Zdjęcie: Youtube.com / Rzeszów News

Obwodnica południowa powinna powstać według propozycji władz Rzeszowa – uważają radni PO. PiS znów bije na alarm, prowokując kolejne protesty. O tym, że wojewoda zablokowała inwestycję politycy tej partii szybko zapomnieli. 

Temat obwodnicy południowej znów powrócił na usta Rady Miasta, a dokładnie komisji inwestycji. Podczas jej ostatniego posiedzenia omawiano zmiany w Wieloletniej Prognozie Finansowej miasta Rzeszów. Rzecz rozchodziła się o koncepcję według której, jeśli znajdą się znów pieniądze spoza budżetu miasta, miałaby powstać w przyszłości obwodnica południowa, łącząca ulicę Podkarpacką z al. Sikorskiego.

Przypomnijmy, że ratusz w 2017 roku stracił szansę na potężne 277-milionowe dofinansowanie z Unii Europejskiej, bo Ewa Leniart (PiS), wojewoda podkarpacki, nie wydała zezwolenia na budowę obwodnicy, a bez tego dotacja nie mogła być przyznana. Wojewoda ugięła się pod protestami mieszkańców.

Ratusz na przestrzeni kilku miesięcy przedstawił dwie koncepcje obwodnicy. Pierwsza zakładała budowę 6-kilometrowej obwodnicy przez osiedla Zwięczyca, Budziwój i Biała, mówiono o wyburzeniu 45 domów. W pogodzenie interesu miasta i mieszkańców w grudniu 2017 roku włączył się poseł PiS Wojciech Buczak, kandydat tej partii na prezydenta Rzeszowa. 

Koncepcja Buczaka zakłada budowę mostu przez najwęższy fragment rzeszowskiego zalewu i słabiej zurbanizowane tereny, na których znajdują się m.in. ogródki działkowe. Do wyburzenia byłoby 12 domów.

W spór o koncepcję obwodnicy w styczniu 2018 roku włączyła się jeszcze wojewoda Ewa Leniart. Razem ze starostą rzeszowskim Józefem Jodłowskim zaproponowali jeszcze inny wariant – budowę obwodnicy nie tylko przez Rzeszów, ale również przez Boguchwałę i Tyczyn. Ta koncepcja też została oprotestowana przez mieszkańców.

Ratusz, szukając „złotego środka”, nieco zmodyfikował swój pierwotny plan. Budowę mostu, który ma być częścią inwestycji, odsunięto od zalewu na wysokości tzw. Ptasiej Wyspy o 150 m w kierunku południowym i skrócono jego długość o połowę – do 500 m. W szybkim czasie powstały więc cztery koncepcje, które omawiano pod koniec stycznia na spotkaniu mieszkańców z Tadeuszem Ferencem.  

O obwodnicy teraz znów zrobiło się głośno, bo ratusz, mimo braku unijnej dotacji, nie rezygnuje ze swoich planów.

Na niedawnym posiedzeniu komisji inwestycji Rady Miasta, radni Platformy Obywatelskiej, tworzący koalicję z Rozwojem Rzeszowa, przeforsowali wniosek prezydenta Tadeusza Ferenca. Miasto chce budować obwodnicę według swojej pierwszej koncepcji – kilometrowy most przecinałby rzeszowski zalew na wysokości tzw. Ptasiej Wyspy.

Rzeszowscy radni PiS w poniedziałek zaprotestowali. Radnym PO zarzucili, że całkowicie zbagatelizowali protesty mieszkańców osiedli Biała i Budziwój.

– Inwestycje miejskie powinny być realizowane przy jak najszerszym poparciu mieszkańców. Naciskanie przez radnych PO na realizowanie planów, które wywołują tak wiele protestów, jak na osiedlach Biała i Budziwój, jest zaprzeczeniem idei samorządności oraz pokazuje zapatrzenie władzy w siebie i brak szacunku dla mieszańców – uważa Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Radzie Miasta.

Fijołek podkreśla także, że dalsze forsowanie przez radnych PO przebiegu obwodnicy przez gęsto zabudowane tereny osiedli jest nieracjonalne i spowoduje jedynie niekończące się problemy oraz osłabi szanse na to, by obwodnica w końcu powstała. – To irracjonalne – przekonuje Fijołek.

Radny Robert Kultys, klubowy kolega Marcina Fijołka, twierdzi, że konieczne jest wzięcie pod uwagę innych przebiegów inwestycji, jak np. ten, który zaproponował ich poseł Wojciech Buczak. Radni PiS twierdzą, że cieszy się ona akceptacją mieszkańców, pozwala uratować Ptasią Wyspę oraz omija większość terenów zabudowanych, a co za tym idzie, do wyburzenia będzie mniej domów.

Ponadto – przekonują radni PiS – „koncepcja Buczaka” znacznie skraca most przez Wisłok, a to oznacza mniejszą ingerencję w rezerwat Lisia Góra. – Nie możemy zrozumieć, dlaczego PO i prezydent, nie chcą jej realizacji – zastanawia się Robert Kultys.

Jolanta Kaźmierczak, szefowa klubu PO i przewodnicząca komisji inwestycji, wyjaśnia, że postawiono na koncepcję miejską, bo ta znana była już od wielu lat, a ci, którzy postawili domy na trasie jej przebiegu, wnioskując o warunki zabudowy, zrobili to na własną odpowiedzialność, bo nie wierzyli, że kiedyś w tym miejscu powstanie planowana droga.

– Uznaliśmy, że pierwotne plany miasta były dobre i jak najbardziej wskazane. Projektowanie drogi przez tereny, gdzie nigdy jej tam nie planowano, to nie jest dobry pomysł. Podobnie jak ten, by drogę poprowadzić przez Boguchwałę i Tyczyn [koncepcja wojewody – przyp. red.] – uważa Jolanta Kaźmierczak.

– Nas interesuje, aby powstała droga, która umożliwi przejazd z drogi S19 przez Wisłok do al. Sikorskiego, bo nikt naokoło jeździł nie będzie – dodaje radna PO.

Przypomnijmy, że koncepcja miejska była opracowana w oparciu o ogólny plan Rzeszowa jeszcze z 1992 roku. Został on potem powielony w gminnych dokumentach, które Rzeszów stworzył w 2000 roku, Tyczyn w 2002 roku, a Boguchwała w 2005 r. Może rację miał na początku br. Tadeusz Ferenc, gdy co chwilę słyszał o nowych koncepcjach.

 – Jest propozycja, tylko nie ma nikogo do roboty – stwierdził wówczas prezydent

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama