IPN na tropie poszukiwania grobów ofiar sowieckich zbrodni w Trzebusce niedaleko Rzeszowa. Śledztwo dotyczące ludobójstwa dokonanego przez NKWD polecił wszcząć prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
O wznowieniu śledztwa poinformował Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. Od 19 września na terenie lasów turzańskich w Trzebusce rozpoczęły się poszukiwania masowych mogił ofiar obozu Trybunału Wojennego I Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej.
Nie boją się
Sowiecki obóz w Trzebusce działał od sierpnia do listopada 1944 r. Więziono w nim w sumie około 1,7 tysiąca osób. Według szacunków kilkuset więźniów zostało straconych. Część osób wywieziono do łagrów w Związku Sowieckim.
Przez dziesięciolecia istnienia PRL, nie zajmowano się wyjaśnianiem sowieckich mordów.
– Chwała tym, którzy pamięć o zbrodni w Trzebusce przechowali. Strażnikom pamięci, świadkom, którzy dziś składają zeznania, którzy nie boją się ostracyzmu sąsiedzkiego, czy tego, co spotkało ich przodków, gdy głośno o tym mówili – podkreśla Marcin Warchoł.
Strażnicy prawdy
Twierdzi, że osoby, które tuszowały zbrodnie, robiły potem karierę w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa.
– Dzisiaj, to my jesteśmy strażnikami prawdy o tej zbrodni. Nie jesteśmy jednostkami pozbawionymi własnej tożsamości. Jesteśmy częścią dumnego narodu ukształtowanego przez dramatyczną historię i pamiętającego o swoich bohaterach – mówi Warchoł.
Karol Polejowski, wiceprezes IPN, twierdzi, że obóz w lasach turzańskich jest przykładem sowieckiego terroru na ziemiach polskich. – Skazani na karę śmierci byli mordowani i jak wskazują świadkowie, przywożeni do tych lasów i tu grzebani – przypomina Polejewski.
Transporty śmierci
Ostatnim świadkiem zbrodni NKWD sprzed 78 lat jest 90-letni Franciszek Bełz z podrzeszowskiej Nienadówki. – Odnaleźć naszych patriotów, godnie ich pochować – to jego marzenie. Bełz miał 12 lat, gdy widział „transporty śmierci”.
– Każdego wieczoru do lasu jechały ciężarówki z plandekami – wspomina. To właśnie zeznania Bełza były podstawą do wznowienia śledztwa w sprawie zbrodni NKWD. Prowadzi je Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie.
– Funkcjonariusze NKWD, wycofując się z tych terenów, spalili dokumenty i ubrania osób, które przebywały w obozie – mówi Andrzej Pozorski, zastępca prokuratora generalnego, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
„Mały Katyń”
Pracownicy IPN, wyposażeni m.in. w georadary i wykrywacze metalu, zamierzają przeszukać ok. 800 m kw. lasu. Ponadto zostaną użyte sondy magnetometryczne i detektory metali oraz wykonane będą wykopy sondażowe.
– Wiążemy wielkie nadzieje ze wznowionym postępowaniem prokuratorskim. Wierzymy, że doprowadzi do odnalezienia miejsc pochówku ofiar zbrodni – mówi Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki, podkreślając, że wielu z zamordowanych walczyło o niepodległość Polski.
Próby zdobycia informacji o obozie (nazywanym „Małym Katyniem”) od Rosji kończyły się fiaskiem. W oględzinach lasów turzańskich biorą udział biegli archeologii, antropologii, kryminalistyki i medycyny sądowej z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Obóz w Trzebusce
Obóz zajmował ok. 20 arów, można było w nim przetrzymywać jednocześnie kilkuset więźniów. Dokładnej liczby ofiar obozu nie ustalono. Osadzano w nim m.in. żołnierzy AK, a także żołnierzy sowieckich, którzy walczyli po stronie III Rzeszy.
Na terenie obozu więźniowie stawali przed sowieckim sądem wojennym. Część osób wywieziono w głąb ZSRR i umieszczono w łagrach, pozostali więźniowie byli przewożeni ciężarówkami do lasów w okolicach Turzy i Nienadówki. Ginęli z rąk funkcjonariuszy NKWD.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl