Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Na pierwsze skargi rodziców na funkcjonowanie rzeszowskich szkół i przedszkoli w czasach pandemii długo nie trzeba było czekać. Ratusz apeluje jednak o wyrozumiałość i prosi rodziców o współpracę. 

Organizacja pracy szkoły w czasach epidemii koronawirusa, to taki trochę eksperyment. Niby reguły gry są jasne – wytyczne dało Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Zdrowia i sanepid. Są one jednak dość ogólnikowe. Dezynfekcja pomieszczeń, niemieszanie się klas, wietrzenie sal – to tylko niektóre z nich.

Za te bardziej szczegółowe zasady bycia w szkole w czasie pandemii odpowiadają już sami dyrektorzy placówek. W Rzeszowie np. w niektórych szkołach zdecydowano, że uczniowie i nauczyciele w częściach wspólnych, jak np. korytarz, mają nosić maseczki. Obowiązkowe to nie jest, ale gdy ktoś się zarazi, będzie wina dyrektora, bo lepiej mógł zorganizować pracę szkoły.

Ciężar, jakim zostali obciążeni dyrektorzy szkół, okazał się na tyle duży, że niektórzy z nich stali się hiperostrożni, co z kolei utrudniło życie rodzicom, którzy też przecież pracują. Przy okazji nieopatrznie naraziło się też dzieci na ryzyko przeziębienia i zakaz wpuszczania do przedszkola czy szkoły.  

Czekali w kolejce w deszczu 

Dowód? Dwa listy od zaniepokojonych rodziców, które trafiły do naszej redakcji. W jednym przypadku sytuacja dotyczy przedszkola nr 35. Sytuacja z 1 września. Pan Adam odprowadzał swojego syna do przedszkola. Zanim trafił on pod skrzydła przedszkolanek, to razem musieli wystać się w kolejce około 40 minut. W deszczu i zimnie. 

„Znając życie, teraz będzie katar i problem z wejściem do placówki. Oczywiście, w kolejce nikt nie miał maseczki, a odstępy wynosiły 30-50 centymetrów” – pisze w liście do Rzeszów News ojciec chłopca.

„Później przyszło najgorsze, czyli kobiety w maskach i przyłbicach, które gumowymi rękawicami wydzierały mi dziecko mówiąc, że inni czekają. Później, nie pytając mnie o nic, zaczęły mu na siłę odkażać ręce. Czy to jest legalne? Czy tak można postępować z dziećmi?” – zastanawia się pan Adam. 

Sytuacji nie poprawił także fakt, że dziecko do przedszkola można dostarczyć najpóźniej do 8:15 i odebrać dopiero po 15:00. „Mamy jedno auto, miasto nie ma polityki transportowej, więc jeżeli idę do pracy na 10:00, czy 12:00 muszę kilka godzin spędzić w parku? A jeżeli skończę wcześniej, to nie mogę go odebrać, bo nie minęła 15:00?” – pyta rodzic.

„Gdzie się podziały nasze prawa? Czy tak ma to teraz wyglądać? Każdy żłobek i przedszkole inaczej interpretuje przepisy, ale żeby odbierać dziecko w progu?” – dodaje zszokowany.

Zdjęcie: Czytelnik Rzeszów News

Ja tu jestem kierownikiem tej szatni”

Życia rodzicom nie ułatwiła także Szkoła Podstawowa nr 25. Tam z kolei jest problem z organizacją zajęć na świetlicy. Rodzice do wtorku (2 września) musieli określić sztywne godziny odbioru dzieci.

„Organizacja pracy świetlicy została beznadziejnie zaplanowana. Rano nie ma problemu z przyjęciem dziecka do świetlicy – uczeń po prostu wychodzi z niej na lekcje. Za to po południu dzieci można odebrać jedynie o stałej, zdeklarowanej godzinie: 13:30, 14:30, 15:30 lub 16:30” – skarży się jeden z rodziców. 

