Rzeszów przeciwko przemocy. Solidarny z Białymstokiem [ZDJĘCIA]

Reklama

– Polska stacza się ku brunatnej przepaści. Wydarzenia w Białymstoku są tego świadectwem – mówili uczestnicy sobotniej pikiety przed Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie.

 

W sobotę po południu przed gmachem Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Grunwaldzkiej pojawiło się ok. 150 osób (policja twierdzi, że było znacznie mniej – ok. 60 osób). Pikietę  „Rzeszów przeciw przemocy. Solidarni z Białymstokiem” zorganizowali działacze Razem, Rebeliantów Podkarpackich oraz twórcy Rzeszowskiego Marszu Równości.

Demonstracja była aktem wsparcia uczestników Marszy Równości w Białymstoku, który tydzień został zaatakowany przez narodowców i kiboli. Podobna solidarnościowa pikieta w sobotę 27 lipca odbyła się w Warszawie. W Rzeszowie w manifestacji sprzeciwu wobec przemocy wzięli udział młodzi, starsi, osoby LGBT, anarchiści, antyfaszyści…

Nie zabrakło polityków, byli m.in. radni miejscy Rzeszowa Tomasz Kamiński i Wiesław Buż z Rozwoju Rzeszowa oraz lider Wiosny w regionie rzeszowskim Michał Sztuk.

Przedpogromowa atmosfera  

Podczas pikiety skandowano hasła: „Solidarność naszą bronią”, „Miłość nigdy nie wyklucza”, czy „Precz z faszyzmem”. Był też transparent z napisem „Miłuj bliźniego swego. Każdego”.  – Gromadzimy się tutaj, żeby pokazać solidarność z naszymi superodważnymi koleżankami i kolegami z Białegostoku – mówiła Agnieszka Itner z podkarpackich struktur Razem. 

– Chciały i chcieli pójść na radosne i pokojowe zgromadzenie – a przez trzy godziny czuły i czuli się jak oblężeni cywile w trakcie działań wojennych – podkreślała Itner. 

Jakub Gawron z Rzeszowskiego Marszu Równości uważa, że podwaliny tego, co stało się w Białymstoku od miesięcy budowali duchowni, politycy PiS i sprzyjające im media, bo podgrzewali „przedpogromową atmosferę” i niebezpiecznie przesuwali granice przyzwolenia na przemoc polityczną.

Gawron przypomniał także pięciostopniową piramidę nienawiści opracowaną w latach 50. ubiegłego wieku przez Gordona Allporta, amerykańskiego psychologa, która zaczyna się od słownej nienawiści, a kończy na eksterminacji. – Jesteśmy bliżej szczytu piramidy niż się nam wydaje – alarmował Jakub Gawron

– Żądamy od rządu natychmiastowego zaprzestania tej nagonki na naszą społeczność. To już jest naprawdę ostatni moment na zatrzymanie tego trendu, zanim przyniesie on śmiertelne ofiary – podkreślał Gawron. 

„Polska stacza się ku brunatnej przepaści”

Bogna Kuśnierz z Rebeliantów Podkarpackich cytowała słowa luterańskiego pastora Martina Niemöllera, które zostały napisane w obozie w Dachau w 1942 r.

„Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było”.

– W tym tekście, napisanym przez luterańskiego pastora można dodawać kolejne linijki. Dlatego, patrząc także na ostatni wers, chcemy dziś wyraźnie powiedzieć: „Kiedy przyszli po osoby LGBTQ, protestujemy” – mówiła Bogna Kuśnierz.

Organizatorzy i uczestnicy rzeszowskiej pikiety są przerażeni wydarzeniami w Białymstoku. 
Ich zdaniem skala przemocy, brutalności i pogardy, jaka wylała się na uczestników białostockiego marszu, przekroczyła wszelkie granice. Dlatego tym bardziej poszkodowanym należy się podziw i szacunek, a kontrdemonstrantom – potępienie.

– Polska stacza się ku brunatnej przepaści. Wydarzenia w Białymstoku są tego świadectwem. Już czas głośno protestować i domagać się reakcji władz w walce z wszelką przemocą i nietolerancją. Już czas, by naszą własną postawą świadczyć o wartościach, które są nam bliskie: prawach człowieka, otwartości i tolerancji – mówiła Bogna Kuśnierz.

– To od nas wszystkich zależy, czy gdy przyjdą po nas, ktoś jeszcze będzie… – zaznaczyła działaczka Rebeliantów Podkarpackich.

To nie marginalna grupka klaunów

Nikita, działacz anarchistyczny, zwracał uwagę, że polskie społeczeństwo, mimo naukowej wiedzy, nie potrafi wyciągnąć wniosków z doświadczeń II wojny światowej i wciąż szczuje się na drugiego człowieka. – Ciężko mi uwierzyć, że ludzie tak po prostu chcą dokopać innym – mówił Nikita.

Jego zdaniem, to z czym od pewnego czasu spotykają się osoby LGBT jest efektem manipulowania ludźmi nierzadko z niskich wart społecznych, dla których jeszcze niedawno wrogiem był uchodźca, teraz stał się nich gej lub lesbijka. Do tego dochodzi rządowa propaganda w mediach publicznych, które z LGBT robią wroga numer jeden. 

– Efekty tego było widać w zeszłą sobotę w Białymstoku – mówił Nikita. „Brunatnego” klimatu w Polsce nie można bagatelizować, nie tworzy go „marginalna grupka klaunów”. – Faszyzm to nie konkretna bojówka czy partia polityczna – to zestaw idei. Niczym mutujący wirus znajdują coraz to nowe sposoby na przedostanie się do myśli politycznej – podkreślał.

– Faszyści usprawiedliwiają swoją mowę nienawiści wolnością słowa. Nie dajmy sobie wmówić, że trzeba grzecznie prosić faszystów i radykalną prawicę o uznanie naszej godności. Homo- i transfobia niszczy rodziny i odbiera życia. Nie ma pola do kulturalnej dyskusji, gdy druga strona odbiera nam godność i prawo do samostanowienia – dodał.  

„Kiedyś będziemy większością”

Paweł Preneta z Razem nie wierzy, że najbliższych czterech lat postulaty równości małżeńskiej zostaną w Polsce zrealizowane, ale wcześniej, czy później – jego zdaniem tak się stanie. – Nawet tchórzliwi liberałowie podniosą za nimi rękę – uważa Preneta. 

– Jeśli chcemy, by postulaty środowisk LGBT zostały kiedyś zrealizowane, to musimy chodzić na Marsze Równości. Obnosić się lub wspierać tych, którzy się obnoszą. Wywierać presję na polityków – szczególnie tych, którzy mają za mało odwagi, by jasno określić swoje stanowisko – radził Paweł Preneta.

– Lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe zawsze będą mniejszością. Ale sojusznicy środowisk LGBT mniejszością być nie powinni. I naszym zadaniem, zadaniem marszów, jest sprawienie, że będziemy większością. Głośnie i zdecydowanie domagając się równych praw dla naszych przyjaciół – powiedział Preneta.

Stawać po stronie słabszego 

Wśród uczestników rzeszowskiej pikiety był m.in. 19-letni Patryk z Sanoka. Patryk należy do społeczności LGBT, żyje w strachu, groźby, wyzwiska słyszy co chwilę. – Moi znajomi doświadczyli też już szarpaniny. Ja, póki co, nie – pociesza się 19-latek.

Z okolic Rzeszowa na pikietę przyjechał też 60-letni Janusz, który wyznaje zasadę: nie można bić i krzywdzić innych. – Nie ma znaczenia, że ten akt przemocy w Białymstoku był wymierzony w taką czy inną społeczność. Był wymierzony w człowieka, co za różnica jakiego? – pyta Janusz. Od kilku lat widzi „modę” na ataki osób inaczej myślących.

– To doprowadzi kiedyś do dużej tragedii – ostrzega starszy mężczyzna.

35-letnia Barbara z Rzeszowa jest matką. Nie wie, jakiej orientacji okażą się jej dzieci. Chce dla nich, dla siebie i wszystkich, by Polska była lepsza. – Wydarzenia w Białymstoku były smutne, przykre, tragiczne. Dożyłam czasów, kiedy ludzi bije się na ulicy za bycie sobą, szczególnie wtedy, gdy należy stawać po stronie słabszego – powiedziała kobieta.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama