Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Mieszkańcy Racławówki i Niechobrza tracą cierpliwość. Z powodu zamkniętego mostu na rzece Lubcza, muszą jeździć objazdami. – Mamy dość tego remontu – mówią.

Półtora roku temu rozpoczęła się budowa łącznika drogi ekspresowej S19, od węzła Rzeszów-Południe do drogi krajowej nr 19. W czerwcu 2021 roku, Starostwo Powiatowe w Rzeszowie przekazało wykonawcy plac budowy. Dwa miesiące później wytyczono objazdy i ustawiono tablice z informacją dla kierowców.

Asfalt nie wytrzymał

Ruch został przeniesiony m.in. na wąską drogę asfaltową. Ale asfalt nie wytrzymał natężenia ruchu aut, zaczął się rozpadać i w końcu się pokruszył. Gmina nie wyremontowała drogi, tylko ułożyła betonowe płyty.

– To jest prowizorka – denerwują się mieszkańcy, którzy muszą jeździć objazdem. – Płyty są nierówne, beton się kruszy,  powstają coraz większe szczeliny. Jak samochód jedzie, to cały się tłucze. Słychać tylko łubu dubu, łubu dubu – opisują kierowcy. Niektórzy nawet twierdzą, że można zgubić zawieszenie. 

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Justyna Placha-Adamska, zastępca burmistrza Boguchwały, tłumaczy, że asfalt się zniszczył, ponieważ drogą jeżdżą zbyt ciężkie auta. Powyżej dopuszczalnych 3,5 tony. – Dlatego została podjęta decyzja o ściągnięciu nawierzchni bitumicznej i położeniu płyt drogowych – mówi Placha-Adamska.

A ponieważ budowa jeszcze chwile potrwa, naprawa zniszczonej drogi przy tak dużym natężeniu ruchu się nie opłaci – Byłaby finansowo nieuzasadniona – precyzuje wiceburmistrz Boguchwały. 

Urzędnicy zapewniają jednak, że „droga jest na bieżąco monitorowana i w razie konieczności pobocza są podsypywane, a szczeliny pomiędzy płytami uzupełniane drobnym kruszywem”. I że dotąd nie mieli skarg. 

Mieszkańcy Racławówki i Niechobrza próbują sobie jakoś radzić. Zamiast jeździć po betonowych płytach wybierają inną drogę. Taką, która biegnie obok stadionu, i dalej przez niewielki drewniany most. 

Problem w tym, że droga jest wąska, na ostrych zakrętach nie widać kto jedzie z naprzeciwka, a drewniany most już dawno ma za sobą lata świetności. Mieszkańcy alarmują, że może się tam zdarzyć nieszczęście.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Nie wiem, czy za chwilę się nie zapadnie – opowiada nam inny kierowca. I pokazuje na dziury tuż przy wjeździe i powyginane barierki. – Widziałem jak jechała po nim kilkudziesięciotonowa ciężarówka, a ograniczenie jest do 1,5 t. 

Nic nie można zrobić 

Urzędnicy wiedzą, że ruch na moście wzrósł kilkakrotnie, ale nic nie mogą z tym zrobić. – Nie możemy zamknąć tej drogi, nie możemy też nikomu zabronić tędy jeździć. To jest zwykła droga, w sąsiedztwie są domy, mieszkańcy nie mają alternatywnej trasy – tłumaczy Justyna Placha-Adamska.

Bo objazd jest w innym miejscu. Tę trasę ludzie sami wybierają. A jeżeli przez drewniany most jeżdżą samochody o masie całkowitej ponad określony tonaż, to kierowcy robią to nielegalnie. Wiceburmistrz Boguchwały zapewnia też, że rozumienie zniecierpliwienie mieszkańców 

– Nie jest to proste, ale trzeba to przeżyć. Żebyśmy mieli lepsze warunki, musimy przetrwać trudne – kończy Justyna Placha-Adamska.

Problemy mieszkańców powinny się skończyć w połowie przyszłego roku. To wtedy powinien być już przejezdny most na rzece Lubcza. Na razie, jak zapewnia Starostwo Powiatowe w Rzeszowie, wszystko idzie zgodnie z planem.

Do wybudowania pozostały chodniki dla pieszych oraz montaż elementów bezpieczeństwa ruchu oraz wykonanie ostatecznej warstwy ścieralnej z betonu asfaltowego. 

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

 

Reklama