Ratusz nie wytoczy procesu sądowego posłowi PiS Wojciechowi Buczakowi. Ale z radnym Jerzym Jęczmienionką tak szybko się godzić nie zamierza. Proces ruszył.
O tym, że ubiegłoroczne wybory samorządowe były gorące nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Politycy PiS w kampanii wyborczej dali się we znaki prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi i jego ekipie z Rozwoju Rzeszowa.
Konferencji prasowych, które miały w założeniu prezentować nieudolne zarządzanie miastem przez Tadeusza Ferenca przez 16 lat, było multum. Wytykano mu m.in. fuszerkę na ul. 3 Maja, nieudolność w rozwiązaniu śmierdzącego problemu Res-Drobu oraz to, że chce zabudować tereny zielone. Było też o „pustych obietnicach” Ferenca i ratusza.
„Wuzetki”, wieżowce i Młynówka
To właśnie „puste obietnice”, o których mówił poseł Wojciech Buczak (kandydat PiS w wyborach na prezydenta Rzeszowa), sprowokowały ratusz, by Buczaka pociągnąć do odpowiedzialności. Miasto twierdziło, że poseł PiS na konferencji kłamał, opowiadał półprawdy i manipulował faktami.
Jednym z głównych tematów kampanii była też oprotestowana przez mieszkańców budowa na osiedlu Nowe Miasto 18-piętrowych wieżowców i budowa drogi przez środek osiedla. Na Tadeusza Ferenca ze strony polityków PiS (wśród nich był m.in. radny Jerzy Jęczmienionka) spadały gromy za to, że wydał zgodę na wieżowce – wspomniane „wuzetki”.
W innym przypadku Jerzy Jęczmienionka obarczył ratusz winą za to, że urząd jest odpowiedzialny za niedrożność rzeki Młynówka, która przy większych opadach deszczu zalewa mieszkańców Słociny i na dodatek jeszcze prezydent wydaje kolejne zezwolenia na budowę bloków w tym rejonie.
Ratusz wypowiedziami Wojciecha Buczaka i Jerzego Jęczmienionki poczuł się zniesławiony. Do obu polityków PiS wysłał przedsądowe wezwania, by publicznie przeprosili za swoje słowa z kampanii wyborczej. Jęczmienionka odpowiadał, że jeżeli ktoś ma przepraszać, to jego i powinien to zrobić… Tadeusz Ferenc.
Ratusz przekonany wyjaśnieniami posła
O planach złożenia pozwów było głośno w mediach. Wojciech Buczak przepraszać nie zamierzał. – Moje wypowiedzi mieszczą się w granicach dopuszczalnej krytyki kierunków polityki osoby piastującej funkcję prezydenta miasta – odpowiadał poseł Buczak.
Ratusza to nie przekonywało, miejscy urzędnicy zapowiadali, że przeciwko Wojciechowi Buczakowi do sądu skierują pozew cywilny. I gdzie ten pozew? – Wycofaliśmy się z tego. Poseł złożył wyjaśnienia, po których prezydent podjął decyzję, aby zakończyć sprawę – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
To, oczywiście, oficjalna wersja. Bardziej prawdopodobna wydaje się ta związana z immunitetem poselskim, jaki posiada Wojciech Buczak. Aby skierować przeciwko niemu pozew do sądu, Sejm musiałby Buczakowi immunitet uchylić. Z taką inicjatywą musiałby wyjść sam ratusz. Prawdopodobieństwo, że Sejm uchyliłby immunitet posłowi jest nikłe.
W skrócie – zbyt dużo formalności do załatwienia bez gwarancji, że Wojciecha Buczaka uda się przed sądem postawić, nie mówiąc już o udowodnieniu mu winy.
Kto się mija z prawdą? Będzie mediator
Inaczej ma się sprawa z Jerzym Jęczmienionką. Radny PiS początkowo nie odbierał przedsądowych wezwań, skutecznie uniemożliwiając ratuszowi podjęcie wobec niego dalszych kroków prawnych. Jak się okazuje, ratusz, w przeciwieństwie do Wojciecha Buczaka, Jerzemu Jęczmienionce nie podarował słów z kampanii wyborczej.
W lutym br. w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie ruszył proces. Na pierwszą rozprawę przyszedł zarówno Tadeusz Ferenc, jak i radny Jęczmienionka. – Liczymy, że radny przeprosi prezydenta. Gdzie i w jakiej formie? O tym zdecyduje sąd – mówi krótko Maciej Chłodnicki.
Jerzy Jęczmienionka tak wspomina pierwszą rozprawę: – Padały sformułowania, czy aby na pewno tego typu sprawy powinny być skierowane przez prezydenta na drogę sądową. Padła też sugestia, aby prezydent sprecyzował, co dokładnie mi zarzuca i o co dokładnie wnioskuje.
Ratuszowi prawnicy do sądu dostarczyli m.in. nagrania, które mają obciążać Jerzego Jęczmienionkę. – Jestem zdziwiony i zaskoczony działaniami prezydenta, który w mojej ocenie mija się z prawdą. Zarzuca mi coś, co nie potwierdza się nawet w jego dokumentach – twierdzi radny PiS. To oczywiście tylko jego wersja.
Na pierwszej rozprawie sąd wyznaczył mediatora, który ma trzy miesiące na pogodzenie Tadeusza Ferenca i Jerzego Jęczmienionkę, a tym samym uniknięcie kosztownego i długiego procesu. Jeżeli mediator nic nie zdziała, to wówczas sąd wyznaczy kolejny termin rozprawy.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl