Gdy na Ukrainę spadają bomby i rakiety, w Rzeszowie długie kolejki samochodów na stacjach benzynowych. – Szaleństwo – mówią jedni. – Nie wiadomo, co będzie – mówią drudzy. Prezydent Konrad Fijołek radzi opanować emocje.

Kolejki zaczęły się ustawiać w czwartek po południu, gdy ludzie wracali z pracy. Wieczorem, sznury samochodów były niemal przy każdej stacji. Niektórzy czekali nawet godzinę, żeby zatankować. Do stacji Shell przy Krakowskiej kolejka ciągnęła się już od wysokości galerii handlowej „Nowy Świat”. 

– Ludzie się boją i chcą się zabezpieczyć, bo nie wiedzą, co się wydarzy – mówił nam kierowca cysterny, który około godz. 20:00 przywiózł zapas paliwa do stacji E.Leclerc przy alei Rejtana. – Ale myślę, że to nieuzasadniony strach – dodawał. 

Ceny paliw w górę 

 – Mówi się, że najpierw paliwo będzie dla wojska, które u nas stacjonuje. W związku z tym niektórzy się wystraszyli – opowiadał pan Marek. Gdy dopytywaliśmy o źródło tych informacji okazuje się, że takie „sensacje” są w mediach społecznościowych. A tam panika, stacje zwietrzyły interes, podniosły ceny, na niektórych cena diesla przekraczała 6,3 zł.

W kolejkach stali również ci, którym po prostu kończyło się paliwo w baku, i żeby rano wyjechać do pracy, musieli zatankować. – Ale jak wszyscy będą tak reagować, to w końcu wykupią, więc dla pewności jestem – usłyszeliśmy od pana Grzegorza na stacji E.Leclerc.

Niektórym puszczały też nerwy. Kierowcy trąbili, gdy ktoś zagapił się i zbyt wolno przesuwał się w stronę dystrybutora. Byli też tacy, którzy wciskali się do kolejki. – Ceny paliw też rosną – mówił z kolei pan Szymon. Dwa dni temu stawki były inne. I spodziewam się, że taniej nie będzie. 

Prezydent: opanujcie się

W czwartek po godz. 22:00 oświadczenie w tej sprawie wydał Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa. Zaapelował o zachowanie spokoju i opanowanie emocji. 

„Masowe wykupowanie paliw utrudnia logistykę wielu służbom państwowym uczestniczącym akcji wsparcia dla uchodźców z Ukrainy. Lada moment zostanie wydany też zakaz tankowania do zbiorników innych niż bak samochodów. Bądźmy solidarni i opanowani” – napisał na Facebooku prezydent Fijołek. 

I jak zapowiadał, tak się stało. Wieczorem na wielu stacjach w Rzeszowie można było kupić już tylko pełny bak. – Wcześniej niektórzy kierowcy u nas zostawiali po 800-900 zł, był też taki, który za paliwo zapłacił prawie 1200 zł – usłyszeliśmy na jednej ze stacji Orlenu. 

Wojewoda: nie ulegajcie presji

Szaleństwo zakupowe na stacja paliw nie dotyczyło tylko Rzeszowa, ale całego Podkarpacia. Jeszcze przed prezydentem miasta, głos w tej sprawie zabrała Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki, zapewniając, że paliwa nie zabraknie. Leniart apelowała, by „nie ulegać presji oraz przekazywanym informacjom o możliwych brakach paliwa”.

„Tak się nie stanie!” – oświadczyła wojewoda na Facebooku po godz. 20:00. Leniart zapewniła też, że jest w stałym kontakcie z rządem i państwowym Orlenem. „Nie wystąpią żadne zakłócenia, zarówno w łańcuchu dostaw, ale także funkcjonowania stacji paliw” – przekazała wojewoda Leniart. 

I zasugerowała, że panika na stacjach paliw może być element „działań dezinformacyjnych” związanych z czwartkowym zbrojnym atakiem Rosji na Ukrainę. „Nie możemy i nie powinniśmy im ulegać. Powinniśmy zachować spokój, zdrowy rozsądek i być w tej ciężkiej chwili oparciem dla naszych sąsiadów” – uważa Ewa Leniart. 

„Dostawy paliw są w pełni zabezpieczone i wszyscy nasi klienci będą obsłużeni. Dotyczy to rynku hurtowego i detalicznego” – napisał na Facebooku Daniel Obajtek, prezes Orlenu. 

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama