Zdjęcie: Pixabay

Strażacy i służby MPEC-u próbują uwolnić kotka, który utknął w rurach ciepłowniczych na osiedlu Załęże. Dramatyczna akcja ratownicza trwa już od sześciu dni. 

Sygnał o tym, że kotek utknął w rurociągu na ulicy Ciepłowniczej, rzeszowskie Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej otrzymało w niedzielę od jednego z mieszkańców Rzeszowa, który usłyszał dobiegające z instalacji miauczenie.

Natychmiast rozpoczęła się akcja ratunkowa. Kot przedostał się do rury niewielkim otworem, który zostawili po sobie wandale. – Niestety, ktoś chodził po naszych rurach, wgniótł je, zniszczył, zrobił dziurę. Pilnujemy tego, ale nie wszystko udaje się wychwycić i naprawić natychmiast – ubolewa prezes MPEC-u Lesław Bącal. 

– Kot nadal zakleszczony, nikt nie może sprostać tej skomplikowanej operacji – zaalarmował nas w piątek zatroskany Czytelnik. 

Akcja ratunkowa rzeczywiście nadal trwa. – Kot zszedł bardzo głęboko. Prawdopodobnie znajduje się między rurą osłonową a izolacyjną – tłumaczy szef MPEC-u.

Patowa sytuacja

Instalacja na Ciepłowniczej przechodzi pod nasypem kolejowym, ma trzy warstwy. W niedzielę strażacy wycięli zewnętrzną warstwę i wyciągnęli z niej warstwę izolacyjną na odcinku pięciu metrów. 

– Kota nie było jednak w zasięgu ich wzroku, choć nieustannie dało się słyszeć miauczenie. Możliwe, że głos niósł się po rurach – przekazuje Kinga Styrczula, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. 

Strażacy wsunęli do rur linę, by ułatwić zwierzęciu wydostanie się. To także nie przyniosło efektów. – Funkcjonariusze nie mogli zrobić nic więcej, nie mogli zdemontować instalacji. We wtorek zostali więc odesłani do koszar – informuje Styrczula. 

Mimo to MPEC kontynuował akcję ratowniczą. Jego szef ściągnął kamerę wizyjną. – Niestety, nie udało nam się zlokalizować kotka – załamuje ręce Lesław Bącal. – Zabezpieczyliśmy teren, zostawiliśmy przy wylocie instalacji miski z wodą i jedzeniem. Być może zapach znęci kota. Rura jest udrożniona – zapewnia.

MPEC ma związane ręce. Demontaż rury wiązałby się z wstrzymaniem ruchu kolejowego i z przerwą w ogrzewaniu i dostawie ciepłej wody dla dużej części Rzeszowa.

– Kot żyje, miauczy. Serca nam się krają, pracownicy zostają po godzinach, próbują pomóc, ale jesteśmy bezradni. Wyczerpaliśmy wszelkie środki. Pozostaje nam czekać – twierdzi Bącal.

(taz)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama