Będą kolejne wieżowce na Nowym Mieście? Tadeusz Ferenc uspokaja mieszkańców [FOTO]

„Wuzetka” – słowo-klucz, które działa na mieszkańców Nowego Miasta, jak płachta na byka i wywołuje kolejne protesty. Tadeusz Ferenc uspokaja i zapowiada stworzenie planu, który ma uchronić osiedle przed kolejną niechcianą zabudową.

 

Kilka tygodni temu mieszkańcy Nowego Miasta głośnio sprzeciwiali się budowie drogi, która miała biec przez środek ich osiedla i łączyć ul. Kozienia z al. Kopisto oraz budowie dwóch potężnych wieżowców.

Tadeusza Ferenc, prezydent Rzeszowa, obiecał wówczas, że póki on będzie rządził miastem droga nie powstanie bez zgody mieszkańców. Te słowa miała też potwierdzić uchwała dotycząca przystąpienia miasta do opracowania miejscowego planu zagospodarowania na terenach w sercu osiedla i w rejonie ul. Popiełuszki i ul. Seniora. 

Plan ma raz na zawsze zablokować powracające co jakiś czas widmo budowy ruchliwej drogi. W sierpniu radni jednogłośnie zdecydowali o tym, że taki plan ma powstać. 

Prezydent: Do budowy nie dopuścimy

Gdy ten problem udało się rozwiązać, pojawił się nowy na tym samym osiedlu. Tym razem w rejonie ul. Podwisłocze 30 – dawny sklep „Jedynka” i pomiędzy ul. Podwisłocze 8a i ul. Podwisłocze 8b, gdzie kiedyś znajdował się „Igloopol”. Mieszkańcy odkryli, że ponownie miasto wydało warunki zabudowy, tzw. „wuzetkę” na budowę 125-metrowego i 42-metrowego obiektu, który będzie miał od 6 do 11 kondygnacji. 

Petycję, w której mieszkańcy sprzeciwiają się budowie bloków, podpisało już 666 osób. Pismo trafiło do ratusza. Tadeusz Ferenc postanowił w poniedziałek późnym popołudniem spotkać z mieszkańcami Nowego Miasta. 

Spotkanie, w którym wzięło udział około 70 osób, odbyło się w osiedlowym domu kultury. Do przyjemnych nie należało. Tadeusz Ferenc rozpoczął je w swoim stylu mówiąc, że cały czas myśli o Nowym Mieście, choć nie jest już od lat szefem spółdzielni, że zna historię prawie każdego budynku na tym terenie i wie, jakie były kłopoty z ich budową itp.

– Czuję, że powinienem wam służyć tak, jak robiłem to przez 10 lat – uderzał w sentymentalne tony prezydent Ferenc.

Taki wstęp mieszkańcom się nie podbiał i od razu wystąpienie Ferenca zostało przerwane. – Panie prezydencie, my nie chcemy tego słuchać. Chcemy porozmawiać o naszym problemie. Przedłuża pan spotkanie, aby o konkretnym temacie rozmawiać aż wszyscy wyjdą? – mówiła jedna z kobiet, uczestniczka spotkania.

Tadeusz Ferenc przeszedł więc do konkretów. – Nigdy nie myślałem, aby budować na tych terenach jakikolwiek budynek. Tam jest za ciasno. Nie dopuścimy do tego – zapewniał. 

Od „wuzetki” do budowy daleka droga

Następnie Andrzej Skotnicki, dyrektor wydziału architektury w rzeszowskim magistracie, zaczął tłumaczyć różne procedury i uspokajać mieszkańców, że do budowy obiektów, przeciwko którym protestują, jest jeszcze daleka droga, a szanse, by one w ogóle powstały, są małe. – Chciałabym, aby państwo bez emocji podchodzili do spawy – apelował Skotnicki.

Tłumaczył, że warunki zabudowy nie dają prawa budowy czegokolwiek i są wydawane zgodnie z ustawą tam, gdzie nie ma miejscowych planów zagospodarowania. Aby ktokolwiek na jakimkolwiek terenie taką „wuzetkę” otrzymał musi spełnić kilka warunków, m.in. inwestycja musi mieć dostęp do publicznej drogi, teren musi być wystarczająco uzbrojony w media.

– Jeśli nie stwierdzimy co najmniej sprzeczności z przepisami prawa wówczas takie warunki zabudowy musimy wydać. Ta decyzja nie daje jednak prawa do własności terenu, budowy, czy jakiejkolwiek innych czynności, poza przygotowaniem projektu budowlanego. Dopiero wówczas, jak jest się właścicielem terenu, można się starać o pozwolenie na budowę – wyjaśniał Andrzej Skotnicki.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Urząd: Nie ma zgody, nie ma bloków

Po tych tłumaczeniach Skotnicki zaczął omawiać poszczególne inwestycje na Nowym Mieście, na które miasto wydało warunki zabudowy. Okazało się, że bloki przy dawnej „Jedynce” nie powstaną na 100 procent, póki mieszkańcy na to nie pozwolą. Dlaczego? Po część tego terenu jest własnością spółdzielni.

– I to wy, jako spółdzielcy, zadecydujecie o tym, czy chcecie się pozbyć udziałów tej nieruchomości, czy nie. Bez państwa zgody żadna zabudowa tam nie powstanie, choćby wydano i dziesięć decyzji o warunkach zabudowy – mówił Andrzej Skotnicki.

W drugim przypadku, Miejski Zarząd Dróg w Rzeszowie stwierdził, że dojazd do planowanej inwestycji jest niewystarczający, a to oznacza, że inwestor, oprócz obiektu, musiałaby też na własny koszt przebudować tak układ komunikacyjny, by budynek miał zapewniony dojazd. Ta informacja znalazła się także w warunkach zabudowy. 

– To praktycznie niemożliwe, bo przy takiej inwestycji nie da się ekonomiczne zbilansować budowy także publicznej drogi dojazdowej – twierdzi Andrzej Skotnicki.

„Deweloperzy robią, co chcą”

– Zabezpieczymy ten teren jeszcze w inny sposób, ponieważ poleciłem na najbliższą sesję Rady Miasta (16 października) przygotować uchwałę na opracowanie miejscowego planu – mówił Tadeusz Ferenc.

Chodzi o ponad 6-hektarowy teren od ul. Pelczara 3 i 5 przez ciąg pieszo-jezdny do ul. Podwisłocze 4 obejmujący teren szkoły, a także dawnej „Jedynki” i „Igloopolu”. W zapewnienia władz Rzeszowa mieszkańcy jednak nie wierzą.

– Deweloperzy robią w Rzeszowie, co chcą. Tylko kasa się liczy. Brak miejscowych planów to okazja do nadużyć – stwierdził mieszkaniec bloku przy ul. Podwisłocze 28, za co dostał brawa. – W Rzeszowie rządzi mafia – słychać było z sali. 

Niektórzy mieszkańcy pytali z kolei, co powstanie w miejscu starego „Igloopolu”. – Stoi tam dalej barak – mówiła inna kobieta. Tadeusz Ferenc zapewnił, że będzie tam zieleń, a obiekt zostanie zgłoszony na nadzoru budowlanego, by ten przekonał właściciela do rozbiórki. Mieszkańcy uważają, że powinien tam powstać klub seniora. – Bardzo dobry pomysł – pochwalił Ferenc.

Marcin Fijołek: Nie mam zaufania

Całemu spotkaniu bacznie przyglądał się m.in. miejski radny PiS Marcin Fijołek, który też startuje w nadchodzących wyborach samorządowych do Rady Miasta Rzeszowa. 

– Obserwując to, co się dzieje w mieście, przestałem mieć zaufanie do tego, co robią władze miejskie. Przy Wisłoku, nad zalewem, na Żwirowni – przystąpienie do miejscowych planów było kilka lat temu i do tego czasu plan nie został uchwalony, a zabudowa tamtych terenów postępuje – powiedział Marcin Fijołek.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama