– Te billboardy przyniosą więcej szkód niż pożytku – uważa ratusz, któremu również nie podobają się antyaborcyjne plakaty na ulicach Rzeszowa, którymi straszy Fundacja Pro-Prawo do życia.
Chodzi o billboardy przedstawiające zakrwawione martwe płody. Na plakaty uwagę zwrócili rodzice, którzy są oburzeni treścią. Pisaliśmy o tym w minioną sobotę. Nasza publikacja wywołała lawinę komentarzy.
„Jakim prawem ktoś naraża moje dziecko na oglądanie takich rzeczy? Jakim prawem straszy się dzieci? Jak mam wytłumaczyć dziecku, co jest na zdjęciu? Jak mam je teraz uspokoić?” – pytała Sylwia.
To gruba przesada
„Ja rozumiem, aborcja temat drażliwy, mocno dyskutowany, dużo kontrowersji. Popieram dyskusje, i argumenty obu stron, niech dojdą do porozumienia w końcu. Będzie super. ALE DO JASNEJ CHOLERY, te billboardy to jest gruba przesada” – napisał z kolei Dominik.
„Straszne. Jak to wytłumaczyć 4-latkowi, który to zobaczy?” – zastanawia się Dariusz. „Ludzie, są granice. Każdy ma inna wrażliwość na takie rzeczy. Nie sądzę, że to normalne, żeby dzieci były zmuszone oglądać tak drastyczne zdjęcia” – dodaje Lena.
Ale są też głosy osób, które nie mają nic przeciwko billboardom. „Prawda w oczy kole… To nie kwestia estetyki. Billboardy spełniają swoją rolę świetnie” – uważa Małgorzata. „Bardzo dobre i edukacyjne są te billboardy. Nie uczmy się mordować. Każdy jest człowiekiem, nawet takie malutkie dzieciątko” – dodaje Janek.
W samym Rzeszowie są dwa szokujące billboardy – jeden w pobliżu ulicy Dąbrowskiego, a drugi przy al. Powstańców Warszawy niedaleko zapory. Urzędowi Miasta w Rzeszowie również nie podobają się billboardy, ale urzędnicy nie są w stanie zakazać umieszczania takich billboardów w przestrzeni publicznej.
– Nie mamy wpływu na treści. Billboardy są okrutne, ohydne. Nie wiem, czemu mają służyć. Przyniosą więcej szkody niż pożytku – uważa Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Kotula: To forma edukacji
Jacek Kotula, szef podkarpackiego oddziału Fundacji Pro-Prawo do życia, tylko wzrusza ramionami, gdy mu mówimy, że na billboardy są liczne skargi mieszkańców. Kotula próbuje nam wmawiać, że przeciwnicy billboardów uważają, że „aborcja jest fajna”. Gdy go pytamy, kto konkretnie tak powiedział, nie potrafi podać choćby jednej osoby.
– Mówienie łagodnie o aborcji spowszedniało. Drastyczne plakaty przynoszą efekty. Rodzice mogą stanąć i wytłumaczyć dziecku, jakie są skutki aborcji. To forma edukacji. Na naszych akcjach używamy tych plakatów od 10 lat, pochodzą one z USA. One dają do myślenia, zachęcają do dyskusji. Nie widziałem ani jednego dziecka, któremu by te billboardy zaszkodziły – mówi Jacek Kotula.
Kotula, który jest też radnym PiS w sejmiku podkarpackim, skarży się na swoich partyjnych kolegów w Sejmie, którzy w tamtym roku doprowadzili do zablokowania projektu ustawy całkowicie zakazującej aborcji. – Elity naszej partii przestraszyły się kilku protestów kobiet – uderza w PiS Jacek Kotula.
Kampania billboardowa w Rzeszowie ma trwać trzy miesiące. – Chcieliśmy, żeby było więcej tych plakatów, ale ciężko znaleźć wolne miejsce w centrum miasta. Skoro kampania wywołuje taką dyskusję, to postaramy się, żeby trwała dłużej – odgraża się Kotula.
(ram, ak)
redakcja@rzeszow-news.pl