Zdjęcie: Piotr Woroniec jr / Rzeszów News
Reklama

„Rekrutacja do rzeszowskich żłobków to skandal” – twierdzi jeden z naszych Czytelników. Jego córeczka znalazła się dopiero na 100. miejscu listy rezerwowych. 

W Rzeszowie w 9 miejskich żłobkach jest 1289 miejsc. Chętnych znacznie więcej, dzieci w wieku żłobkowym jest aktualnie ponad 7200. W najbliższych trzech latach mają powstać trzy nowe żłobki – przy ulicach Iwonickiej i Jachowicza oraz na osiedlu Budziwój. W każdym ma być po około 180 miejsc.

Póki co z rachunku czysto matematycznego wychodzi na to, że sytuacja nie jest najlepsza. Średnio na jedno miejsce w żłobku przypada 5 maluchów. Pocieszające jest to, że z ponad 7 tys. dzieci nie każde jest posyłane do żłobka, więc to zapewne poprawia nieco statystyki. Nie zmienia to jednak faktu, że dostać się do miejskiego żłobka łatwo nie jest.

Obecnie lista wolnych miejsc w placówkach zarządzanych przez miasto wynosi zero. To skutek większej rekrutacji, która była prowadzona od kwietnia do mają dla dzieci, które do żłobka trafią we wrześniu. Niemniej jednak, jak zapewniają miejscy urzędnicy, dzieci przyjmowane są w ciągu całego roku w miarę zwalniających się miejsc. 

Pracują, mieszkają, żłobka nie dostają

Miasto podczas rekrutacji wprowadziło też określone zasady. Do żłobków przyjmowane są dzieci rodziców pracujących, zameldowane na terenie Rzeszowa w wieku od 20. tygodnia życia do ukończenia 3. roku życia.

W tym roku były też dodatkowe kryteria, które dają niektórym pierwszeństwo. Największe szanse na dostanie się do miejskiej placówki mają dzieci z orzeczenie o niepełnosprawności i posiadają zaświadczenie lekarza o możliwości uczęszczania do żłobka oraz z rodzin wielodzietnych.

Na pierwszeństwo w przyjmowaniu do żłobków mogą liczyć także dzieci rodziców samotnych, dzieci z rodzin, w których jeden z członków jest niepełnosprawny. Poza kolejnością z żłobków korzystają także dzieci ze „wskazaniami społecznymi” wydanymi przez stosowne instytucje.

Pozostałe dzieci z rodzin, gdzie rodzice „tylko” pracują i mieszkają w Rzeszowie praktycznie nie mają większych szans na to, żeby ich dziecko mogło uczęszczać do miejskiego żłobka. Przykład? Krzysztof, Czytelnik Rzeszów News, który dla swojej 18-miesięcznej córeczki starał się o miejsce w żłobkach nr 9 i 11 na ulicach Podwisłocze i Krzyżanowskiego. 

„Rekrutacja do rzeszowskich żłobków to skandal. W sierpniu z żoną w 2018 r. zaczęliśmy składać wnioski do miejskich żłobków (przepisy ograniczają wnioski tylko do dwóch placówek). Na starcie dostaliśmy informacje, że raczej nie ma szans” – napisał Krzysztof. 

„Niebieska Karta” sposobem na żłobek

Nasz Czytelnik uważa, że jego rodzina spełnia wszystkie kryteria rekrutacji wyznaczone przez miasto – zarówno on, jak i żona pracują w Rzeszowie i tu płacą podatki, a mimo to ich córka znalazła się dopiero na 100. miejscu listy rezerwowej. To w praktyce oznacza małe szanse na to, by dostać się do miejskiego żłobka.

Dla Krzysztofa nie jest także jasne, dlaczego nie ma nigdzie opublikowanej listy z informacją, kto i ile dostał punktów przy rekrutacji i za co. „Jaką mam pewność, że ktoś z komisji nie oszukał i nie zaniżył moich punktów? Nie mam, jak tego sprawdzić, a kierowniczki żłobków nie chcą udzielać informacji” – twierdzi nasz Czytelnik. 

Krzysztofowi „doradzono”, co powinien zrobić, by zapisać córeczkę do miejskiego żłobka: założyć „Niebieską Kartę” (wydawana jest w przypadku rodzin, gdzie dochodzi do przemocy), albo mieć zaświadczenie o niepełnosprawności dziecka, miejsce w żłobku dostaną dzieci bezrobotnych rodziców.  

„Od znajomych usłyszeliśmy, że zdobycie miejsca w miejskim żłobku trzeba wychodzić, być natrętnym lub mieć po prostu znajomości. To chora sytuacja” – pisze w dalszej części listu do Rzeszów News Krzysztof. 

Nie opłaca się mieszkać w Rzeszowie

Ostatecznie nasz Czytelnik zapisał dziecko do prywatnego żłobka, za co miesięcznie płaci 1000 zł. To dużo więcej niż w przypadku publicznej placówki, gdzie miesięczna opłata za pobyt dziecka wynosi 270 zł. Do tego należy doliczyć około 100 zł miesięcznie za wyżywienie (5 zł dzienna stawka żywieniowa). 

„Nam, jako zwykłej rodzinie, nie opłaca się mieszkać i płacić podatków w Rzeszowie. W gminie Trzebownisko znajomi płacą za prywatny żłobek 400 zł, resztę dopłaca gmina. Już podjęłam decyzję – Rzeszowowi ubędzie trzech mieszkańców. Wyprowadzamy się” – napisał Krzysztof. 

Jego rozgoryczenie pogłębia dodatkowo program „Maluch do żłobka, rodzic do pracy”, którym miasto chwaliło się w ub. r. Celem było utworzenie nowych miejsc w żłobkach dla 84 rodziców, którym w okresie opieki nad dziećmi kończy się umowa o pracę, są zatrudnione na czas określony lub są bezrobotni. Miasto dostało na ten cel 3,2 mln zł z puli podkarpackiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014-2020. 

Krzysztof twierdzi, że jego rodzina z tego programu miejsca w żłobku nie dostała, mimo, że jego żonie w maju 2019 roku kończyła się umowa. „Koordynator tego programu nie odbierała telefonów. Nikt nie chciał mi udzielić informacji, gdzie ta pani ma biuro, bo też chciałem uzyskać wgląd do dokumentów. Czujemy się pokonani przez system” – pisze gorzko nasz Czytelnik. 

Ratusz: była duża liczba zgłoszeń

A co na to miasto? Wie, że problem jest. Z brakiem wystarczającej liczby miejsc w żłobkach próbuje sobie radzić, jak może. To, że w tym roku podczas prowadzonego naboru kryteria rekrutacji były poszerzone, to właśnie efekt tego, że miejsc w żłobkach jest za mało.

– Zasady rekrutacji na 2019 r. podyktowane były dużą ilością złożonych kart zgłoszeniowych do żłobków. Obowiązywały w procesie rekrutacji w 2019 r. na miesiąc wrzesień. W każdym żłobku były powołane 3-osobowe komisje, składające się pracowników Miejskiego Zespołu Żłobków, których zadaniem była weryfikacja złożonych dokumentów i ustalanie ilości punktów – wyjaśnia Agnieszka Siwak-Krzywonos z Urzędu Miasta Rzeszowa. 

Miasto nie tłumaczy jednak, za co dokładnie są przyznawane punkty i co konkretnie decyduje o tym, że dziecko znajduje się na takiej, czy innej pozycji na liście rezerwowych.  Jeśli chodzi o wyniki naborów, ratusz twierdzi, że można było je sprawdzić u kierownictwa żłobków. – Nie były one publicznie udostępnione z uwagi na ochronę danych osobowych – twierdzi Siwak-Krzywonos. 

– Wszystkie miejsca w żłobkach zostały obsadzone. Dzieci z list rezerwowych są przyjmowane w ciągu całego roku w miarę powstawania wolnych miejsc. Czas oczekiwania jest uzależniony od możliwości przyjęcia na daną grupę wiekową – dowiadujemy się w ratuszu. 

Bon żłobkowy? Nie w Rzeszowie

Skoro nie ma miejsc w żłobkach, a na budowę nowych placówek trzeba jeszcze trochę poczekać, to może jest szansa na dopłaty do opieki w żłobkach prywatnych, tak jak np. w Gdańsku, gdzie w tym roku wprowadzono „Bon żłobkowy” o wartości do 500 zł. Rzeszów, póki co, na ten temat milczy.

O programie „Maluch do żłobka, rodzic do pracy – rozwój opieki żłobkowej w Gminie Miasto Rzeszów” miejscy urzędnicy mówią tylko tyle: – Cieszył się dużym zainteresowaniem, wszystkie 84 miejsca zostały zapełnione.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama