Jeszcze przez miesiąc za odbiór śmieci w Rzeszowie będziemy płacić tyle, co w 2018 roku. A co później? Tego nie są w stanie rozstrzygnąć nawet warszawscy prawnicy.
Zapowiedzi ratusza potwierdzają się. Za śmieci w lutym zapłacimy tyle, co w 2018 roku. – Wciąż będziemy mieć trzy frakcje, jak w ub. r. Ceny także się nie zmienią – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
A co potem? Tego dalej nikt nie wie, choć wciąż nie rozstrzygnięto już drugiego przetargu. Ponownie zgłosiła się jedna firma – Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. W pierwszym przetargu MPGK zaoferowało 49 mln zł za roczny odbiór śmieci od mieszkańców, w drugim – 47 mln zł. Dla miasta wciąż za dużo, wcześniej za dwa lata płaciło 62 mln zł.
Ratusz do tej pory nie wie, co zrobić z przetargiem – czy podpisać umowę, bo taniej już się rzeczywiście nie da, czy postępowanie unieważnić, bo jest rzeczywiście za drogo. Takie
zamieszanie wprowadził pod koniec 2018 roku minister środowiska Henryk Kowalczyk, który ogłosił, że zawiesza o rok rozporządzenie z 2016 roku, które zakładało m.in. wywóz śmieci podzielonych na pięć, a nie tak, jak dotychczas na trzy frakcje.
Taka decyzja dała samorządom furtkę do tego, by jeszcze w 2019 roku nie podnosić cen za śmieci dla mieszkańców. Zbieranie śmieci z trzech, a nie z pięciu frakcji oznacza, że rzadziej kursują śmieciarki, a tym samym koszty obsługi są mniejsze.
– Nawet warszawscy prawnicy nie wiedzą do końca, jak tę sprawę rozwiązać i czy rzeczywiście możemy kontynuować odbiór śmieci z trzech frakcji. Stoimy na stanowisku, by to się nie zmieniało, ale musimy mieć do tego podstawę prawną – mówi Maciej Chłodnicki.
Trzeba też dodać, że jeszcze w ub. r. miasto podpisało umowę na odbiór śmieci z rzeszowską spalarnią PGE przy ul. Ciepłowniczej. Za tonę odpadów ratusz płaci 302 zł. Dla ratusza to dodatkowy wydatek, wcześniej odpady wywożono na wysypisko śmieci do Kozodrzy. Stawka wynosiła 225 zł. Rzeszów dziennie produkuje ok. 300 ton śmieci.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl