– Człowiek, który gonił do autobusu chciał zapłacić 3 zł za przejazd, a wy uciekacie od pieniędzy. Dlaczego tak się dzieje? – pytał w poniedziałek kierowców MPK Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, z którymi się spotkał po tym, jak jednego z nich „przyłapał” na niezabraniu pasażera z przystanku.
Kierowcy MPK po styczniowym incydencie z kilkukrotnym niezatrzymywaniem się na przystanku przy ul. Iwonickiej, są teraz cały czas sprawdzani i obserwowani przez czujne oko Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, który wyciąga, jak asy z rękawa, zawodowe niedociągnięcia kierowców.
W ub. tygodniu Ferenc zwrócił uwagę na to, że kierowca miał się nie zatrzymać dwa razy na przystanku przy Galerii Rzeszów. O tym zdarzeniu poinformował prezydenta jeden z mieszkańców wiadomością SMS.
Jak prezydent „przyłapał” kierowcę
W minioną środę 7 lutego Ferenc na gorącym uczynku sam „przyłapał” kierowcę linii nr 10, gdy jechał rano do pracy. Fragment z monitoringu z sytuacją, której był świadkiem najpierw puścił swoim pracownikom na porannej poniedziałkowej naradzie, a później kierowcom MPK, z którymi przed południem spotkał się w siedzibie Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie.
Na filmie było widać, jak kierowca zatrzymał się na przystanku po prawej stronie przed mostem Zamkowym. Zabrał dwóch pasażerów. W momencie kiedy włączył kierunkowskaz i chciał opuścić zatokę do autobusu podbiegła dziewczyna. Kierowca jej nie zabrał i odjechał.
Po tym zdarzeniu dziewczyna popatrzyła na rozkład jazdy i usiadła na przystanku czekając na kolejny autobus. Ta sytuacja bardzo się nie spodobała Tadeuszowi Ferencowi.
– Dlaczego lekceważycie pasażerów? – pytał kierowców MPK Ferenc. – Dostaliście nowoczesne autobusy, system. Kupujemy kolejne, w tym i elektryczne, którymi to przecież wy będziecie jeździć. Do miejskiej komunikacji dopłacamy 69 mln zł. Musicie bezwzględnie przestrzegać to, czego się od was wymaga – dodawał.
Jak się panu nie podoba, proszę się zwolnić
Tadeusz Ferenc zwrócił również uwagę na to, że z tego jak jeżdżą kierowcy, jak dbają o standard obsługi pasażera rozliczani są nie oni sami, bo nikt ich nie zna, tylko on jako prezydent i dyrektorzy ZTM i MPK. Dlaczego? Bo to do nich pasażerowie mają pretensje, że nie potrafią zadbać o to, aby ich pracownicy wykonywali to, co do nich należy.
– Człowiek, który gonił do autobusu, chciał zapłacić 3 zł za przejazd, a wy uciekacie od pieniędzy. Muszę szukać pieniędzy na komunikację, a wy od nich uciekacie? Powiedzcie mi, dlaczego tak się dzieje? – pytał zgromadzonych kierowców Ferenc.
Odpowiedzi udzielił kierowca, który przez prezydenta został „przyłapany” na gorącym uczynku. Ma on 23-letni staż pracy. Zaistniałą sytuację tłumaczył tym, że gdy drzwi pojazdu zostały zamknięte i został włączony kierunkowskaz to skupił się na tym, aby bezpiecznie opuścić zatokę.
– To już nie chodzi o sam autobus, ale o ludzi, których mamy w środku – chciałem bezpiecznie włączyć się do ruchu, a to nie jest takie proste, bo Rzeszów się rozrasta ruch jest coraz większy. Naprawdę nie zwracamy uwagi na prawą stronę, bo chcemy bezpiecznie wykonać manewr – tłumaczył się kierowca.
Ferenc odpowiedział, że nie przyjmuje takich tłumaczeń i obowiązkiem kierowcy jest patrzeć w prawe i lewe lusterko. – Gdyby pan woził ludzi swoim prywatnym autobusem szukałby pan klienta? – pytał dalej prezydent kierowcę.
– Szukałbym, ale nie chodzi o to, czy jadę prywatnym autobusem, czy nie. Wiem gdzie pracuję – nam się nie płaci za wożenie powietrza – odpowiedział kierowca.
– Nie zgadzam się z tym, co pan mówi. To ja daję polecenia – ma pan popatrzeć w jedno lusterko i w drugie lusterko, tym bardziej , że dziewczyna była może trzy metry od autobusu – argumentował Ferenc.
– Byłem na pasie ruchu – nie dawał za wygraną kierowca.
– Nie. Był pan przy krawężniku – odpowiadał Ferenc.
– Był już kierunkowskaz włączony – bronił się dalej kierowca.
– Jak się panu nie podoba, proszę się zwolnić. Pasażer jest najważniejszy, a nie kierowca – rzucił prezydent.
– Z chwilą, gdy autobus ma włączony kierunkowskaz to samochody jadące prawym pasem mają obowiązek umożliwić mu włączenie się do ruchu – próbował dalej kierowca.
– Nie słucham tłumaczeń – zakończył wymianę zdań Ferenc i zmienił nieco temat. Kierowców zapytał też o to, dlaczego nie zatrzymują się na przystankach. Z weekendowych statystyk wyszło, że tak się stało trzy razy w sobotę. Piątek i niedziela pod tym kątem były w porządku. Kierowcy na to opowiedzieli, że każdy jest tylko człowiekiem.
– Macie spełniać regulamin i koniec – odpowiedział Ferenc.
– A czy pana ludzie nigdy się nie mylą? – zapytał jeden z kierowców prezydenta.
– Też się mylę, ale żebyś wiedział, że jak ty się pomyślisz, to jest moja wina i dyrektora. Nie rozumiem takich sytuacji, gdy kierowca nie zatrzymuje się w ogóle – mówił Tadeusz Ferenc.
Ferenc: Mnie wyzywali od Hitlera
Jeden z kierowców zaczął się żalić, że zatrzymując się na ulicy Szopena widział jak kilku młodych ludzi biegnie w kierunku autobusu. Poczekał na nich, a ci zamiast wsiąść pokazali mu „gest Kozakiewicza”.
Kolejny kierowca podał inny przykład, tym razem z pętli na ul. Łukasiewicza. Widział, że młody człowiek wsiada do autobusu z brudnym rowerem. Poprosił go, aby uważał, a ten mu odpowiedział, że uwagi może sobie kierować do swoje żony lub kochanki.
– I co z tego? Masz się o to obrażać? Mnie w Budziwoju wyzywali od Hitlera, gdy ich chciałem ich włączyć do Rzeszowa. Miałem się obrazić na nich? Ja, jak i wy jesteśmy narażeni na różne zachowania ludzi, ale obejmując takie stanowiska trzeba się z tym liczyć. Waszym obowiązkiem jest wysłuchać i mieć świadomość, że to jest służba dla ludzi – wyjaśniał Tadeusz Ferenc.
Tadeusz Ferenc zwrócił też uwagę, że w gronie, w którym się spotkali nie ma ani jednej kobiety, a tych w MPK, jako kierowca, pracuje 22. Zdaniem prezydenta to dowód, że kobiety pracują lepiej i są bardziej uprzejme.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl