We wrześniu br. ma wejść w życie rozporządzenie KE dot. dopuszczalnego poziomu substancji smolistych w produktach mięsnych. Proponowane przez KE normy zakładające, że ma być ich nie więcej niż 2 mikrogramy na kg, są nie do spełnienia dla wielu producentów.Mówiliśmy o tym podczas wspólnej konferencji zorganizowanej kilka dni temu w Rzeszowie. Tylko na Podkarpaciu problem dotyczy co najmniej 200 zakładów mięsnych produkujących tą metodą, co oznacza, że wdrożenie unijnych przepisów może skutkować utratą pracy przez kilka tysięcy osób. W związku z tym skierowałem listy do premiera Donalda Tuska, wicepremiera Janusza Piechocińskiego, ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza i ministra rolnictwa Stanisława Kalemby, w których wskazuję na poważne zagrożenie dla działalności polskich przedsiębiorców.
Moje spotkanie z komisarzem ds. zdrowia i ochrony konsumentów Tonio Borgiem potwierdziło, niestety, że adresatem inicjatyw podejmowanych w obronie tradycyjnej metody wędzenia jest – wbrew pozorom – nie Komisja Europejska, ale właśnie polski rząd. Podczas spotkania okazało się bowiem, że Polska mogła podczas negocjacji z KE w 2011 roku uzyskać korzystne zapisy dla polskich producentów, jednakże polski rząd w rozmowach z KE nie podniósł tej kwestii. Odstępstwa od restrykcyjnych zapisów rozporządzenia uzyskała Łotwa, której udało się wywalczyć korzystniejsze zapisy dotyczące wędzenia szprotek.
Komisja zadeklarowała gotowość wysłania do Polski specjalnego zespołu technicznego, który wskaże sposoby dostosowania się do nowej dyrektywy bez konieczności zamykania zakładów i zwolnień pracowników. Warunkiem jest jednak inicjatywa polskiego rządu, która musi zwrócić się w tej sprawie do KE. Komisja zadeklarowała podjęcie wszelkich możliwych działań, których celem będzie ochrona polskich zakładów mięsnych. Mam nadzieję, że minister Kalemba przestanie w końcu demonstrować bierność w tej sprawie i zwróci się do Komisji o pomoc w znalezieniu takich rozwiązań, które pomogą uniknąć dramatu przez polskich przedsiębiorców z branży wędliniarskiej. Jako minister rolnictwa, reprezentujący Polskie Stronnictwo Ludowe, powinien być pierwszym obrońcą polskich rolników.