Zdjęcie: Materiały Life House

Podczas występu w ramach Stand up Rzeszów Michał Leja nie szczędził obraźliwych słów pod adresem Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa. Nie obyło się bez porównań ze szmateksem i „Wielką…”.

Dwa lata temu Tadeusz Ferenc stwierdził, że budynek, w którym obecnie znajduje się klub muzyczny Life House, trzeba zburzyć, bo to „stodoła, która szpeci miasto”. I tak jak zapowiedział wówczas, tak też się teraz stanie. Decyzję w tej sprawie miejscy radni podjęli już w styczniu br., wyrażając zgodę, aby teren przy al. Rejtana został przeznaczony na budowę prawoskrętu z al. Rejtana w ul. Lwowską oraz parkingu dla gości pobliskiego hotelu Grein.

Przed taką decyzją Rady Miasta właścicieli Life House nie uchroniły ani pisma, które wysyłali do Tadeusza Ferenca, ani nowe wizualizacje odnowienia obiektu, ani też apele muzycznych gwiazd

Przypomnijmy, że wcześniej w budynku był sklep z używaną odzieżą i klub Wytwórnia. Na miejsce koncertowe budynek przekształcono w 2009 r. Wtedy został tam otwarty klub Live. Odbyło się w nim setki koncertów, ale Live przetrwał tylko do 2012 r. Klub Life House swoją działalność przy al. Rejtana rozpoczął w październiku 2015 r.

„Wkurzony” standuper

Biorąc pod uwagę historię obiektu i sytuację, w której znaleźli się właściciele Life House 2 lutego Michał Leja w ramach „Stand up Rzeszów” przedstawił swoje „artystyczne stanowisko” w tej sprawie. Swój występ rozpoczął od tego, że cieszy się z tego, że znów może wrócić do „stodoły”.

– Nie wiem, czy słyszeliście, ale ja się wkurzyłem mega, gdy dowiedziałem się, że pan prezydent Tadeusz Ferenc postanowił wyburzyć to miejsce. Decyzja już zapadła – chce tu wybudować parking, bo nie pasuje mu ona [„stodoła- przyp. red.] do nowoczesnej wizji miasta, którą ma, bo parking jest nowoczesną wizją miasta – rozpoczął złośliwie swój występ standuper.

– Chyba, że to będzie parking dla pieszych, bo rondo już dla nich mamy [chodzi o okrągłą kładkę  – przyp. red.]. Na rondzie się zmęczą, na Rejtana odpoczną. Ten budynek ma 100 lat. Myślałem, że pan Tadeusz Ferenc będzie bardziej wyrozumiały dla swojego rówieśnika. Nie sądziłem, że podejdzie tak ostro do tej sprawy – dodawał.

Gdzie jest miejsce szmat?

Leja wspomniał też o artystach, którzy wcześniej nagrywali wideo w obronie klubu, gdzie podkreślali, że to jedno z lepszych miejsc do koncertowania. Podczas występu standupera padły również żenujące słowa pod adresem miejskich urzędników, które nawiązywały do jednych z form działalności prowadzonych w obiekcie przy al. Rejtana.

– Tu był szmateks, ale zamknęli go, bo szybko ogarnęli, że miejsce szmat jest w ratuszu – powiedział Leja.

W dalszej części występu młody „artysta” opowiedział „swoją” „haftowaną” historię miłosną związaną z koncertem zespołu Happysad oraz odniósł się do tematu wyburzenia pomnika Czynu Rewolucyjnego, który w ostatnim czasie nie schodzi z  nagłówków lokalnych serwisów. Wówczas Michał Leja znów wspiął się na „wyżyny intelektu” i stwierdził, że jak tzw. „Wielka …” zostanie zburzona, to ma nadzieję, że tam stanie pomnik Tadeusza Ferenca. Dlaczego?

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Bo dalej będziemy mogli mówić, że w tamtym miejscu stoi „Wielka ….” – mówił Leja. 

Zapytaliśmy Doriana Pika, menadżera klubu Life House, co sądzi o występie standupera. – Sprawa Life House i to jak jesteśmy traktowani wywołuje wśród artystów takie, a nie inne odczucia – stwierdził w rozmowie z Rzeszów News Dorian Pik.

„Występ” Michała Leji krąży już w internecie. Z uwagi na liczne wulgaryzmy nie zdecydowaliśmy się go opublikować. Na Facebooku Stand-up Rzeszów, gdzie opublikowano film, napisano, że Michał Leja „roustuje” Tadeusza Ferenca. „Ostro. I słusznie” – dodano. 

Klub walczy o przetrwanie

Właściciele Life House wcześniej próbowali przekonać władze miasta, że klub się rozwija, bo współpracuje m.in. z Teatrem Maska, a w planach jest utworzenie Rzeszowskiej Sceny Teatru Offowoego, kina letniego, czy festiwalu filmowego. 

Umowa dzierżawy budynku klubu z miastem trwa do końca lutego br. Właściciele Life House nie chcą się jednak z budynku przy al. Rejtana tak szybko się wynosić. Dlatego też od jakiegoś czasu prowadzą rozmowy z Grein Hotel, aby ich właściciele zgodzili się podnająć budynek, dopóki nie znajdą nowego miejsca na otwarcie lokalu.

Co więcej, właściciele Life House twierdzą, że z hotelem, nowym dzierżawcą działki, doszli już do porozumienia. Teraz tylko zgodę na podnajem musi wyrazić jeszcze prezydent Rzeszowa, a ten – zdaniem Doriana Pika – nie chce tego zrobić.

– Jak prezydent nie da zgody, to nie będzie klubu, niestety. Pięć dni, jakie nam pozostały do końca miesiąca, to zdecydowanie za mało. Chcielibyśmy na al. Rejtana zostać przynajmniej do wakacji, a najlepiej do końca roku. Nowe miejsce wymagało będzie od nas aranżacji – to czasochłonne i kosztowne. Potrzebujemy tego czasu jak tlenu – tłumaczy Pik.

Dodajmy, że ta kwestia będzie poruszana również podczas najbliższej sesji Rady Miasta (27 lutego). Uchwałę – apel w tej sprawie złożyło trzech radnych opozycyjnego klubu PiS.

Gdy pytamy w ratuszu, dlaczego Tadeusz Ferenc nie chce wyrazić zgody na czasowy podnajem budynku, w odpowiedzi słyszymy: – Działkę oddaliśmy w wieczyste użytkowanie właścicielom Grein Hotel, a co za tym idzie, już nie od nas, a od hotelu zależy, komu będą ją podnajmować – tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama