to księgowa może odwiedzać dane przedszkole.
– Księgowa obsługująca konkretne przedszkole może pojawić się w nim na dwie godziny. To nie jest tak, że przedszkole z jednego końca miasta łączymy ze szkołą z drugiego końca miasta – mówiła Janina Filipek.
Miasto zapewnia, że wicedyrektorzy skupią się na podnoszeniu dydaktycznych walorów przedszkola. To jednak nie rozwiało obaw matek.
– Wicedyrektor nie będzie miał pełnych praw. Nie będzie decydować o budżecie, a ten przekłada się na ilość zabawek, jakość jedzenia, pracowników, jakie zajęcia będą organizowane – mówiła Agnieszka Szustek, inna z matek obecnych na spotkaniu
– Nikt nie zagwarantuje, że aby zagwarantować miejsce dla 2-3-latka, 6-latek nie zostanie przesunięty do szkoły – mówiła Irena Steciak. To jedna z głównych obaw rodziców, że po powołaniu Zespołów przedszkolaki będą przerzucane z jednej placówki do drugiej w zależności od tego, gdzie są wolne miejsca.
Ferenc – gwarant pewności?
Tymczasem władze Rzeszowa twierdzą, że 6-latki, które zostaną posłane przez rodziców do szkoły (ten obowiązek został zniesiony przez rząd PiS), to do niej pójdą, a jeśli nie nadają się, to zostają w przedszkolu.
Tadeusz Ferenc w trakcie spotkanie zwrócił uwagę na jeden z transparentów z napisem: „Panie prezydencie liczymy na pana pomoc”. Ferencowi się on nie spodobał.
– Dzieci bezwzględnie mogą liczyć na moją pomoc. Za mojej kadencji wiele przedszkoli powstało i sytuacja w Rzeszowie jest taka, że praktycznie każde dziecko ma możliwość korzystania z przedszkoli – mówił prezydent Rzeszowa.
– Bezwzględnie dbamy o dzieci – zapewniał Ferenc. – Będziemy budować kolejne nowe obiekty doskonale wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt. Wprowadzamy języki i angielski i chiński z myślą o dzieciach. Kochamy dzieci. Możecie być tego pewni. Z całą pewności nie pogorszy się obsługa dzieci – przekonywał rodziców Tadeusz Ferenc.
– Skąd ta pewność? – zapytała butnie jedna z matek.
– Jestem gwarantem tej pewności – stwierdził Ferenc.
Zdradził też rodzicom przedszkolaków, że nie tylko zmiany w przepisach podatkowych skłoniły miasto do utworzenia Zespołów Przedszkolno-Szkolnych. Ferenc przeczytał w jednej z gazet, że w jakieś gminie z przedszkola ukradziono 500 tys. zł. Ferenc nie chce, by taki scenariusz się powtórzył w Rzeszowie.
– Rządzenie to zawsze ograniczone zaufanie i przewidywanie jakiś niepożądanych zdarzeń. Trzeba tym zdarzeniom zapobiegać i my w ten sposób chcemy zapobiegać – mówił prezydent.
Nie jednemu psu Burek
Do rodziców ten argument zupełnie nie trafiał. Skoro w Rzeszowie takiego zdarzenia nie było, to po co zmieniać system? A po drugie, to, że jeden księgowy jest nieuczciwy nie oznacza, że wszyscy kantują. Rodzice do nich mają pełne zaufanie.
– Tam, gdzie zabrakło 500 tys. zł, dyrektorka też mówiła, że ma pełne zaufanie do księgowej i podpisuje wszystko co ta jej podsunęła – odpowiadała Janina Filipek.
Ratusz obawia się, że sprawy finansowo-księgowe w przedszkolach przy obecnym układzie organizacyjnym mogą być zagrożone po zmianach podatkowych. Urząd uważa, że cztery księgowe w Zespole będą w stanie zapanować nad podatkami i na bieżąco wychwytywać błędy. W Zespole każda z księgowych byłaby odpowiedzialna za coś innego.
– Kto inny robi listę płac, czyli co komu się należy. Kto inny ją zatwierdza. Kto inny ją wypłaca. Kto inny przygotowuje przelew do kontrahenta w odpowiedniej wysokości. Potem ktoś go sprawdza, czy prawidłowa wysokość i czy dobre konto. Kto inny idzie do banku po pieniądze, a kto inny mu czek zatwierdza – mówiła skarbnik Filipek.
O co mieć pretensje do Ferenca?
Tadeusz Ferenc na koniec spotkania stwierdził: – Nie ma nic stałego. Ciągle trzeba dostosowywać się do sytuacji. Gorzej by było gdybym mówił: „U nas są wspaniali. U nas nikt grosza nie ukradnie”. Powinniście wówczas mieć do mnie pretensje.
Władze miasta zadeklarowały, że plan powołania Zespołów Szkolno-Przedszkolnych zostanie jeszcze raz przeanalizowany.
SABINA LEWICKA
redakcja@rzeszow-news.pl