Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Wysyłają teksty z mediów, które mają udowadniać, że pomnik jest „sowiecki”. – To śmieszne – uważa Dawid Domański, podkarpacki członek Stowarzyszenie Ochrony Architektury Powojennej. 

29 kwietnia ruszyła internetowa akcja „Piszemy maile do Bernardynów”. Obrońcy pomnika Czynu Rewolucyjnego, którego właścicielem jest klasztor oo. Bernardynów, zaczęli masowo wysyłać maile do zakonników, by zachowali „symbol Rzeszowa”. Jego usunięcia żąda IPN. 

Internetowa akcja jest pokłosiem naszej publikacji o tym, że Bernardyni przeciągnęli podjęcie decyzji o przyszłości pomnika (mieli ją podjąć, jak deklarowali wcześniej, do końca kwietnia). Zakonnicy tłumaczą, że potrzebują więcej czasu, bo zmieniły się u nich władze.

Bernardyni: Europa też usuwa 

Tymczasem Bernardyni, w odpowiedzi na maile, którymi są zasypywani, odpisują w dość niecodzienny sposób. Nie odnoszą się do argumentacji w mailach, tylko wklejają tekst z portalu Oko.press z 29 maja 2022 roku.

W tej publikacji jest mowa o tym, że w Europie zdemontowano już 30 sowieckich pomników, a 50 „zbezczeszczono”. Ma to dowodzić, że przeciwnicy rzeszowskiego pomnika nie są w tym względzie odosobnieni. Teza – Europa także usuwa „pamiątki” po Sowietach.

Taką „odpowiedź” od Bernardynów otrzymał m.in. Dawid Domański, podkarpacki członek Stowarzyszenie Ochrony Architektury Powojennej, zwolennik utrzymania pomnika Czynu Rewolucyjnego w przestrzeni publicznej i przejęcia go przez miasto Rzeszów.

Poniżej publikujemy list Dawida Domańskiego, jako odpowiedź na reakcję zakonników. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. 

#PomnikMaZostać

Piszę ten list związku z akcją „Piszemy maile do Bernardynów”, która miała genezę na stronie „Bitwa o rzeszowski pomnik” na Facebooku. Byłem jedną z osób, które przygotowywały tę akcję. Maila wysłałem w pierwszym dniu jej trwania.

Nazajutrz otrzymałem odpowiedź z adresu rzeszowskiego sanktuarium. W załączniku znajdował się artykuł na OKO.press. Odpowiedź nie zawierała niczego więcej. Ani słowa pozdrowienia na początek, ani pożegnania, tylko sam artykuł z OKO.press.

„Szast – prast i po sprawie”

W takim stylu korespondencji widzę pewną logiczną konsekwencję działań zakonu (a na pewno jego rzeszowskiej części), które miały swój początek dawniej.

Sytuację wokół pomnika obserwowałem od momentu, gdy w końcówce grudnia ubiegłego roku jego temat pojawił się na obradach sejmiku województwa podkarpackiego. Już około tej daty ze strony zakonu padły deklaracje, że zostanie powołana komisja w sprawie pomnika i w wyniku jej prac osiągnie się porozumienie, jeśli chodzi o jego dalsze losy.

Decyzje miały zapaść do końca marca br. Potem temat jednak wyraźnie zamarł, a większość wypowiedzi w mediach pochodziła od przeciwników pomnika. Brakowało mi wypowiedzi osób i organizacji zapowiadających obronę pomnika, o których wiedziałem, że istnieją, gdyż pamiętałem ich udział w poprzednich fazach sporu.

Byłem też zdziwiony, że nikt nie pyta o zdanie samych mieszkańców miasta, dlatego wyszedłem z inicjatywą zorganizowania ankiety, pisząc do redakcji „Super Nowości” (przeprowadziły taką ankietę) oraz przystąpiłem do Stowarzyszenia Ochrony Architektury Powojennej, z którego członkami nieformalne kontakty utrzymywałem już wcześniej.

Dziwiło mnie zwłaszcza milczenie ratusza w sprawie, która „od zawsze” przecież interesowała wielu rzeszowian. Po spotkaniu, które w ostatnim tygodniu marca odbyło się w klasztorze, a którego data została ogłoszona niewiele wcześniej, zaczęło wydawać mi się jasne, że zakon rzetelną dyskusją nie jest zainteresowany.

Kilkakrotnie w prywatnych rozmowach ze znajomymi i osobami poznanymi w miarę wzrostu mojego zainteresowania sprawą pojawiały się uwagi, że ktoś czekał z działaniami na start prac komisji, aż tu nagle „szast – prast i po sprawie”.

Dlatego postanowiłem też założyć stronę oraz grupę na Facebooku, które potem połączyły siły z oficjalną stroną akcji #PomnikMaZostać, czyli „Bitwą o Rzeszowski Pomnik”, którą obserwuje niemal cztery tysiące osób. To tam zrodził się pomysł na akcję pisania maili do oo. Bernardynów, wobec którego byłem początkowo sceptyczny, jednak potem doszedłem do wniosku, że zakon w tej sprawie nie chce grać fair i należy się o pomnik stale upominać.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Pomnik bez symboli komunistycznych 

W ten dotychczasowy ton i logikę działań Bernardynów wpisuje się owa odpowiedź na mojego e-maila. I nie tylko mojego, gdyż identyczną dostało więcej osób. Jak ją w ogóle rozumieć? Czy to oficjalne stanowisko lub jego zapowiedź? Chyba nie.

Niedawno zmieniły się władze polskiej prowincji oo. Bernardynów i klasztor poprosił o więcej czasu do namysłu nad decyzją. W uzasadnieniu prośby padły słowa bardzo podobne do tych wcześniejszych, o komisji, wielości stanowisk, które należy wziąć pod uwagę itp.

Tymczasem przeczytałem artykuł przysłany mi w mailu i moje zdumienie tylko wzrosło. Nie wspomina on ani słowem o Rzeszowie, pomniku Czynu Rewolucyjnego ani żadnym innym miejscu w mieście. Jest w nim za to mowa o wielu monumentach z sowieckimi symbolami, wizerunkami żołnierzy Armii Czerwonej, pomnikowych czołgach a nawet obiektach z czasów Imperium Rosyjskiego, które po 24 lutego 2022 roku (czyli dniu, w którym Władimir Putin zaatakował Ukrainę na pełną skalę), zostały usunięte lub zamalowane jako kojarzące się ogólnie z Rosją.

Nie przypominam sobie ani jednego poważnego głosu, który by wtedy powiązał nasz wielki pomnik z tym państwem. On po prostu się w ten sposób nie kojarzy. Nie ma na nim żadnych komunistycznych symboli.

Hucpa zakończona interwencją policji 

Jest w Rzeszowie drugi pomnik o nazwie „Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej”, który stoi na placu Ofiar Getta. Zapewne znalazłby się on w tym artykule, gdyby doszła do skutku jego nielegalna próba rozbiórki, która miała miejsce się w marcu zeszłego roku.

Nie zamierzam oceniać każdej podobnej akcji podjętej przeciwko takim monumentom. Tę rzeszowską jednak obserwowałem i sądzę, że była całkowicie niepotrzebna, a zorganizowanie jej w momencie, gdy przez dworce w mieście przewijały się dziesiątki tysięcy uchodźców z Ukrainy, na pewno nie było spontanicznym wyrazem słusznego wzburzenia.

Policja dobrze orientowała się w planach inicjatora akcji, który z zamiarem użycia sprzętu rozbiórkowego zdradził się dopiero na finiszu, wcześniej nie informował, że to właśnie tamtego dnia podejmie próbę rozbiórki. Cała hucpa zakończyła się jej interwencją.

Potem zaś, w wyniku ustaleń miasta z innymi podmiotami (a rozmowy w tym temacie toczyły się na długo wcześniej) ustalono, że ów pomnik będzie przeniesiony na cmentarz. Co do tego akurat pomnika, osobiście zawsze uważałem, iż powinien trafić w podobne miejsce i cieszę się, że rozsądni ludzie wypracowali racjonalne rozwiązanie (choć trwało to długo), co zanegowało jakikolwiek sens tej awantury z marca.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Ideologiczna korespondencja?

Artykuł z OKO.press podany jako odpowiedź na mail sugeruje, że po stronie oo. Bernardynów są osoby, dla których pomnik Czynu Rewolucyjnego jest po prostu „sowiecki” i jako taki powinien być wyburzony. Według nich między nim, a pomnikami z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, na których są symbole sierpa i młota, czerwone gwiazdy itp. istnieje wyraźna ideologiczna korespondencja.

Podobne zestawianie zauważyłem w niejednym artykule zawierającym wypowiedzi przeciwników pozostania naszego pomnika. Polemizowałem z takimi poglądami już w marcu na łamach Rzeszów News i powtórzę również teraz – w taki sposób można powiązać każdy budynek sakralny z np. Katedrą Metropolitalną w stolicy Meksyku, której budowa rozpoczęła się pięć lat po tym, jak Hiszpanie, poddani katolickiego króla Hiszpanii i cesarza Karola Habsburga, zakończyli ludobójczą akcję przeciwko Aztekom, rdzennym mieszkańcom tamtych terenów. A jednak nikt nie nawołuje do wyburzenia katedry!

Myślenie na skróty 

Pomnik jest dla jego przeciwników elementem obcym, jak, być może, cała architektura powojenna, którą silnie wiążą z ideologią i czasami, w których powstała. Działania w rodzaju chaotycznego zabudowywania przestrzeni osiedli powstałych w Polsce Ludowej, są ułatwione właśnie dzięki temu, że ludzi pragnącym się im opierać można łatwo szachować „argumentami” w stylu: „Co wy ludzie, marzy wam się powrót czasów słusznie minionych?” albo po prostu podkreślać rzekomą brzydotę i nazywać ingerencję w tkankę osiedlową „upiększaniem”.

Trudniejsze jest zdanie sobie sprawy z tego, że założenia urbanistyczne miały za zadanie tworzyć atmosferę dobrego sąsiedztwa i warto je pozostawić bez zmian, a teren upiększyć zielenią, małymi rzeźbami, przemalowaniem itp.

Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie jest jednak tym obiektem architektury, nie tylko powojennej, ale i w ogóle, którego odbiór społeczny jest bardzo pozytywny wśród osób, i to nie tylko takich, dla których jest on najbliższym otoczeniem. Ciągłe przypominanie o „komunie” jest zwyczajnie śmieszne, a już na pewno w kontekście Pomnika Czynu Rewolucyjnego, gdy chce się go równać z rzeźbami, na których rzeczywiście występują symbole komunistycznego totalitaryzmu.

Wierzyć w racjonalizm Bernardynów 

Pozostaje tylko wierzyć, że takie głosy będą wśród Bernardynów w mniejszości, a nowe władze zakonu przy podejmowaniu decyzji okażą się racjonalne. Dlaczego przeciwnicy pomnika nie chcą dojrzeć, że nadanie nowej wymowy jemu oraz jego otoczeniu będzie całkowitym zanegowaniem intencji mocodawców jego budowy, których ideologia już dawno została przez historię zweryfikowana?

Dawid Domański, Stowarzyszenie Ochrony Architektury Powojennej

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
Reklama