I pyta dalej: co z dziećmi, których rodzice mają zmienny grafik w pracy? Czy po 16:30, gdy odbywa się ostatnie wyjście ze świetlicy do szatni, dziecko ma czekać na rodzica przed szkołą, jeśli rodzić pracuje dłużej niż do 16:00?

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

„Nie damy przecież dzieciom kluczy do domu i nie każemy jechać samemu autobusem. Coś się stanie i prokurator jak nic!” – pisze rozżalony rodzic. 

Twierdzi, że uczniowie klas 1-3 próbowali sytuację wyjaśnić zarówno w sekretariacie szkoły, jak i na świetlicy. Nic jednak nie wskórali, bo sekretariat sprawę kazał wyjaśniać ze świetlicą, a ta rozkładała ręce, że dostała takie wytyczne i musi się ich trzymać.

„Jak u Barei. Ja tu jestem kierownikiem tej szatni. Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?” – komentuje gorzko nasz Czytelnik. 

Kurator: pilnujcie wytycznych

Małgorzata Rauch, podkarpacki kurator oświaty, jak i Zbigniew Bury, dyrektor wydziału edukacji w rzeszowskim magistracie, mówią zgodnie: dyrektorzy szkół i przedszkoli mają działać zgodnie z wytycznymi MEN, Ministerstwa Zdrowia i sanepidu. Podkreślają jednak przy tym, że do każdej sytuacji trzeba podejść zdroworozsądkowo i indywidualnie. 

W przypadku przedszkola kurator Rauch przypomina, że do 6. roku życia nie zaleca się dezynfekcji rąk. – Z prostego względu – tą są za małe dzieci. Są instrukcje dotyczące dezynfekcji rąk, ale tak naprawdę dotyczą one rodziców – wyjaśnia Małgorzata Rauch.

– Opiekunowie dzieci mogą wchodzić do przestrzeni wspólnej placówki, zachowując zasady sanitarne oraz zasadę: jeden opiekun z jednym dzieckiem. Wytyczne nie mówią, że rodzice powinni stać na zewnątrz. W tym przypadku dyrektor szkoły zadziałał hiperostrożnie – ocenia kurator. 

Nie zostawiajcie dyrektorów na pastwę losu

Zbigniew Bury wobec dyrektorów rzeszowskich placówek jest bardziej wyrozumiały. – Oni, tak jak każdy z nas, uczą się wszystkiego, bo jesteśmy w sytuacji zupełnie nowej – mówi Bury i przypomina, że miasto rekomendowało utworzenie w szkołach zespołów kryzysowych z udziałem dyrektorów, nauczycieli, rodziców, pedagogów, ewentualnie starszych uczniów.

– Dyrektor ma wówczas wsparcie w podejmowaniu decyzji w postaci różnych propozycji z różnych stron. Dyrektorzy nie napisali regulaminu raz na wieki wieków amen, tylko dostosowują go do zmieniającej się sytuacji, uwzględniając także głosy rodziców – przekonuje Zbigniew Bury. 

– Jeżeli nie będziemy starali się z dyrektorami współpracować i doprowadzać do sytuacji, żeby to miało ręce i nogi, to niczego nie osiągniemy – uważa.

Dyrektor Bury przypomina także, że dyrektor szkoły czy przedszkola jest pierwszym kontaktem. Rodzicom sugeruje, by nie biegli od razu do mediów, czy kuratora, jak dzieje się coś niedobrego, tylko próbowali problem rozwiązać najpierw w szkole.

– Rodzice także tworzą społeczność szkolną. Mają swoich przedstawicieli. Nie zostawiajcie tych dyrektorów, nauczycieli, pracowników na pastwę losu – apeluje Zbigniew Bury. – Zachęcam rodziców do współpracy, a nie tylko do szukania przeszkód. Nie sądzę, aby dyrektor szkoły chciał coś robić przeciwko uczniom i rodzicom – zaznacza rozsądnie. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama