Nowy mural w Rzeszowie. Czy mieszkańcy rozumieją „Łosia”? [VIDEO]

– Co to jest? Czy to na pewno skończone?- zastanawiają się mieszkańcy Rzeszowa patrząc na nowy mural, który przedstawia samolot bombowy PZL „Łoś” 37. Artyści z Fresh Vision Studio uważają, że taki był zamysł artystyczny. Cieszą się, że na temat ich dzieła pojawiają się sprzeczne opinie.

 

Wielu rzeszowian spoglądających na nowy mural na fasadzie kamienicy przy ul. Grunwaldzkiej 22, ma pewne dylematy. Po pierwsze: nie wiedzą, co to jest i jaki to ma związek ze stolicą Podkarpacia, po drugie: zadają sobie pytanie czy owe dzieło na pewno zostało ukończone?

Nic dziwnego, że pojawiają się takie wątpliwości, ponieważ dotychczasowy trend muralowy w Rzeszowie wyznaczał Arkadiusz Andrejkow.

To właśnie ten sanocki artysta stał się twórcą pierwszego wielkoformatowego dzieła, które, trzeba to przyznać, jest bardzo subtelne i jednoznaczne, bo czego można więcej dopatrzeć się w dziewczynce siedzącej przy biurku i lampce, która w słuchawkach na uszach odrabia lekcje? Realizacja akurat takiego projektu nie była dziełem przypadku.

– To pierwszy takich rozmiarów mural w Rzeszowie, więc projekt musiał być delikatny – tłumaczył nam przed kilkoma tygodniami Andrejkow.

Zupełna inna koncepcja przyświecała twórcom z  Fresh Vision Studio ze Starachowic, których wynajęła firma „Śnieżka”. Producent farb rozpoczął akcję, której celem jest akcentowanie tradycji i historii polskich miast, poprzez tworzenie w ich obrębie obrazów. Tematyka ma nawiązywać do wątków o szczególnym znaczeniu dla tożsamości mieszkańców.

Znakowanie budynków

Bartosz Jakubiec i Krzysztof Jasiak, architekt odpowiedzialny za przygotowanie rysunku technicznego, zdecydowali, że na fasadzie obskurnej kamienicy w centrum miasta namalują rysunek techniczny legendarnego bombowca „Łoś” 37, który w okresie międzywojennym powstawał w Mielcu, a w Rzeszowie produkowano do samolotu silniki.

„Łoś” na kamienicy w założeniu pomysłodawców ma nawiązywać do istnienia blisko 80-letniej tradycji przemysłu lotniczego w Rzeszowie i Centralnego Okręgu Przemysłowego.

COP-owski motyw wpisuje się również tematycznie w kontekst przestrzenny tej części Rzeszowa, w której znajduje się kamienica przy ul. Grunwaldzkiej 22. Po przeciwległej stronie ulicy znajduje się  budynek mieszkalny na rogu ul. Asnyka i Jana III Sobieskiego, w którym  pod koniec lat 30. ubiegłego wieku mieszkali pracownicy COP-u.

Taki kontekst tematyczny nowego muralu odpowiadał również ratuszowi, ponieważ koncepcja wpisuje się w działania, do których się wcześniej zobligował.

– Zadeklarowaliśmy udział w projekcie realizowanym przez Podkarpacką Regionalną Organizację Turystyczną, która chce utworzyć szlak COP na terenie województwa podkarpackiego. Będzie on realizowany od tego roku. Zostaną oznaczone budynki, które były związane z przemysłem lotniczym – wyjaśnia Aneta Radaczyńska, dyrektor Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w rzeszowskim magistracie.

„Nie” dla fikcyjnej historii

Radaczyńska podkreśla również, że najnowsze dzieło street art zdecydowanie bardziej się jej podoba niż mural autorstwa wspomnianego Arkadiusza Andrejkowa na budynku Zespołu Opieki Zdrowotnej przy ulicy Hoffmanowej 8.

Sam artysta z kolei uważa, że stać go na więcej i jeszcze na „Łosiu” coś by domalował.

–  Pracę jeszcze troszkę bym zmodyfikował. Zrobiłbym przekrojowy rysunek techniczny i nałożyłbym tam mnóstwo linii. Ludzie mieliby się naprawdę wtedy nad czym zastanawiać – mówi Bartosz Jakubiec, twórca muralu z Fresh Vision Studio.

Rzeszowianie zastanawiają się też, czy aby na pewno dzieło zostało skończone. Tu nie ma wątpliwości. Twórcy na fasadzie kamienicy przy ul. Grunwaldzkiej nie postawią już na niej ani jednej kreski, ponieważ z założenia mural przedstawiający rysunek techniczny „Łosia” miał sprawiać wrażenie niedokończonego, gdyż miała to być imitacja „karty z historii”.

– To nie miała być piękna „zrenderowana” imitacja  samolotu, który gdzieś kiedyś istniał. Wzorowaliśmy się na starych rysunkach technicznych. Chcieliśmy pokazać klasyczne rzuty tego samolotu. Nie interesuje nas fikcyjna historia – wyjaśniał Jakubiec.

Taki charakter muralu dodatkowo podkreśla kolor ściany, który został pomalowany na specyficzny kolor imitujący kartkę papieru. Z kolei linie przerywane oddają elementy, których w danej płaszczyźnie nie widać. W taki sposób wykonuje się rysunki techniczne, dlatego też może się wydawać na pierwszy rzut oka, że nie wszystko zostało skończone.

Duma z korzeni

Zastanawiający jest też dobór kamienicy, na której wykonano mural. Budynek był brzydki i wymagał on gruntownego liftingu – sypał się z niego tynk. Andrejkow z powodu niedostosowanej fasady kamienicy przy ul. Kraszewskiego, gdzie pierwotnie miał być wykonany mural zamienił ją na budynek ZOZ, ale Fresh Vision Studio nie poszło w ślady sanockiego artysty i podjęło walkę z fatalną ścianą.

– Lubię takie wyzwania. Lubię odświeżać podwórka i malować w takich miejscach, w których nikt inny by się nie podjął wykonania muralu. Pokazać, że tego rodzaju budynki są na tyle ciekawe i interesujące, że warto na nich malować – wyjaśnia swoją decyzję Bartosz Jakubiec.

Artysta podkreśla również, że jego dzieło jest zupełnie z innej bajki, niż to, które namalował Andrejkow.

– Mnie zupełnie innego rodzaju malowanie i rysunki interesują, zupełnie inna technika malowania. Nie ma sensu porównywanie tych dwóch murali – uważa Jakubiec.

Wręcz cieszy się, że na temat „Łosia” pojawiają się sprzeczne opinie. – To może wynikać z tego, że ktoś jest nastawiony na piękne, infantylne obrazy i nie rozumie istoty rysunku technicznego oraz jego wartości – uważa twórca „Łosia”.

– Nie chcę manipulować obrazem. Pokazuję rysunki takie, jakie one były w maksymalnie uproszczony sposób. Cieszę się, że na temat mojego muralu są podzielone opinie. Ci, którzy uważają, że jest niedokończony może dokończą go po mnie? – dodaje z uśmiechem.

Przedstawiciele „Śnieżki” też bronią muralu. – Dołożyliśmy wszelkich starań, aby harmonijnie wpisywał się w otoczenie – zarówno pod względem wizualnym, jak i merytorycznym. Dumę z korzeni można wyrażać nowatorsko i niekonwencjonalnie. Mam nadzieję, że udało nam się to pokazać – twierdzi Aleksandra Małozięć z firmy „Śnieżka”.

Moda na murale trwa

Niezależnie od opinii modę na murale w Rzeszowie można uznać za rozpoczętą. Obecnie w stolicy Podkarpacia możemy oglądać trzy znaczące i duże murale, które stosunkowo niedawno powstały na obiektach miejskich.

Pierwszym dziełem street art był portret Edwarda Janusza, lokalnego fotografika. Namalował go Arkadiusz Andrejkow na drzwiach garaży znajdujących się przy Estradzie Rzeszowskiej (ul. Jagiellońska). Kolejny, który również namalował sanocki artysta, to wspomniana już dziewczynka. Jej portret znajdziemy na fasadzie ZOZ przy ul. Hoffmanowej.

Trzecim muralem został „Łoś” przy ul. Grunwaldzkiej.

W ratuszu są już prowadzone rozmowy, aby kolejne dzieło street art powstało na fasadzie budynku przy ul. Moniuszki. Być może zostanie zrealizowana wizja Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, który w tym miejscu widział listonosza biegnącego z torbą pełną listów.

Prezydenckie oko dostrzegło również muralowy potencjał kamienicy obok ratusza i ściany budynku komendy policji przy ul. Jagiellońskiej.

Arkadiusz Andrejkow z kolei chciałby namalować coś jeszcze, ale tym razem na garażach przy Teatrze im. Wandy Siemaszkowej. A i sam Bartosz Jakubiec znalazł już sowią „perełkę”, na której chciałaby realizować  już bardziej prywatne wizje.

Rzeszów jest miastem, któremu kolejne murale będą pasować i dodawać uroku, ale warunek jest jeden. Nie powinny one być dziełem przypadku. Powinny współgrać nie tylko z przestrzenią miejską, ale również ze sobą nawzajem, aby wspólnie tworzyć jeden ogromny mural, jakim jest Rzeszów.

JOANNA GOŚCIŃSKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama