Metrobus i dwie linie tramwajowe mogą rozwiązać problemy komunikacyjne Rzeszowa. Tak przynajmniej uważają eksperci z Politechniki Rzeszowskiej.
Nad swoją koncepcją pracowali dwa lata. Dr inż. Rafał Mazur z Zakładu Urbanistyki i Architektury Politechniki Rzeszowskiej i jego studenci. Przygotowali publikację „Lepiej jest wrócić do koła”, której szczegóły przedstawili w piątek, w Urban Labie.
Pomysł jest taki, żeby Rzeszów przecinały cztery ekspresowe linie autobusowe. Po dwie w kierunkach północ–południe i wschód–zachód. Autobusy jeździłyby po wydzielonych pasach mając pierwszeństwo na światłach, i tylko prosto. Tak zyskuje się czas. – W godzinach szczytu powinny kursować co 5 minut, a poza nimi co 10-15 – mówi dr inż. Rafał Mazur.
Bus rapid transit
Do wykorzystania jest część istniejącej infrastruktury drogowej. Trasy: Krakowska – Lwowska oraz Warszawska – Podkarpacka, a także Sikorskiego – Rejtana, która w przyszłości będzie biegła dalej nową drogą tzw. Wisłokostradą, w kierunku ul. Ciepłowniczej.
Proponując takie rozwiązanie, studenci korzystali m.in z doświadczeń brazylijskiego miasta Kurytyba, które w latach 70. ubiegłego wieku mierzyło się z problemem przeludnienia. – To właśnie tam wprowadzono wówczas system transportowy bus rapid transit, potocznie nazywanym metrobusem – mówi inż. Jadwiga Baran, studentka urbanistyki. Wydzielono odrębne pasy po których mogły jeździć tylko autobusy.
Podobną historię ma kolumbijska Bogota. Ale systemy BRT wprowadzano później na całym świecie, w obu Amerykach: Północnej i Południowej, Wielkiej Brytanii, Kapsztadzie w RPA czy miastach francuskich.
Z tramwaju do metrobusu
Wszystkie cztery ekspresowe linie autobusowe połączyłyby dwie linie tramwajowe. Tramwaje jeździłyby po aktualnej trasie „koła”, i rozszerzonej, tzw. obwodowej. W miejscu skrzyżowania linii ekspresowych północ–południe z wschód–zachód oraz liniami obwodowymi powstałyby węzły przesiadkowe.
– Dzięki takiemu rozwiązaniu z każdego tramwaju możemy przesiąść się do metrobusu i na odwrót – wyjaśnia dr inż. Rafał Mazur. – I szybko zmienić kierunek jazdy – dodaje inż. Marcin Ziobro, współautor opracowania.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Google News!Tam gdzie byłoby to możliwe, linie tramwajowe powstałyby na pasach zieleni, które dzisiaj oddzielają dwa kierunki jazdy. Przykładem jest skrzyżowanie ulic: Krakowskiej, Okulickiego i Witosa, czy skrzyżowanie ulic: Piłsudskiego i Cieplińskiego (rondo Dmowskiego).
Budowa torów w śródmieściu, na przykład w rejonie Placu Śreniawitów, wiązałaby się z ograniczeniem z czterech do dwóch pasów dla samochodów. Pomiędzy nimi powstałaby bezkolizyjna trasa dla tramwajów i metrobusów. – To jest też zaletą tramwajów, że mieszczą się w ciasnej zabudowie – mówi mgr inż. Patryk Morawicz.
– Poza tym, tramwaje omijają wypadki drogowe, płynności jazdy nie zakłócają inne pojazdy, wykorzystują mniej energii niż samochody i autobusy elektryczne, a autonomiczne tramwaje nie wymagają sieci trakcji – wymienia Morawicz.
Fijołek: jest z kim zmieniać miasto
Linie tramwajowe to jednak bardzo kosztowne rozwiązanie. – Budowa małego koła to wydatek rzędu 300 mln zł, a całość to ok. 500 mln – precyzuje dr inż. Rafał Mazur. – Ale to się opłaci – dodaje mgr inż. Patryk Morawicz. Pasażerowie zyskaliby czas. Do 30 min. w porównaniu z transportem samochodowym.
– Jestem zachwycony, jest z kim zmieniać miasto – powiedział po zakończonej prezentacji Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa. Zapewnił, że wszystkie propozycje znajdą się w dokumentach dotyczących kierunków zagospodarowania przestrzennego i zrównoważonej mobilności miejskiej.
(la)
redakcja@rzeszow-news.pl