Zdjęcie: Marcin Kobiałka / Rzeszów News

Blokadę napotkają ci, którzy chcą odwiedzić rzeszowski ratusz. Na parterze przed schodami wyrosła bramka.

– A pan do kogo? W jakiej sprawie? Był pan umówiony? Z kim? – zarzucił nas w środę (11 maja) pytaniami pracownik ratusza, gdy przekroczyliśmy próg budynku. 

– A od kiedy tak jest? Skąd ta zmiana? – zdziwiliśmy się. 

– Od wtorku – usłyszeliśmy. – Dlaczego? Proszę nas o to nie pytać, nie my o tym zdecydowaliśmy – usłyszeliśmy od pracowników.

Do tej pory bramki nie było. Nie było też oddzielnego biurka w korytarzu przy którym siedzi pracownik urzędu miasta. To on otwiera bramkę pilotem. Inaczej nie wejdziemy.

– Chyba już nie macie na co pieniędzy wydawać, komuś w ratuszu najwidoczniej się nudzi – skomentowaliśmy po pokonaniu blokady. – No cóż… – wzdycha pracownik. 

Opóźniona dostawa

Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta Rzeszowa, śmieje się, gdy pytamy o bramkę. – Zamówiliśmy ją w szczycie pandemii, dopiero teraz do nas dotarła – tłumaczy. 

Skoro bramka zamówiona i zapłacona, to dlaczego jej nie zamontować – uznał ratusz. Mimo że od 16 maja stan epidemii będzie przekształcony w stan zagrożenia epidemicznego. 

Bramka kosztowała 39 tys. zł. Podobno to była najtańsza oferta. Pozostałe, które miasto analizowało, przekraczały 50 tys. zł. Bramka ma zabezpieczać mieszkańców przed COVID.

– Stan podwyższonego zagrożenia trwa nadal, a zimą spodziewamy się, niestety, znów zwiększonej zachorowalności – przekonuje nas rzecznik Kłeczek-Krawiec. 

I dodaje, że bramka mierzy też temperaturę osób wchodzących do ratusza. Urzędnicy zapewniają, że bramka nie ma utrudniać dostępu do urzędników i prezydenta Rzeszowa.

– Ależ skąd! Prezydent spotyka się z mieszkańcami, zazwyczaj w każdą środę. Można też zadzwonić do sekretariatu i się umówić – radzi Marzena Kłeczek Krawiec. 

– A jak pandemia całkowicie zostanie zniesiona, to bramkę usuniecie? – dopytujemy. 

– Nie wiadomo – odpowiadają urzędnicy. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama