Nowy park przy Żwirowni, rewitalizacja tych już istniejących oraz zabezpieczenie miejscowymi planami zagospodarowania terenów rekreacyjnych przed zabudową – to „zielony” pomysł radnych PiS na lepszy Rzeszów.
Radni Prawa i Sprawiedliwości Marcin Fijołek, Robert Kultys i Jerzy Jęczmienionka w poniedziałek, dzień przed wtorkową sesją, znów wypominali miastu, że słabo dba o tereny rekreacyjne. Ich zdaniem „zielone inwestycje” powinny być priorytetem w polityce ratuszowej. – Bez terenów zielonych trudno mówić o właściwym rozwoju miasta. Bez nich z czasem życie w mieście zaczyna być uciążliwe – uważa Marcin Fijołek, szef klubu PiS.
Na wtorkową sesję klub PiS zgłosił do porządku obrad cztery punkty dotyczące terenów zielonych w Rzeszowie. W poniedziałek radni przedstawili swoją „receptę”. Zaproponowali, by na osiedlu Drabinianka między ulicami Grabskiego, Kwiatkowskiego, a kąpieliskiem na Żwirowni powstał park. Chodzi o miejsce przy placu zabaw, które w lecie amatorzy wodnych zabaw wykorzystują jako „dziki” parking.
– Teren ten znakomicie spełniałby funkcję rekreacyjną, bo w tej części miasta takich obszarów nie ma. Park mógłby płynnie łączyć się z terenem kąpieliska oraz istniejącymi ścieżkami nad Wisłokiem. Południowa część miasta potrzebuje miejsca, w którym mieszkańcy będą mogli wyjść na spacer i spędzać czas z rodziną. To równie ważne sprawy, co budowa nowych domów – uważa Fijołek.
Od ściany do ściany
Politycy PiS powołują się na dane GUS z 2016 roku, z który wynika, że Rzeszów wśród miast wojewódzkich posiada jeden z najniższych współczynników udziałów parków, zieleńców i terenów zieleni osiedlowej w powierzchni ogółem.
Radni PiS uważają, że tereny Drabinianki, gdzie ich zdaniem powinien powstać park, należy ochronić miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, dzięki czemu uda się je ochronić przed zbędną zabudową. Podobnego rozwiązania oczekują również na wzgórzach Zalesia.
– Tereny te mają olbrzymi potencjał i to taki, którego nie sposób nie wykorzystać. Niestety, wiele wskazuje na to, że pójdą one jednak pod zabudowę – obawia się Robert Kultys. – Prezydent postępuje „od ściany do ściany”. Jak się okazało, że nie można wybudować na Zalesiu zoo [chodzi o nieaktualny już pomysł ratusza na budowę Parku Nauki – przyp. red.], to nie ma zainteresowania, aby cokolwiek tam robić – dodaje.
Brak pieniędzy? To wymówka
Radni PiS zwracają uwagę na to, że w opłakanym stanie są także parki przy ul. Dąbrowskiego i ul. Paderewskiego na Słocinie. – Jeśli nie odwrócimy tego niekorzystnego trendu, to Rzeszów zacznie być miastem uciążliwym do życia. Bez zieleni, bez dobrze urządzonych parków i zieleni osiedlowej jakość życia bardzo się pogarsza – twierdzi Kultys.
Jerzy Jęczmienionka z kolei zwraca uwagę na inny „zielony” problem. Chodzi o miejskie parki. – Ich stan nie jest zadowalający. Kolejny raz apelujemy, aby władze miasta w końcu przestały odkładać rewitalizację parków – mówi Jęczmienionka.
Radnych PiS nie przekonują argumenty ratusza, który ostatnio przyznał, że w tegorocznym budżecie miasta nie ma pieniędzy rewitalizację parków, a znajdą się tylko wtedy, jeżeli będą oszczędności na przetargach przy okazji innych inwestycji. – To wymówka. Pieniądze zawsze znajdują się, gdy trzeba realizować prezydenckie pomysły – wytyka Jerzy Jęczmienionka.
Radni PiS uważają, że miasto powinno w końcu zacząć odnawiać już istniejące, ale zaniedbane parki: Solidarności przy ul. Dąbrowskiego, Szafera na Słocinie i przy ul. Rycerskiej.
Ratusz: Tworzymy parki, sadzimy kwiaty
Ratusz twierdzi, że z zielenią w Rzeszowie nie jest tak źle, jak to widzą politycy PiS. Na ten cel rocznie miasto wydaje ok. 10 mln zł. – W ciągu ostatnich 15 lat stworzyliśmy 11 parków od zera, w tym największy – Park Papieski. W tym roku będziemy chcieli zająć się rewitalizacją parków przy ul. Dąbrowskiego i Rycerskiej – zapowiada Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Ratusz przypomina, że tylko w 2016 roku na terenie miasta posadzono 500 nowych drzew i 500 krzewów. Rok później było jeszcze lepiej, bo drzew posadzono o 100 więcej i aż 1,5 tys. nowych krzewów. Miasto chwali się też corocznymi nasadzeniami kwiatów na wiosnę, lato i jesień. Z rekreacją też podobno nie jest tak źle – są leżaki na Lisiej Górze i ścieżki rowerowe od Olszynek aż do mostu Narutowicza.
– Od strony os. Nowe Miasto nie mamy ścieżek, ponieważ te tereny są w rękach prywatnych właścicieli, którzy za wykup swojej własności życzą sobie horrendalnie wysokich kwot – twierdzi Maciej Chłodnicki.
W przypadku terenów Zalesia miasto nie widzi przeszkód, by powstały tam oprotestowane wieżowce. – Powinniśmy podziękować deweloperom, że w Rzeszowie chcą budować. Miasto w ten sposób się bogaci. Większe wpływy z podatków, to większy budżet miasta, z którego można finansować „zielone” inwestycje – słyszymy w ratuszu.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl