– Nie będę mieszkańcom obiecywać rzeczy niemożliwych, ale to, co im obiecam, zrobię – mówi Marcin Warchoł, który zapowiedział start w przyspieszonych wyborach na prezydenta Rzeszowa.
10 lutego 2021 roku Tadeusz Ferenc, po ponad 18 latach rządów, ogłosił rezygnację ze stanowiska prezydenta Rzeszowa. Na swojego następcę „namaścił” Marcina Warchoła z Solidarnej Polski i wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS. Warchoł w wyborach ma się zmierzyć m.in. z kandydatem PiS. Ma nim być Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki.
Marcin Kobiałka: Mówią już o panu Marcin Ferenc…
Marcin Warchoł: – Nie słyszałem tego określenia. Dowcipne. Odbieram jako dowód, że jestem uznany za osobę, która gwarantuje dalszy dynamiczny rozwój Rzeszowa i mądrą kontynuację sukcesów prezydenta Ferenca, co mi schlebia.
Rzeszów Marcina Warchoła ma być kopią Tadeusza Ferenca?
– Ma być wzorem dla innych miast. Rozwinięciem najlepszych rozwiązań, które miałem okazję poznawać w całej Europie. Miastem, za którym się tęskni. Miastem, w którym jest po prostu dobrze, wygodnie, zdrowo i bezpiecznie żyć.
„Nauczył” się pan Rzeszowa?
– Nie musiałem się „uczyć”, bo go „umiem” od dzieciństwa. Bardzo dobrze znam Rzeszów, tu spędzałem lata młodości, tu oświadczyłem się żonie, tu odbywałem studenckie praktyki. Tu mam mieszkanie i tu mieszka moja rodzina.
Będzie pan w kampanii wyborczej pukał od drzwi do drzwi?
– Mam kilka niespodzianek w zanadrzu, ale proszę wybaczyć – nie zdradza się recepty na sukces przed jego osiągnięciem.
Co pan ludziom powie?
– Prawdę. Także tą trudną do zaakceptowania. Moim atutem jest wiarygodność i uczciwe stawianie spraw – to te cechy sprawiły, że prezydent Ferenc dojrzał we mnie człowieka, któremu mógł zaufać. Taki już jestem i nie zmienię się. Dlatego nie będę mieszkańcom obiecywać rzeczy niemożliwych, ale to, co im obiecam, zrobię.
Na wszystkich 26 posłów i 5 senatorów z Podkarpacia dostałem drugie miejsce w rankingu pracowitości i skuteczności rzeszowskiej Gazety Wyborczej po pierwszym roku w sejmie. Pracowałem ciężko, żeby nie zawieść zaufania 28,5 tys. ludzi, którzy mi zaufali w wyborach sejmowych, gdy startowałem z ostatniego miejsca, a z tym wynikiem zdobyłem trzeci wynik. Więc czyny i fakty stoją za mną. A nie czcze słowa i puste obietnice.
Tadeusz Ferenc obiecywał kolejkę nadziemną. Pan też. Będzie, czy to jednak drogi gadżet?
– Będzie. Znajdę na to środki.
Zamek Lubomirskich dla miasta i budowa nowego sądu. To ma rację bytu, czy będziemy przez kolejne lata słyszeć, że jesteśmy coraz bliżej? Będziemy gonić króliczka, żeby go gonić?
– My go już złapaliśmy. Zamek wraca do miasta i powstanie nowy sąd. To już fakty, nie obietnice. Już za chwilę wybierzemy wykonawcę robot i przystępujemy do budowy.
Co w tym zamku ma być?
– Wielkie, multimedialne centrum kultury całego Podkarpacia. Z muzeami, wystawami, miejscem pamięci pomordowanych. Na zamku powstanie także nowoczesny ośrodek edukacyjny, do którego będziemy zapraszać naukowców i znamienitych gości z całego świata. Zamek stanie się kulturalną wizytówką naszego regionu.
A jak ludzie zapytają, dlaczego brał pan udział w demolowaniu polskiego sądownictwa?
– Brałem udział w przywracaniu sądownictwa obywatelom i likwidacji wieloletniej patologii, która zniszczyła zaufanie społeczne do naszych sędziów. Sędziów, którzy skazali babcię chorą na cukrzycę za kradzież batonika, sędziego, który ukradł „przez roztargnienie” pieniądze na stacji benzynowej i został przez kolegów uniewinniony, sądów, gdzie na sprawiedliwość Polacy czekali całe lata. To trzeba było naprawić i my to robimy.
Podobno ma pan 7-letni program dla Rzeszowa. Co w nim jest?
– Przyszłość miasta. Napływ poważnych inwestycji, powstanie bezpiecznych i stabilnych miejsc pracy, rozwój miejskiej infrastruktury, rozkwit zielonych terenów… I nie są to plany na 7 lat, ale na dziesięciolecia!
Będzie rewolucja kadrowa? Dwóch byłych wiceprezydentów – Marek Ustrobiński i Stanisław Sienko – „uciekło” już do MPWiK. To znak, że nie chcą z panem współpracować. Zaprosi pan ich do dalszej współpracy?
– Jestem otwarty na współpracę ze wszystkimi, którzy chcą działać na rzecz Rzeszowa. Natomiast, Marek Ustrobiński i Stanisław Sienko to świetni fachowcy, pełni pasji i zaangażowania. Są symbolem wspaniałej drużyny zbudowanej przez Tadeusza Ferenca. Dlatego, w dniu rezygnacji Tadeusza Ferenca ze stanowiska, oświadczyłem, że nie wprowadzę rewolucji kadrowej w ratuszu.
Sukces miasta i jego dynamiczny rozwój w ciągu ostatnich 20 lat, to ogromna zasługa Tadeusza Ferenca i jego ludzi. Jako jego człowiek, chcę to kontynuować.
Podważa pan problem „betonozy” w Rzeszowie, a protesty w ciągu dwóch ostatnich lat przeciwko chaotycznej zabudowie w mieście, walce o zachowanie zieleni są przecież faktem. Pan tego nie widzi?
– Jeśli zostanę prezydentem Rzeszowa, to każda moja decyzja związana z inwestycjami będzie poprzedzona dokładną analizą właśnie pod kątem aspektów ekologicznych. Rzeszów musi być miastem zielonym, oddychającym, pełnym terenów wypoczynkowych. Miasto musi się rozwijać w sposób zrównoważony, co pozwoli również na pozyskiwanie dodatkowego wsparcia z funduszy europejskich.
Ale nie zapominajmy, że wciąż Rzeszów z 436 mieszkaniami na 1000 mieszkańców jest za innymi miastami, jak Kielce, Białystok, Lublin czy Warszawa, gdzie jest ich 550. Trzeba więc nadal budować, ale przecież nowe osiedle przy ul. Architektów jest właśnie symbolem ładnie zestrojonego z otoczeniem budownictwa, również osiedle, które ja „buduje” przy ul. Wołyńskiej z programu rządowego 850 mieszkań zawiera harmonię z zielenią i placami zabaw. Mam trójkę małych dzieci, więc doceniam takie rzeczy.
Komunikacja, korki w Rzeszowie, smog to poważny problem. Wygoni pan auta z centrum miasta? Jak?
– Pełna zgoda, smog jest niebezpieczny dla zdrowia wszystkich mieszkańców i musimy z nim walczyć. Rozmawiałem już o tym problemie z wiceministrem klimatu i mam jego poparcie dla moich pomysłów ograniczenia zanieczyszczeń. O ich szczegółach wkrótce opowiem.
Zaś na rozładowanie korków jest znany i sprawdzony na świecie sposób – sprawna, wygodna i tania komunikacja miejska. Stąd mój plan budowy monorail (jednoszynowej kolejki miejskiej), kontynuacja projektu prezydenta Ferenca. Jestem zwolennikiem oferowania ludziom atrakcyjnych alternatyw niż wprowadzania kłopotliwych zakazów.
W czym ta pana „obywatelskość, bezpartyjność, apolityczność” będzie się objawiała? Pana poglądy są znane od dawna.
– Bardzo dobrze, że są znane. Bo to właśnie moje poglądy, ich niezmienność i cała moja dotychczasowa działalność przez nie uwarunkowana sprawiła, że prezydent Tadeusz Ferenc mi zaufał. I nie mówię tylko o jego ostatniej decyzji popierającej moją kandydaturę, ale o naszej wieloletniej współpracy na rzecz mieszkańców Rzeszowa. Zaufał mi, bo wie, jakim jestem człowiekiem, w co wierzę i czym się kieruję.
Nigdy nie zmienię swoich poglądów. Bo wierzę, że to praca przynosi efekty, że zaufanie i uczciwość to bezcenne wartości w życiu zawodowym każdego z nas, że dobro jest ważniejsze od zła, że silny musi pomagać słabszemu, że rodzice mają prawo wychowywać swoje dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, że Polska to wspaniały kraj ze wspaniałymi ludźmi…
Jest pan problemem dla PiS. A jak pan ludziom wytłumaczy, że z PiS-em pana nic nie łączy, gdy jest pan wiceministrem sprawiedliwości w tym rządzie? Schowanie legitymacji partyjnej niewiele zmienia. Co pan powie „antypisowcom”?
– Że bycie skutecznym politykiem w Warszawie, w rządzie i parlamencie wymaga umiejętnego wykorzystywania partyjnych legitymacji. To podstawowe narzędzie do takiej pracy. Na szczeblu samorządów znane z telewizyjnych przekazów wielkie partyjne podziały nie mają już takiego znaczenia. W wielu samorządach w całej Polsce zgodnie współpracują ze sobą członkowie różnych partii. Rzeszów nigdy nie był, nie jest i mam nadzieję nie będzie zaangażowany w partyjne wyniszczające spory. Zostawmy to liderom partii i parlamentarzystom. Samorząd pracuje na rzecz mieszkańców, wszystkich, niezależnie od ich poglądów.
Koalicja Obywatelska i Rozwój Rzeszowa przez kilkanaście lat stali murem za Tadeuszem Ferencem. Teraz jedni i drudzy „zbroją” się przeciwko panu, a pana poparł Tadeusz Ferenc. Paradoks?
– Nie, to demokracja. Bardzo dobrze, że mieszkańcy będą mieli do wyboru wielu kandydatów, w tym mnie, i różne wizje przyszłości Rzeszowa. Wybiorą tego, któremu zaufają najbardziej i którego program uznają za najlepszy dla nich i ich rodzin.
Rozmawiał: MARCIN KOBIAŁKA
redakcja@rzeszow-news.pl