Fot. Namysław Tomaka / Rzeszów News. Na zdjęciu sklep z dopalaczami, który działał przy ul. Lenartowicza
Reklama

Po pięciu miesiącach walki udało się w końcu doprowadzić do zamknięcia sklepu z dopalaczami przy ul. Lenartowicza w Rzeszowie. Sanepid obawia się, że niedługo może powstać nowy w innej części miasta.

Sklep przy ul. Lenartowicza działał w prywatnej kamienicy od połowy kwietnia. Handlowano w nim dopalaczami pod przykrywką „akcesoriów modelarskich”, a same dopalacze były ukryte pod nazwami: „imitacja sztucznego puchu śnieżnego”, „imitacja sztucznego mchu pawiego”, „imitacja sztucznego śniegu do makiet modelarskich”, czy „imitacja mchu irlandzkiego”.

Wojnę ze sklepem z dopalaczami wypowiedział ratusz, a rzeszowski sanepid systematycznie przeprowadzał kontrole sklepu i rekwirował dopalacze. Badania wykazały, że zawierają one substancje psychoaktywne. Sanepid wydawał właścicielom sklepu zakazy prowadzenia działalności gospodarczej, ale ci co chwilę się zmieniali, co skutecznie uniemożliwiało zamknięcie sklepu.

Udało się to zrobić dopiero w zeszły piątek, ale tylko dlatego, że współwłaścicielka kamienicy, która wynajmowała lokal pod sklep, wypowiedziała umowę najmu. Została do tego wcześniej nakłoniona przez pracowników sanepidu. Kobieta nie wiedziała, że wynajmując lokal będą w nim sprzedawane dopalacze.

Okres wypowiedzenia umowy najmu się skończył, dlatego dopalaczowy biznes przy ul. Lenartowicza ostatecznie został zamknięty. – Skontaktowaliśmy się z administratorem kamienicy, który potwierdził, że udało im się pozbyć tego balastu – mówi Jaromir Ślączka, szef rzeszowskiego sanepidu.

W trakcie działalności sklepu, sanepid złożył do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby handlujące dopalaczami. Sanepid uważa, że handlarze powinni odpowiedzieć karnie za wprowadzanie do obrotu substancji, które zagrażały zdrowiu i życiu człowieka.

– Mamy nadzieję, że sprawa nie umrze tylko dlatego, że sklep został zamknięty. To się akurat stało z przyczyn technicznych. Liczymy, że śledztwo prokuratury będzie kontynuowane – dodaje Jaromir Ślączka.

Ale sanepid obawia się, że niedługo znów możemy usłyszeć o kolejnym sklepie z dopalaczami w Rzeszowie. Chętnych na „produkty kolekcjonerskie” nie brakuje.

Zablokowanie otwarcia sklepu jeszcze na etapie rejestrowania firmy jest praktycznie niemożliwe, bo taka działalność najczęściej jest rejestrowana przez internet i ukryta pod pozorem np. handlu akcesoriami do drukarek, akcesoriów modelarskich, czy e-papiersów.

– Nie mamy sygnałów, by w Rzeszowie w innym miejscu działał kolejny sklep z dopalaczami. Natomiast dosyć szybko dowiadujemy się o takiej działalności. Tak było choćby w przypadku tego sklepu z dopalaczami przy ul. Lenartowicza. Już na następny dzień po otwarciu lokalu dowiedzieliśmy się, co tam jest sprzedawane. Jeżeli zostanie otwarty kolejny sklep, to będziemy reagować – zapowiada Jaromir Ślączka.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama