Po prawie dwugodzinnej dyskusji radni zgodzili się na zmiany w regulaminie wywozu śmieci z terenu Rzeszowa. „Za” była koalicja Rozwoju Rzeszowa i Platformy Obywatelskiej. PiS wstrzymał się od głosu.
Wprowadzone zmiany dotyczą ograniczenia kursów śmieciarek. To ma obniżyć koszty związane z odbiorem odpadów od mieszkańców Rzeszowa. O szczegółowych zmianach zasad pisaliśmy TUTAJ.
Warto też dodać, że miasto dopuszcza możliwość łączenia frakcji odpadów zbieranych selektywnie z frakcją bio – jeżeli odpady bio będą odbierane raz na dwa tygodnie, to przed dom będzie można wystawić także worki z papierem, metalem lub plastikiem, jeżeli będą one zalegały w domu. One wówczas też będą zabrane.
– Staraliśmy się zmienić tak regulamin, aby jakość świadczonych usług była na wysokim poziomie przy jednoczesnym braku drastycznego wzrostu podwyżek odbioru odpadów komunalnych – mówi Andrzej Gutkowski, wiceprezydent Rzeszowa.
PiS: koszmarny problem dla miasta
Wprowadzenie nowego regulaminu odbiorów śmieci na ratuszu niejako wymusiło rozporządzenie ministra środowiska z 2016 roku, które od br. weszło w życie. Zgodnie z nim należy segregować śmieci na pięć, a nie jak wcześniej na trzy frakcje.
– To zmusiło nas do działań mających na celu niepogorszenie komfortu mieszkańców i niezwiększenie ceny za odbiór odpadów – tłumaczy wiceprezydent Rzeszowa. – Gospodarka komunalna ma się bilansować i samofinansować. Miasto nie ma prawa dokładać do tej operacji – wyjaśnia Gutkowski.
Nowe zasady wywozu odpadów z terenu Rzeszowa proponowane przez ratusz nie spodobały się opozycyjnemu klubowi PiS. Jego lider Marcin Fijołek uznał, że „śmieciowa” propozycja miasta może przyczynić się do obniżenia jakości życia mieszkańców.
– Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy mamy lato, wysokie temperatury, a frakcja bio zalega w domowych ogródkach lub pod blokami. Już teraz niektórzy maja problem z wywozem tych frakcji, a to się może pogorszyć – mówił podczas czwartkowej sesji nadzwyczajnej Rady Miasta Rzeszowa Marcin Fijołek.
– Konieczność magazynowania śmieci w domu może spowodować, że część ludzi będzie śmieci spalało w piecach. To będzie koszmarny problem dla całego miasta – ostrzegał radny PiS.
Dec do PiS: nie udawajcie, że nie wiecie
Marcin Fijołek twierdzi także, że rozwiązanie zaproponowane przez miasto to w pewnym sensie przerzucenie na mieszkańców odpowiedzialności za składowanie śmieci. Jego zdaniem ratusz powinien zaproponować taki kompromis, który zarówno zredukuje koszty odbioru odpadów, jak i zachowa dużą częstotliwość kursów.
– Jestem przekonany, że taka [proponowana przez ratusz] częstotliwość odbioru odpadów odbije się na mieszkańcach. Po zmianie, w śmietnikach przyblokowych będą rosły góry śmieci – alarmował Robert Kultys, radny PiS.
Andrzej Dec (PO), przewodniczący Rady Miasta, propozycję ratusza uznał za próbę optymalizacji rozwiązania problemu, podkreślając jednocześnie, że dyskusja na ten temat nie powinna mieć podtekstu politycznego.
Dec zwrócił także uwagę, że radni PiS, choć nie powiedzieli tego wprost, proponują rozwiązanie, które spowoduje drastyczne wzrosty cen za wywóz odpadów – z tym wiążą się częstsze kursy śmieciarek. – To tak oczywiste, że nie ma co udawać, że wasz postulat nie spowoduje wzrostu kosztów – mówił do radnych PiS Andrzej Dec.
To cecha dobrego gospodarza?
Do dyskusji włączył się także Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Przypomniał, że już i tak wyższe koszty za wywóz śmieci z terenu miasta generuje kwota utylizacji odpadów w spalarni PGE przy ul. Ciepłowniczej – 302 zł za tonę. Wcześniej miasto za taką usługę na wysypisku w Kozodrzy płaciło 225 zł.
– Już z tego tytułu znacznie wzrosną ceny. Gdybyśmy puścili 11 kursów na miesiąc na każdą frakcję, to do każdego trzeba będzie dopłacić. Dlatego chcemy, aby śmieciarki w miesiącu wykonywały 7 kursów, tak jak dotychczas – mówi Tadeusz Ferenc.
– Jeśli zagłosujemy przeciw tej uchwale, to jesteśmy za tym, aby podnieść i obarczyć mieszkańców podwyżkami. Szukanie oszczędności to cecha dobrego gospodarza. Głosowanie przeciwko temu regulaminowi, to głosowanie za podwyżkami cen – wtórował Ferencowi Tomasz Kamiński z Rozwoju Rzeszowa.
Z taką argumentacją nie zgodził się Robert Kultys, który uważa, że to stawianie mieszkańców pod ścianą. – Nie można im mówić: płaćcie więcej, albo dłużej przetrzymajcie odpady – uważa Kultys.
Radny PiS stwierdził także, że oszczędności można szukać gdzie indziej, nie tylko w częstotliwości kursów śmieciarek. Kultys pytał, czy ktoś sprawdzał, jakie są inne koszty funkcjonowania Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Zaproponował, by dla MPGK poszukać nowych źródeł dochodu.
Ratusz: szukamy innych dróg
Piłeczkę odbiła Janina Filipek, skarbnik miasta. – Gdybyśmy nie szukali innych dróg wyjścia, to rozstrzygnęlibyśmy pierwszy przetarg, gdy cena wynosiła 49 mln zł. Podobnie byłoby przy drugim przetargu przy cenie 46 mln zł – mówiła Janina Filipek.
Dodała, że w MPGK od kilku miesięcy prowadzony jest także audyt, prawie każda faktura spółki jest sprawdzana pod kątem oszczędności. – Cały czas zabiegamy, by podwyżka cen była możliwie jak najniższa i ceny się zbilansowały – zapewniała Janina Filipek.
Po prawie dwugodzinnej dyskusji radni przegłosowali zmiany w regulaminie odbioru śmieci. Nowe zasady mają wejść w życie od kwietnia br. Wciąż jednak nie wiadomo, jakie podwyżki czekają mieszkańców.
redakcja@rzeszow-news.pl