– Jak sędzia ryzykuje, że będzie miał postępowanie dyscyplinarne i będzie wyrzucony z zawodu, to udowodnia, że walczy nie o koryto, a o wartości – mówił w poniedziałek w Rzeszowie warszawski sędzia Igor Tuleya.
Na spotkanie ze znanym sędzią Igorem Tuleyą z Sądu Okręgowego w Warszawie, które odbyło się w hotelu Prezydenckim, przyszło ok. 100 osób. Tuleya przyjechał na zaproszenie Rebeliantów Podkarpackich, którzy są zaangażowani w obronę niezależności polskiego sądownictwa.
Tuleya znany jest z wydawania niewygodnych dla PiS wyroków i wygłaszanie ostrych komentarzy politycznych na sali sądowej właśnie. To on w grudniu 2017 roku nakazał prokuraturze wznowić umorzone śledztwo dotyczące wydarzeń z 16 grudnia 2016 roku, gdy posiedzenie Sejmu przeniesiono do Sali Kolumnowej i tam przegłosowano m.in. ustawę budżetową. Według opozycji, posiedzenie było nielegalne.
Igor Tuleya wydał także wyrok w głośnej sprawie dr. Mirosława G. Skazał go za branie łapówek, ale metody, jakie CBA stosowało w trakcie śledztwa, sędzia Tuleya nazwał skojarzeniami z metodami z lat 40. i 50. – „czasów najgłębszego stalinizmu”.
Słowa „odwaga” do niego nie pasuje
Warszawski sędzia pojawił się także wśród demonstrantów, którzy niedawno pikietowali przed Sądem Najwyższym w obronie niezawisłości i niezależności polskich sądów oraz prof. Małgorzaty Gersdorf, pierwszej prezes Sądu Najwyższego, której PiS chce skrócić niezgodnie z Konstytucją RP 6-letnią kadencję.
Tuleya sam o sobie mówi, że nie jest odważny w tym, co robi. Jego zdaniem to normalne, że każdy sędzia wydając orzeczenie nie kieruje się tym, czy będzie ono po myśli władzy, tylko stara się rozstrzygnąć sprawę w sposób uczciwy i obiektywny.
– Zdarza mi się wydawać orzeczenia, które są krytykowane przez rządzących, ale słowo „odwaga” do mnie nie pasuje, bo to, co robię, nie ma znamion żadnej odwagi. Bez względu na to, jaki uprawiamy zawód powinniśmy to robić dobrze. Sędziowie powinni wydawać wyroki w sposób niezawisły i tyle – twierdzi Igor Tuleya.
Nie rozmawiali ze społeczeństwem
Warszawski sędzia zwrócił także uwagę na to, dlaczego polskie społeczeństwo w dużej mierze nie do końca rozumie to, co dziś dzieje się z polskim wymiarem sprawiedliwości.
Na początek Tuleya odniósł się do słów prof. Małgorzaty Gersdorf, wypowiedzianych podczas niedawnej konferencji Niemieckiego Trybunału Federalnego. Prof. Gersdorf stwierdziła, że w Polsce zabrakło odpowiedniej debaty i edukacji na masową skalę, aby Polakom wytłumaczono, co to jest prawo i dlaczego trzeba je przestrzegać.
– To wina prawników, że wcześniej nie organizowaliśmy spotkań, gdzie tłumaczyliby działania pewnych sytuacji prawnych. Po prostu, nie rozmawiali ze społeczeństwem. Tak się dzieje dopiero od 2-3 lat – mówił Igor Tuleya.
Warszawski prawnik nie dziwi się też, że sędziów nazywa się „nadzwyczajną kastą”. – Sędziowie nie są w tym bez winy. Gdy wyrok przedstawiamy ustnie, robimy to w sposób mało komunikatywny. Być może stąd to wrażenie – zastanawiał się warszawski sędzia.
Trzecia władza nie abdykuje
Tuleya zapewniał, że sędziowie są zwykłymi śmiertelnikami i grupą zawodową, jak każda inna. – Są sędziowie leniwi, pracowici, głupcy. Są sędziowie mądrzy. Niczym się nie różnimy od osób, które wykonują inny zawód – przekonywał Igor Tuleya.
– Jeżeli sędziowie będą się uważać się za przedstawicieli „nadzwyczajnej kasty”, to oczywiście będzie to hańbą. Niemniej jednak, zapewniam, że my tak o sobie nie myślimy, bo wiemy, że jesteśmy przede wszystkim dla państwa. Ostatnie dni pokazały, że dzięki protestom i obronie sądów wiemy, dla kogo i po co pracujemy. Bez państwa pomocy i wsparcia wykonywanie tego zawodu byłoby bez sensu – dodawał.
Tuleyę zapytano także, co środowiska prawnicze myślą o proponowanej przez rząd PiS „reformie” wymiaru sprawiedliwości. Tuleya uważa, że zmiany te nie mają nic wspólnego z naprawianiem sądownictwa.
– To są zmiany o charakterze politycznym, które prowadzą do tego, że do SN, czy na kluczowe stanowiska w wymiarze sprawiedliwości zostają wprowadzane osoby, którymi będzie można w sposób łatwy kierować – twierdzi sędzia Tuleya.
– Sędziowie boją się tego, mamy wątpliwości, ale mogę zapewnić, że trzecia władza nie abdykuje. Walczymy dzięki państwa wsparciu – mówił Tuleya.
Trzeba być najpierw człowiekiem
Wspomniał także o demonstracjach przed SN, w których sam brał udział. Z żalem Igor Tuleya zauważył, że sędziów było na niej zbyt mało, choć stowarzyszenia prawnicze apelowały, aby włączyli się w obronę SN, jako symbolu niezawisłości sędziowskiej.
– Czuję się dotknięty stwierdzeniem polityków, że protesty służą tylko temu, że sędziowie chcą bronić tylko swojego koryta, więc mówię do kolegi sędziego: „Idź przed SN i pokaż, że dla ciebie ważne są wartości, a nie koryto. Jak ryzykujesz, że będziesz miał postępowanie dyscyplinarne i będziesz wyrzucony z zawodu, to udowodnisz, że walczysz nie o koryto, a o wartości” – mówił sędzia Tuleya.
– Żeby być niezwisłym sędzią trzeba być odważnym człowiekiem, a odważni ludzie stali w deszczu przy SN i narażali się na rozmaite szykany. Aby być sędzią, trzeba być najpierw człowiekiem – podkreślał.
Igor Tuleya zaznaczył także, że niezawisłość sędziowska to nie przywilej „kasty”, ale prawo podmiotowe każdego obywatela, który idzie do sądu i ma pewność, że sędzia nie będzie podatny na jakiekolwiek naciski, nie ugnie się, bo ma „tarczę”, którą jest np. immunitet, zapewniającą mu niezawisłość.
– Jeśli sądy będą zależne od władzy wykonawczej i ustawodawczej, jeśli sędziowie będą zawiśli od jakichkolwiek wpływów, to można się zastanawiać, czy te wyroki będą obiektywnie sprawiedliwe. Zawsze jest tak, że jednostka w konfrontacji z takim podmiotem, jak państwo, jest słabsza – mówił Igor Tuleya.
Politycy nigdy nie mieli interesu
Stwierdził także, że zmiany, które PiS dokonało już w polskim wymiarze sprawiedliwości, będą też, niestety, chętnie wykorzystywane przez kolejne ekipy rządzące.
Tuleya przyznał także, że proponowana przez PiS reforma sądownictwa to tylko wymiana kadrowa, na której tak naprawdę zwykły obywatel nie skorzysta, bo procesy, jak ciągnęły się czasem latami, tak ciągnąć się będą nadal.
– To nie jest tak, że my tylko krytykujemy, że się przyglądamy. My też mamy swoje pomysły, ale politycy nigdy nie mieli interesu, aby słuchać głosu sędziowskiego – stwierdził Igor Tuleya.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl