Wisłok i zalew toną w śmieciach. Ratusz: Przypłynęły z Krosna. Ekolodzy: Braki w edukacji

Reklama

Ogromne ilości śmieci pływają w Wisłoku od kilku dni. Część z nich osiadła na zalewie i na wysokości Lisiej Góry. Do Rzeszowa przypłynęły z Krosna. 

 

Bulwary nad Wisłokiem to chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych terenów zielonych i rekreacyjnych w Rzeszowie. To właśnie tam mieszkańcy kierują się, gdy chcą pobiegać, pojeździć na rowerze, pójść na spacer, czy w cieplejsze dni po prostu posiedzieć na ławce, czy kocu i cieszyć się promieniami słońca.

Co jakiś czas, pojawiają się także sugestie, aby bulwary stały się jeszcze bardziej rekreacyjne poprzez stworzenie kolejnych rozrywek na świeżym powietrzu, np. takich jak wypożyczalnia nart wodnych, czy chociażby pływający hotel. Gdy mówimy o Wisłoku, wówczas na myśl przychodzą jeszcze kwestie związane z odmuleniem zalewu, które wałkowane od kilkunastu lat w końcu mają się zmaterializować.

Do tego należy też dodać rezerwat Lisa Góra, który też znajduje się nad Wisłokiem i objęty jest dodatkowo programem „Natura 2000”. W jego pobliżu znajduje się także Ptasia Wyspa, którą m.in. bronili ekolodzy, gdy pojawił się plan, aby w jej rejonach wybudować obwodnicę południową.

Ratusz: Śmieci przypłynęły z Krosna

W tych dobrodziejstwach natury i licznych pomysłach na to, jak ma nam być lepiej są jeszcze śmieci. Tysiące śmieci, które w pierwsze ciepłe marcowe dni płynęły Wisłokiem przez środek Rzeszowa. Część z nich zatrzymała się na Lisiej Górze, co udało się uwiecznić jednemu z Czytelników Rzeszów News.

– Śmieci w Wisłoku w takiej ilości pojawiły się przez to, iż w Krośnie wcześniej zrobił się zator. Gdy puścił, konary, gałęzie i zmyte z nadbrzeża śmieci zatrzymały się na naszym zalewie – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

– Zalew jest pod opieką Państwowego Gospodarstwa Polskiego „Wody Polskie”. Do nas należy sprzątanie brzegów zalewu i Wisłoka. Zabieg ten wykonujemy regularnie. Jeśli zaś chodzi o czystość samej wody – nie mamy wpływu na to, co do nas przypłynie z gmin, które są powyżej Rzeszowa – dodaje.

RZGW: Sukcesywnie oczyszczamy

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Rzeszowie, który należy do Wód Polskich wyjaśnia, że takiej sytuacji przyczyniły się również dodatnie temperatury, w wyniku których nastąpiły roztopy, a co za tym idzie, poziom wód, zarówno Wisłoka, jak i jej dopływów, podniósł się.

– Do rzeki zaczęły napływać różne zanieczyszczenia – konary drzew, gałęzie, zanieczyszczenia komunalne i inne, które podczas wezbrań woda zabiera z brzegów rzek. Wszystkie zanieczyszczenia wraz z pokruszonym lodem skumulowały się w zalewie rzeszowskim i dały taki efekt – wyjaśniają przedstawiciele RZGW w Rzeszowie.

– Obecnie w rejonie zalewu zanieczyszczenia już nie istnieją. Pozostała część zalewu oraz rzeki Wisłok poniżej stopnia wodnego jest sukcesywnie oczyszczana w miarę potrzeb – dodają.

Co ludzie wyrzucają do rzeki?

O sprawę śmieci w Wisłoku zapytaliśmy również jednego z rzeszowskich ekologów – Mirosława Ruszałę ze stowarzyszenia „EKOSKOP”. Dla niego sytuacja, gdzie ludzie wyrzucają śmieci do rzeki lub składują je w lasach, czy innych miejscach, które nie są do tego przeznaczone, jest niezrozumiała.

– Ustawa nakłada na wszystkich, bez wyjątku, obowiązek płacenia za śmieci. Jeśli już te worki do segregacji dostaję, mam gwarancję, że zabierze je firma odpadowa, to po co wyrzucać śmieci do lasu i zanieczyszczać nimi środowisko? – pyta retorycznie Ruszała.

Ekolog uważa, że to skutki braków w edukacji ekologicznej – część społeczeństwa ma niezdrowy, i to dosłownie, nawyk „utylizowania” śmieci np. w rzece i nie chce korzystać z przywileju i prawa, które im daje gmina w kwestii wywożenia odpadów.

– Staramy się tę edukację wprowadzać jak najszerzej. Robiliśmy warsztaty dla Rzeszowa, gmin: Tyczyn, Trzebownisko, Krasne, ucząc jak segregować śmieci. Odpady, które widzimy w Wisłoku gołym okiem, to nie wszystko, co trafia do rzeki – zwraca uwagę Mirosław Ruszała.

– Wśród wyrzucanych nielegalnie śmieci znajdują się zużyte baterie, sprzęt elektroniczny, „przepracowne” oleje, lekarstwa. Gdy rozłożą się w środowisku, pochodzące z nich toksyny wypijamy w codziennej herbacie, co skutecznie może spowodować np. raka wątroby – dodaje.

Jeśli Jaś się nie nauczy…

Ekolodzy uważają, że edukacja powinna być prowadzona już od przedszkola w myśl powiedzenia: „Jeśli Jaś się nie nauczy, to i Jan nie będzie umiał”. – Dzieci, które od najmłodszych lat mają wpajany nawyk segregowania śmieci, w dorosłym życiu nie będą ich wyrzucać do rzeki – twierdzą miłośnicy przyrody.

Problem z edukacja ekologiczną to efekt braku pieniędzy, bo w zasadzie nie wiadomo, kto powinien ją prowadzić i za nią płacić. Gminy nie są edukacją zainteresowane, ekolodzy uważają, że to one powinny naliczać dodatkowe opłaty, z których byłaby finansowana jeszcze edukacja.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama