Tego jeszcze w rzeszowskiej polityce nie grali. Dwóch kandydatów na prezydenta Rzeszowa siada obok siebie i ramię w ramię krytykują trzeciego kandydata. Temat wdzięczny: monorail.
Jeżeli jacyś polscy politycy potrafią czarować rzeczywistość, to Ruch Kukiz’15 opanował tę umiejętność do perfekcji. W Rzeszowie liderem „kukizowców” jest poseł Maciej Masłowski, 34-letni z wykształcenia informatyk. Nie miał wyjścia, musi startować w tegorocznych wyborach na prezydenta Rzeszowa, bo taka jest decyzja Ruchu.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w wyborach startuje również urzędujący prezydent Tadeusz Ferenc, popierany przez macierzysty SLD, Koalicję Obywatelską (PO i Nowoczesna) oraz PSL. Ale jeśli kandydat na prezydenta chwali innego kandydata (Masłowski Ferenca), to rodzi się pytanie: po co obaj startują?
– Potrafimy pracować wspólnie dla dobra regionu i nie przeszkadza nam w tym wspólne staranie się o tą samą funkcję. To naturalne tworzyć wspólnie dobrą jakość polityki – tłumaczy Maciej Masłowski. Przecieramy oczy ze zdziwienia, bo „sprzedać” tak karkołomną argumentację chyba tylko „kukizowcy” potrafią zaserwować.
Słyszeliście o dwóch kandydatach w tym samych wyborach walczących o tę samą funkcję i razem się popierających? Szukaliśmy i nie znaleźliśmy. Słyszeliście o tym, by urzędujący prezydent ustanowił polityka na nieformalnego wysłannika w Sejmie, by walczył o sprawy miasta, a potem ów polityk wywinął numer i ogłosił, że będzie startował w tych samych wyborach? Dotychczas nie słyszeliśmy. Ale od czego mamy „kukizowców”.
Ratuszowy „lobbysta”
Tak, to wszystko jest o Macieju Masłowskim i Tadeuszu Ferencu. Masłowski pełni rolę nieformalnego lobbysty ratusza, który w Sejmie ma przepchnąć zmiany w ustawie o transporcie publicznym, by znalazł się w niej zapis, że za taki transport można uznać także kolejkę jednoszynową, tzw. monorail, czyli marzenie Tadeusza Ferenca.
Masłowski próbował to zrobić w lutym 2017 roku, ale prace w Sejmie utknęły w martwym punkcie, gdy się okazało, że propozycja zmian w ustawie jest tak nieprecyzyjna, że posłowie nie chcieli sobie nimi głowy zawracać.
Aby inicjatywy Macieja Masłowskiego całkowicie nie wyrzucać do kosza, powstała specjalna sejmowa podkomisja, która miała doprowadzić prace legislacyjne wreszcie do szczęśliwego końca. Tadeusz Ferenc nie mógł się nachwalić posła Masłowskiego, że „ruszył temat” na Wiejskiej. – Po siedmiu latach przepychanki temat ruszył dzięki temu młodemu posłowi – mówił rok temu prezydent Ferenc o Masłowskim.
Szkolne błędy
Efektów prac podkomisji ze świecą szukać, ale tutaj trzeba wyjaśnić, że na jej czele stanął rzeszowski poseł Wojciech Buczak. Tak, ten Buczak, który jest kandydatem PiS na prezydenta Rzeszowa. Z powołania podkomisji wiązano duże nadzieje, a szczególnie, gdy kierował nią polityk z ziemi rzeszowskiej. Myślano – jest stąd, popiera budowę monoraila, powalczy o formalny grunt pod inwestycję. Rzeczywistość okazała się brutalna.
Wojciech Buczak, jak zabiera głos w sprawie kolejki nadziemnej, to najczęściej powtarza, że to, co przyszykował Maciej Masłowski, zawierało szkolne błędy, a jego propozycje zmian w ustawie wyglądały tak, jakby je pisano na kolanie. W czwartek Buczak został zapytany o prace nad tym projektem. Słusznie zauważył, że ten temat tradycyjnie wraca przed wyborami co cztery lata.
– Projekt autorstwa posła Masłowskiego zawierał radykalne błędy, nawet nazw podstaw prawnych. To był infantylny projekt – mówił poseł Buczak.
W ratuszu panuje jednak powszechna opinia, że Masłowski dał iskrę, a Wojciech Buczak kolejkowe ognisko ugasił, zanim zaczęło dobrze płonąć. Mówiąc wprost – kolejka stoi w miejscu, bo Buczak jest z PiS, a jeszcze jak został kandydatem na prezydenta Rzeszowa, to w jego interesie nie jest wspieranie ratusza, a na pewno nie przed październikowymi wyborami, aby czasem sukcesu nie ogłosił Tadeusz Ferenc.
Ratusz się martwi
W czwartek Tadeusz Ferenc i Maciej Masłowski usiedli obok siebie w ratuszu, zapominając, że obaj walczą o ten sam stołek. Połączył ich właśnie Wojciech Buczak, który na niedawnej konferencji do worka „pustych obietnic” ratusza wrzucił właśnie monorail. – Oprócz ogólnodostępnych obrazków kolejki z internetu, nie ma nic – wytykał Wojciech Buczak.
Reakcja ratusza na te słowa nastąpiła w czwartek. Narracja miasta jest taka – Wojciech Buczak co chwilę opowiada, że przy załatwianiu różnych problemów miasta wystarczy „dobra wola”, a jak ma się wykazać ten, który o nią apeluje, to chowa głowę w piasek. Tadeusz Ferenc nie ma wątpliwości, że krytykowanie projektu Macieja Masłowskiego przez Buczaka już na starcie wróżyło kłopoty, rzucanie później kłód pod nogi i mnożenie problemów.
– Nie zrobią kolejki w Rzeszowie, zrobią gdzie indziej – martwi się prezydent Ferenc. Bo oprócz Rzeszowa, o kolejce myślą już też Katowice. Tadeusz Ferenc obawia się, że polityczne przepychanki spowodują, że pomysł budowy monoraila zostanie ostatecznie zablokowany. Sam Wojciech Buczak obiecuje, że jak usiądzie w fotelu prezydenta, to kolejka przyjedzie w ekspresowym tempie, bo przecież wystarczy „dobra wola”.
„Jedna szyna” i problem
Maciej Masłowski „sprzedaje” swoją wersję całej historii tak: – Mój projekt ustawy, a w zasadzie nowelizacja ustawy o transporcie zbiorowym, był bardzo krótki. Miał dwa artykuły, sześć linijek. Chodziło tylko o to, aby dodać dwa słowa „jedna szyna”. Dziwi mnie, że w sześciu linijkach ustawy [Wojciech Buczak] dostrzegł jakieś nieprawidłowości. Jak nie potrafi procedować 6-linijkowej ustawy, to aż się obawiam o inne rzeczy – kpił Masłowski.
Przyznał się tylko do jednego błędu. Że w projekcie ustawy napisał „transport drogowy”, a nie „zbiorowy”, ale zdaniem Masłowskiego po to jest właśnie Sejm i zasiadający w nim posłowie, by wszelkie błędy – zdania, słowa, przecinki, kropki – poprawiać. – Gdyby wtedy w Warszawie naprawdę zależało nam na tym, żeby tę ustawę zmienić… – wzdycha Masłowski. I jak słyszy, że Wojciech Buczak kolejkę wybuduje po wyborach, to krew mu się burzy.
Sam Buczak przekonuje, że na etapie procedowania projektu autorstwa Masłowskiego komisja infrastruktury już na pierwszym czytaniu postulowała, by go odrzucić. – Bo zawierał tyle błędów i był tak niedoskonały, że szkoda czasu było się tym zajmować – wspomina poseł PiS. Ratunkiem miała być wspomniana podkomisja, której przewodniczącym został Wojciech Buczak.
– Czy monorail będzie budowany? Wielki pytajnik. Nie jestem zwolennikiem forsowania tego rozwiązania na siłę, ani też tym, który by twierdził, że jest to nierealne, niemożliwe z powodów ekonomicznych – mówi poseł Buczak.
Dwóch na jednego
Ratusz cały czas liczy na to, że kolejka nadziemna powstanie, bo ostatnio Urząd Transportu Kolejowego poprosił miasto o dokumenty, jak jest przygotowane do budowy monoraila. Wojciech Buczak jednak twierdzi, że to, co ratusz wysłał do UTK to niewiele znaczące prezentacje ściągnięte z internetu.
– W Ministerstwie Infrastruktury i UTK próbują przygotować przepisy, które sprawę załatwiają kompleksowo. Bardo solidnie trzeba przygotować przepisy pod względem technicznym i bezpieczeństwa – mówi kandydat PiS na prezydenta Rzeszowa.
Ratusz ma koncepcję dwóch tras monoraila (7 i 14 km), propozycje budowy kolejki składali potentaci w branży transportowej: szwajcarski Bartholet Maschinenbau AG, francuski Alstom, kanadyjski Bombardier, a nawet Chińczycy. Wstępny koszt – 250 mln zł.
Zmiana polskiego prawa transportowego jest konieczna, bo bez tego miasto nie jest w stanie zdobyć dofinansowania do inwestycji i uznać monoraila za transport publiczny. W sprawie kolejki nic znaczącego się nie wydarzyło, a sejmowa podkomisja, której szefował Wojciech Buczak, została rozwiązana.
Do historii przejdzie na pewno fakt, że dwóch rywalizujących ze sobą kandydatów na prezydenta Rzeszowa urządziło „polowanie” na trzeciego. To, że Ruch Kukiz’15 wystawia w wyborach swojego człowieka dziwić nie powinno, ale to, że jest nim Maciej Masłowski, to chyba największe kuriozum tej kampanii.
Współpraca: JOANNA GOŚCIŃSKA
redakcja@rzeszow-news.pl