– Zadanie dla lokalnych mediów: w sprawach komunikacyjnych naciskać na ratusz, a nie na ZTM, który bez dopingu „z góry” nie dokona niczego – pisze w liście do Rzeszów News Marcin, mieszkaniec Rzeszowa.
Wśród rzeszowian często można usłyszeć głosy niezadowolenia związane z funkcjonowaniem komunikacji miejskiej. Często są to sprawy dosyć błahe, jak na przykład pretensje do kierowców o to, że sprzedają oni jedynie bilety godzinne.
Równie często narzeka się na opóźnienie autobusów, za co także często oskarżani są kierowcy lub „MPK”. MPK celowo zostało umieszczone w cudzysłowie, ponieważ tak popularnie mieszkańcy nazywają wszystko, co związane jest z organizacją i realizacją przewozów komunikacji miejskiej w Rzeszowie.
Rzeczywistość jest jednak nieco inna, bo MPK wykonuje jedynie zadania zlecone przez Zarząd Transportu Miejskiego. To właśnie ta instytucja odpowiedzialna jest za wytyczanie tras, układanie rozkładów jazdy, jak i emisję biletów. To do ZTM należy adresować pretensje o „te droższe bilety u kierowcy”.
Hucznie zapowiadana rewolucja
Jednymi z podstawowych zadań Działu Organizacji Przewozów podlegającego bezpośrednio pod dyrektora ZTM są „prognozowanie, planowanie i nadzór nad realizacją potrzeb przewozowych” oraz „opracowywanie koncepcji rozwoju komunikacji miejskiej”.
Jak im to wychodzi?
Na początku tego roku zapowiadano wielką rewolucję komunikacyjną w Rzeszowie, która miała być zapoczątkowana naciskiem ze strony mediów, bo przecież ZTM odpowiedzialny za „badanie preferencji komunikacyjnych mieszkańców” nie może wiedzieć o tym, że organizacja transportu wymaga zmian.
Ostatecznie ZTM podejmuje temat i zanim zacznie jakiekolwiek działania polegające na planowaniu… pyta mieszkańców, jak oni zreformowaliby komunikację miejską. To ZTM ma obowiązek m.in. „analizy napełnień pojazdów” jak i „badania potoków pasażerskich” i dzięki gromadzeniu tych danych, fachowcy od planowania linii komunikacyjnych powinni wyjść z gotową propozycją, która przez mieszkańców mogłaby być jedynie zweryfikowana.
Hucznie zapowiadana rewolucja zakończyła się tym, że od 1 marca na kilku liniach wydłużono czasy przejazdu między przystankami, co miało chyba jedynie pokazać, że ZTM zrobił cokolwiek.
W ZTM powinni być eksperci
Prawda jest taka, że ten problem powinien zostać rozwiązany infrastrukturalnie przy współpracy z Biurem Rozwoju Miasta Rzeszowa i Miejskim Zarządem Dróg, co również należy do obowiązków ZTM. Jeżeli nie zostanie zapewniony sprawny i bezkolizyjny przejazd autobusów przez centrum, to będzie można systematycznie w każdym roku wydłużać czasy przejazdu wraz ze wzrastającym natężeniem ruchu.
Kolejnym obowiązkiem Zarządu Transportu Miejskiego jest „organizowanie linii komunikacyjnych okolicznościowych i sezonowych”. Tutaj pokazali na co ich stać przy organizacji dojazdu na odbywające się w sobotę (31 sierpnia) Centralne Pokazy Lotnicze w Jasionce. O ile na korki uliczne nie mieli wpływu, to na pozostawionych na przystankach pasażerów ze względu na zbyt małą częstotliwość kursowania już tak.
Tłumaczenie się tym, że takie było zamówienie ze strony organizatorów imprezy jest nie na miejscu. To w ZTM powinni być eksperci, którzy podpowiedzieliby organizatorom pokazów, jaką ilość autobusów wypuścić na trasy. Tym bardziej, że przy tak dużym napełnieniu pojazdów kursy te mogły być dochodowe, a od tego już niedaleka droga do niegospodarności.
Nie spróbują, to się nie dowiedzą
Ostatnim poruszonym tutaj zadaniem ZTM-u jest „opracowywanie zmian w układzie linii komunikacyjnych związanych z okresowym zamykaniem ulic i ograniczeniami w ruchu drogowym”. To, że zamknięcie wiaduktu na ul. Batorego jest dosyć dużym utrudnieniem w poruszaniu się po mieście nie budzi wątpliwości, jednak sposób, w jaki ZTM sobie z nim radzi pozostawia wiele do życzenia.
Na jednym z lokalnych portali informacyjnych można znaleźć informację, że „z konsultacji z mieszkańcami wynika sugestia wyłączenia z obsługi komunikacją zbiorową ul. Kochanowskiego”, lecz czy to jest powód, aby pozostałych mieszkańców karać za decyzję mieszkańców osiedla Tysiąclecia?
Nie ma lepszego momentu na to, aby sprawdzić, jak funkcjonowałaby komunikacja miejska na ulicy Kochanowskiego. ZTM miałby okazję do przeprowadzenia badań, a mieszkańcy może przekonaliby się na tyle, że chcieliby pozostawienia tam autobusów na stałe. Jeżeli nie spróbujemy, to się nie dowiemy. Obecnie wychodzą z tego takie kwiatki, jak trasa linii nr 9.
Czy ZTM zawsze musi podkreślać to, że jest jednostką budżetową miasta?
Pani dyrektor, ze względu na dobre relacje z ratuszem, czuje się nieusuwalna i wcale nie musi jej zależeć na tym, aby komunikacja działała sprawnie i funkcjonalnie. Tutaj też pojawia się zadanie dla lokalnych mediów, aby w sprawach komunikacyjnych naciskać na ratusz, a nie na ZTM, który bez dopingu „z góry” nie dokona niczego.
Marcin, mieszkaniec Rzeszowa
redakcja@rzeszow-news.pl