– Bez niego będzie tu betonowe klepisko – mówią inicjatorki zbiórki podpisów pod petycją w obronie około 200-letniego dębu przy ulicy Fredry w Rzeszowie. Drzewo ma iść pod topór.
W lipcu ma ruszyć przebudowa wiaduktu przy ul. Batorego, która jest częścią potężnej inwestycji związanej z przebudową stacji Rzeszów Główny. Obecnie pokonanie go w godzinach szczytu to prawdziwa męka dla kierowców. Plan PKP Polskich Linii Kolejowych zakłada, że wiadukt zostanie poszerzony do 23 metrów, będzie miał dwa pasy ruchu ze środkowym pasem dzielącym. Będzie też chodnik i ścieżka rowerowa.
Po dziesięciu miesiącach od rozpoczęcia prac, przebudowę ulicy pod obiektem ma zacząć miasto. Planowana inwestycja zakłada nie tylko przebudowę ul. Batorego, ale także całego ciągu komunikacyjnego, który zaczyna się w okolicach ZUS przy ul. Głowackiego.
To mniej więcej w tych okolicach znajduje się jedno z najbardziej kłopotliwych skrzyżowań, Ma tam teraz powstać rondo. W planach jest także, aby od ul. Fredry wybudować przedłużenie aż do ul. Styki, zaś sama ul. Styki ma być poszerzona. To tu ma powstać także przebicie do ul. Batorego tuż przed wiaduktem kolejowym.
Ulice Żółkiewskiego, Styki i Siemieńskiego na odcinku między Kochanowskiego a gen. Maczka także będą trzypasmowe. Powstanie też około 200-metrowa droga serwisowa od Kochanowskiego do terenów między ulicami: Chocimską, Klonowicza i Karpińskiego. Całość inwestycji oszacowano na około 4 mln zł.
Okleiły dąb
Generalnie dobrze, że rzeszowscy drogowcy chcą ulżyć kierowcom, ale jeszcze lepiej byłoby, gdyby przy tego typu inwestycjach nie wycinano pięknych, rozłożystych i wiekowych drzew.
Chodzi o to, że przy ul. Fredry 5 rośnie dąb szypułkowaty, który ma około 200 lat. Drzewo ma zniknąć w trakcie budowy planowanego ronda. To nie spodobało się dwóm rzeszowiankom: Irenie Paterek, która mieszka w bloku przy ul. Siemieńskiego i Irenie Cymbaliście – mieszka w bloku przy ul. Fredry, znajdującym się tuż przy dębie.
Obie kobiety, próbując bronić okazałe drzewo przed wycinką, w piątek okleiły dąb plakatem z napisem „Przeznaczony do wycięcia!!! Próbujemy uratować!!!”. Ponadto, około godz. 10:00 rozpoczęły zbiórkę podpisów pod petycją do Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, aby okazałego dębu nie usuwać.
„Rozumiemy, że przebudowa ulic połączona z przebudową wiaduktu jest konieczna i że jest to poważna inwestycja. Nie można jednak w imię nowości niszczyć czegoś, co istnieje od setek lat, tak jak nie niszczy się zabytków rozbudowując miasto” – czytamy w treści petycji.
„Niepokoi nas fakt, że drzewa postrzegane są jako przeszkoda w zagospodarowaniu i użytkowaniu danego terenu oraz źródło uciążliwości lub zagrożenie dla otoczenia w przestrzeni publicznej, że nie są uwzględniane najważniejsze funkcje drzew tj.: pochłanianie dwutlenku węgla, produkcja tlenu oraz retencja wody, a potrzeby mieszkańców w tym zakresie są ignorowane” – czytamy dalej.
Autorki petycji podkreślają, że to właśnie duże drzewa wychwytują z powietrza pyły, neutralizują toksyczne związki zawarte w spalinach, przyczyniają się do zmniejszenia amplitud temperatur tworząc w lecie „wyspy chłodu”. „Tego wszystkiego nie zastąpią małe, młode drzewka, chyba, że dopiero po 20 latach” – zauważają autorki petycji.
„Dąb przy ul. Fredry powinien mieć status pomnika przyrody ze względu na swoje wymiary i wiek i ubolewamy, że tak się nie stało. Oczekujemy od Pana Prezydenta działań mających na celu taką przebudowę ulic, aby to piękne drzewo pozostało nieuszkodzone na swoim miejscu” – dodają na końcu petycji.
Zanim jednak to zrobiły, 14 maja br. Irena Paterek zwróciła się do Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa z wnioskiem o ustanowienie dębu pomnikiem przyrody. W piśmie z 23 maja Paterek otrzymała odpowiedź podpisaną przez zastępcę dyrektora wydziału Annę Kozicką, że jest to niemożliwe.
Zgodnie z ustawą o ochronie środowiska, zgodę na ustanowienie drzewa pomnikiem przyrody musi wyrazić rada gminy po konsultacji z Regionalną Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz właściciel terenu, na którym rośnie drzewo.
Kilka cherlawych drzewek i tyle
W przypadku dębu przy ul. Fredry właścicielem terenu jest Miejski Zarząd Dróg w Rzeszowie, który nie wyraził zgody na ustanowienie drzewa pomnikiem przyrody, ponieważ w projekcie budowy planowanego ronda przeznaczone jest do likwidacji.
– Jak można wyciąć tak stare drzewo, które jest jedynym tak okazałym w całej okolicy. Proszę popatrzeć, jaka jest pustynia dookoła – kilka cherlawych drzewek i tyle – mówiła mi rozemocjonowana Irena Paterek, która od 10:00 z przerwami stała pod dębem i zbierała podpisy.
Przed 17:00 miała ich już ponad 70. – To drzewo, to bariera przed hałasem i kurzem, dlatego apelujemy do prezydenta, aby w planowanej inwestycji tak przesunąć troszkę rondo tak, aby oszczędzić drzewo – mówi Paterek i pokazuje rysunek zaplanowanego ronda.
– Drzewa stoi z boku, bardziej przy chodniku, nie na środku planowanej inwestycji. Wystarczy je po prostu ominąć i dzięki temu drzewo mogłoby zostać – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się druga Irena Cymbalista, która towarzyszyła Paterek przy zbieraniu podpisów. – Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że ktoś może kiedykolwiek chcieć taki piękny dąb puścić pod siekierę – kręci z niedowierzania głową Irena Cymbalista. – To drzewo to nasz bezcenny skarb. Musimy go ochronić. Bez niego będzie tu betonowe klepisko – dodaje.
Mieszkańcy: mania wycinania drzew
Tego samego zdania są także ci, którzy petycję podpisali. Wśród nich są Jolanta, która mieszka na os. Zwięczyca i Michał, który mieszka przy ul. Fredry.
– Coraz mniej mamy w Rzeszowie takich dużych drzew. Niestety, nasze miasto także opanowała mania wycinania drzew i niesadzenia na ich miejsce nowych. To fatalny trend, bo w Rzeszowie jest przez to mało zielono i coraz bardziej gorąco. Takie drzewa przecież obniżają temperaturę w mieście szczególnie w takie piekielnie upalne lato, jak to – mówi Jola.
Michał podpisał petycję, bo uważa, że drzewo jest po prostu piękne. – Daje nam cień. W Rzeszowie nie ma za dużo takich miejsc, bo wszędzie powstają bloki – mówi Michał.
Obie Ireny podpisy mają zbierać do środy do wieczora. Potem petycję złożą osobiście na biurku prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca. W piątek po południu w tej sprawie próbowaliśmy się skontaktować z Miejskim Zarządem Dróg w Rzeszowie. Bezskutecznie. Andrzej Świder, dyrektor MZD, nie odbierał telefonu komórkowego.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl